- W 1945 powierzchnia lasów w Polsce była znacznie mniejsza niż obecnie. Każdego roku sadzimy ponad 500 milionów drzew. W innych krajach należą one do samorządów lub właścicieli prywatnych i są w kiepskim stanie - powiedział podczas panelu "Polskie lasy - dobrem narodowym" w ramach Forum Klubów "Gazety Polskiej" w Elblągu Michał Gzowski, rzecznik prasowy Lasów Państwowych.
W styczniu br. Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności Parlamentu Europejskiego wydała pozytywną opinię ws. zmiany traktatów, która przeniosłaby leśnictwo z kompetencji krajowych do tzw. kompetencji dzielonych między UE a państwa członkowskie. Do zmiany traktatów konieczna jest jednomyślna zgoda wszystkich państw Wspólnoty.
Kwestia możliwego przejęcia przez UE kontroli nad polskimi lasami była tematem dyskusji podczas panelu "Polskie lasy - dobrem narodowym", w której wzięli udział Michał Gzowski, rzecznik prasowy Lasów Państwowych a także Adam Roczniak, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie. Prowadzącym rozmowę był Adrian Stankowski.
"Lasy Państwowe działają jako instytucja prawie 100 lat. Jako leśnicy funkcjonujemy prawie 600 lat. W średniowieczu władcy nadawali kolejne tytuły do zarządzania lasami. Próbuje się wmówić nam wszystkim, że leśnicy tną na potęgę. Statystyki pokazują jasno, że jest coraz lepiej. W 1945 powierzchnia lasów w Polsce była znacznie mniejsza niż obecnie. Każdego roku sadzimy ponad 500 milionów drzew. Mamy lasy w większości państwowe, należące do skarbu państwa. W innych krajach należą one do samorządów lub właścicieli prywatnych i są w kiepskim stanie. U nas leśnicy zmieniają rodzaje drzew, by były odporne na zmiany klimatu. To jasne i oczywiste, kto nie wsłuchuje się w propagandę TVN, Onetu i wyborczej, które mówią po polsku, ale kłamią"
Rzecznik Lasów Państwowych przekazał także podziękowania dla "Gazety Polskiej" za to, że "mówi prawdę o tym, co dzieje się w Polsce". Przypomniał też, że udało się zebrać ponad 500 tysięcy podpisów pod ustawą o obronie polskich lasów oraz wyraził nadzieję, że dzięki niej "uda się obronić lasy przed Unią Europejską".
"Mówimy wprost, że nie oddamy polskich lasów. Będziemy musieli się zmobilizować, by je obronić. Faktem jest to, że na Komisji Środowiska PE przegłosowano zmiany traktatów. Teoretycznie wymagana jest jednomyślność, ale biurokraci są w stanie wymyślić różne mechanizmy, by to ominąć. Lasy polskie muszą być polskimi, nie brukselskimi, unijnymi, tylko polskimi"
Z kolei dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie Adam Roczniak wskazał, że "trzeba rozmawiać z protestującymi osobami".
"Wychodzimy do nich naprzeciw, ale często źródłem wiedzy jest internet. Młodzież czyta w internecie bzdury. My jako leśnicy mamy obowiązek zachować ciągłość Lasów Państwowych i to robimy od 100 lat. Ekologiem może być każdy, wystarczy nie śmiecić, zachowywać się odpowiednio w lesie. My nie twierdzimy, że mamy monopol na bycie ekologami. Trzeba odpowiednią wiedzę posiadać. Leśnicy to fachowcy. Kończymy szkoły. Jesteśmy opluwani niesłusznie. Jako leśnicy nie ukrywamy, że pozyskujemy drewno w lesie, bo z tego mamy pieniądze na utrzymanie lasów. Teraz korzystamy z tego, co nasi poprzednicy nad czym pracowali. W miejsce wyciętych drzew wprowadzamy nowe gatunki. My stwierdzamy, jakie jest siedlisko, jaki gatunek powinien rosnąć. Korzystamy też z badan profesorów.
Roczniak dodał, że gospodarka leśna daje miejsca pracy ponad 500 tysiącom ludzi.
"Leśników jest kilka tysięcy, ale przedsiębiorstwa meblarskie, tartaki, to 500 tysięcy miejsc pracy, to ważny szczebelek w gospodarce narodowej. My jako leśnicy robimy wszystko, by zachować trwałość"
Na początku marca br. TSUE uznał, że organizacje ochrony przyrody powinny mieć prawo kwestionować przed sądem plany urządzenia lasu. KE zarzuciła Polsce naruszenie przepisów dyrektywy siedliskowej i ptasiej poprzez wprowadzenie do prawa krajowego przepisów, zgodnie z którymi "gospodarka leśna prowadzona w oparciu o dobrą praktykę nie narusza żadnych przepisów dotyczących ochrony przyrody na mocy ww. dyrektyw". TSUE doszedł do wniosku, że wprowadzone do ustawy o lasach domniemanie, zgodnie z którym gospodarka leśna wykonywana według wymagań dobrej praktyki nie narusza przepisów o ochronie przyrody, jest równoznaczne z umożliwieniem odstępstwa, w sposób ogólny, od przepisów wdrażających do polskiego prawa dyrektywy siedliskową i ptasią.
"TSUE postanowił, że w Polsce są słabe standardy w zakresie ochrony przyrody i w Polsce będzie można zaskarżać plany urządzania lasów. To się wiąże wprost z brakiem dostawców surowców drewnianych. Kiedy zablokujemy gospodarkę leśną, nie dostarczymy surowca, zniknie 100 tysięcy firm. Te małe, rodzinne biznesy zbankrutują, bo nie będą miały jak utrzymać miejsc pracy. To oczywiste"