Wcześniejsze poglądy i opinie Romana Giertycha rzucają cień na jego start do Sejmu z list Koalicji Obywatelskiej. Jak się okazuje, nikt nie zapomniał, że mecenas w przeszłości był zagorzałym przeciwnikiem aborcji, co nie podoba się części koalicjantów. Choć politycy Platformy próbują załagodzić sytuację, wszyscy pamiętają też ultimatum Donalda Tuska - jeżeli nie popierasz liberalizacji aborcji, nie startujesz. Co zrobi mecenas? Z doniesień medialnych wynika, że czasu na podjęcie decyzji ma niewiele.
We wrześniu ub. r. Tusk oświadczył, że "pierwszego dnia po wygranych wyborach" zaproponowana zostanie Sejmowi ustawa zakładającą, że aborcja do 12. tygodnia będzie wyłącznie decyzją kobiety. Zasugerował wówczas, że politycy nie zgadzający się z tym pomysłem, nie znajdą miejsca na listach wyborczych. Z tego powodu w maju br. z Platformy odszedł Bogusław Sonik.
Wystarczyły około trzy miesiące, aby do polityków Koalicji Obywatelskiej dołączył niegdyś jeden z największych przeciwników aborcji, Roman Giertych. Mecenas przez wiele lat nie krył swoich poglądów, przez co teraz Lewicowi koalicjanci PO mają problem z akceptacją jego kandydatury. Sprawę próbowała załagodzić dziś wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska.
- Nie chodzi o to, jaki jest jego (Giertycha) stosunek (do aborcji). Ważne, jakie będzie miał podejście do prawa, które będziemy chcieli wprowadzić - powiedziała na antenie Trójki Polskiego Radia. Stwierdziła też, że "można oceniać aborcję negatywnie, a prawo robimy dla wszystkich". Mówiąc o samym starcie mecenasa z list KO oceniła, że jest to polityk "wagi ciężkiej", "wzbudza wielkie emocje" i "jeśli zobowiąże się do tego, że to, co my proponujemy zaakceptuje", "na pewno się przyda".
W obronie startu Giertycha z list KO stanęła także była prezydent Warszawy z ramienia Platformy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Zasugerowała, że nieistotne są poglądy mecenasa w czasach gdy - jej zdaniem - Polakom grozi komunistyczna dyktatura. - Ci którzy pytają Giertycha dzisiaj o aborcję, kiedy możemy mieć dyktaturę jak za Ceausescu są jak Kaja Godek a rebours bo nie posądzam ich o skrajną głupotę - napisała była prezydent.
Jak się jednak okazuje, Tusk zamierza wywiązać się ze swojej deklaracji. Według doniesień "Gazety Wyborczej", szef PO wziął na siebie 100 proc. odpowiedzialności za kandydaturę Giertycha i podjął decyzję bez partyjnych konsultacji. Mecenas miał jednak usłyszeć w poniedziałek nowy warunek i do środy ma zadeklarować się jako zwolennik ustawy liberalizującej aborcję. "Jeśli tego nie zrobi, nie będzie go na świętokrzyskiej liście". Informację miał przekazać gazecie "ważny polityk Platformy".
Przypomnijmy, że wcześniej mecenas był omawiany przez media, jako jeden z kandydatów do Senatu. Giertych rozważał swój start, jednak ostatecznie poinformował, że skoro Donald Tusk zaakceptował listy ustalone w tzw. pakcie senackim, to nie zrobi niczego, "co byłoby wbrew jego planom" i nie będzie utrudniał w najmniejszym stopniu tego, co zaplanował.