Gdyby podczas wyborów mieszkańcy naszego kraju kierowali się tylko – jak powinno być w zdrowej demokracji – motywami politycznymi, Zjednoczona Prawica wygrałaby w cuglach. Większość wyborców ma bowiem poglądy konserwatywne i solidarnościowo-prosocjalne. Niestety, udało się podzielić naszych rodaków według kryteriów pozapolitycznych na dwa wrogie obozy.
Nawiązując do Heglowskiej idei pana i niewolnika oraz zakorzenionego w naszej tradycji – co podkreśla Rafał Ziemkiewicz – podziału na szlachtę i lud, środowiska związane z obecną PO uznały się po 1989 r. za polskich panów i szlachtę, co w ich mniemaniu uprawnia je do trwałego rządzenia. A temu podziałowi nadały charakter manichejski – metafizyczno-aksjologiczny: tylko one są zdolne do wcielania w życie wartości pozytywnych – przede wszystkim intelektualnych i moralnych, do obrony demokracji itd., z kolei po drugiej stronie jest samo zło. Środowiska te wykorzystują również pierwotny, dziecięcy podział świata na to, co jest ładne i brzydkie. To oczywiste, że część wyborców woli należeć do „szlachty” i do grona „ładnych”.