Nie byłem oskarżycielem ws. Pikula, mój udział w tej sprawie zakończył się na zaznajomieniu podejrzanego z aktami - mówił w rozmowie z "Codzienną" Stanisław Piotrowicz. Potwierdzenie jego słów znajduje się na stronie 13grudnia81.pl
Zapoznałem się ze sprawą i zacząłem się zastanawiać, co mogę zrobić, żeby nie doprowadzić do oskarżenia. Poszedłem do szefa i powiedziałem mu, że w tej sprawie trzeba przeprowadzić czynności dodatkowe, powołać biegłych. On się wściekł, zaczął mówić, że wszystko jest jasne i mam sformułować akt oskarżenia.
Ja jednak powiedziałem, że mam obowiązek przedstawić akta podejrzanemu. Na miejscu „w celu wyjaśnienia” przesłuchałem Pikula tak, żeby sprawę umorzyć, dezawuując dotychczasowe zgromadzone przeciwko niemu dowody - tak sprawę opozycjonisty Antoniego Pikula, która posłużyła Tomaszowi Sekielskiemu do ataku w programie TVP, opisuje poseł Prawa i Sprawiedliwości, ówczesny prokurator Stanisław Piotrowicz.
To wtedy poznał się z obrońcą Pikula, Stanisławem Zającem, późniejszym senatorem PiS-u który zginął w katastrofie smoleńskiej.
Poznaliśmy się w drodze do zakładu karnego, gdzie przetrzymywano Antoniego Pikula. Wspólnie ustalaliśmy, co można w tej sprawie zrobić. Znał moje nastawienie, intencje i już w pierwszej rozmowie omawialiśmy strategię, jak uratować Pikula - wspomina Piotrowicz.
Odnosząc się do zarzutów Sekielskiego, że jest jego imię i nazwisko na akcie oskarżenia, Piotrowicz podkreśla, że nie ma jego podpisu na akcie oskarżenia, ani żadnej parafki, ponieważ
"nazwisko zostało jedynie przepisane przez maszynistkę". - Mój udział w tej sprawie zakończył się na zaznajomieniu podejrzanego z aktami sprawy - mówi.
-
Gdy wróciłem, powiedziałem, że nie ma podstaw do sformułowania oskarżenia i trzeba postępowanie umorzyć. Szef się wściekł, zostałem odesłany i złożył skargę na mnie do prokuratora wojewódzkiego Kazimierza Haligowskiego – tego samego, który mnie zdegradował za krytykę stanu wojennego.
Ten wezwał mnie, udzielił reprymendy i po tym spotkaniu nie wykonywałem już w tej sprawie żadnych czynności - wspomina Piotrowicz.
Dzięki informacji jednego z internautów o nicku @JanNowak1, znaleźliśmy potwierdzenie słów posła PiS. Na stronie www.13grudnia81.pl, gdzie zapisane są sprawy stanu wojennego, możemy trafić również na szczegóły postępowania przeciwko Antoniemu Pikulowi (sygnatura postępowania prokuratorskiego Pg.Śl. II 276/82).
Jak wynika z tych danych, prokurator Stanisław Piotrowicz figuruje jedynie przy akcie oskarżenia z 24.09.1982 r. (wpisanie przez maszynistkę), po czym zostaje odsunięty. Po 5 dniach prokurator Marcinowski wydaje postanowienie o przekazaniu sprawy prokuraturze wojskowej. Sprawę przejmuje prokurator wojskowy Zdzisław Pęcak który szybko przygotowuje własny akt oskarżenia i również on uczestniczy w wydaniu wyroku.
Jak wynika z udostępnionych informacji, Piotrowicza nie ma też przy decyzji o aresztowaniu i umieszczeniu Pikula w zakładzie karnym. Potwierdza to jego słowa, że przekazano mu sprawę jak już opozycjonista był za kratkami. Zarzuty Pikule 26.08.1982 r. stawia prokurator Bryk.
Skontaktowaliśmy się z Piotrowiczem w tej sprawie. -
Na chwilę obecną jest słowo przeciwko słowu, dlatego dziś zwróciłem się do prokuratora IPN o udostępnienie kopii akt, protokołu rozprawy i wyroku, bym mógł potwierdzić moje słowa. Nie było mnie ani razu na sali sądowej, nie byłem w żadnym wypadku oskarżycielem w tej sprawie - mówi w rozmowie z niezalezna.pl
Źródło: niezalezna.pl,13grudnia.pl
Samuel Pereira