Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Ekspert o wizycie Morawieckiego w USA: Amerykanom zależy na tym, żeby w Europie mieć stabilnego sojusznika

- Stany Zjednoczone są jedynym państwem na świecie, gotowym udzielić nam niezbędnej pomocy militarnej, a także gospodarczej - praktycznie od ręki i w bliżej nieokreślonym zakresie. Jak wyglądałaby pomoc państw unijnych? Mieliśmy tego próbkę rok temu w kontekście Ukrainy - mówi w rozmowie z Niezalezna.pl dr Wojciech Kwiatkowski z Wydziału Prawa i Administracji UKSW, amerykanista.

Europa dzieli dużo wspólnych wartości z USA, dużo więcej niż z Chinami. I to jest fundament.
Europa dzieli dużo wspólnych wartości z USA, dużo więcej niż z Chinami. I to jest fundament.
Krystian Maj/KPRM

Premier Mateusz Morawiecki w tym tygodniu odbył ważną wizytę w Stanach Zjednoczonych. Szef rządu spotkał się m.in. z wiceprezydent Kamalą Harris, z którą rozmawiał o sytuacji Ukrainy i kontraktach na budowę w Polsce elektrowni atomowej. Ofensywa dyplomatyczna Morawieckiego zbiegła się w czasie z wypowiedziami Emmanuela Macrona, który wprawił Stany Zjednoczone w niemałe zaskoczenie w trakcie podróży w Chinach: według prezydenta Francji, Europa powinna być bardziej neutralna i przestać „naśladować Amerykę”.


Jak ważna jest wizyta polskiego premiera dla stosunków z Amerykanami? Co konkretnego załatwi Mateusz Morawiecki?

Stany Zjednoczone są jedynym państwem na świecie, gotowym udzielić nam niezbędnej pomocy militarnej, a także gospodarczej - praktycznie od ręki i w bliżej nieokreślonym zakresie. Jak wyglądałaby pomoc państw unijnych? Tego mieliśmy próbkę rok temu w kontekście Ukrainy. W pewnym sensie dziś, na skutek wielu perturbacji międzynarodowych, słabości zachodnich elit i błędów Kremla, wykorzystujemy szansę porównywalną z 1918 r. - tyle, że w realiach XXI w. To, na czym nam najbardziej zależy, to ściągniecie do Polski dodatkowych żołnierzy USA, co ma się wydarzyć oraz produkcja broni przy możliwie największym udziale USA. To również jest w planach. Produkcja broni to wprowadzenie Polski w świat nowych technologii, poza tym wiele wysoko wykwalifikowanych miejsc pracy dla Polaków. To także dodatkowy parasol ochronny USA - mam tu na myśli kontrwywiad i ochronę ich tajemnic. Dla nas jest to dodatkowa gwarancja, że w razie zagrożenia lub ataku będziemy na miejscu dysponowali zapleczem technologicznym, pozwalającym na uniezależnienie się od "dostaw realizowanych w atmosferze wojennej". Dokładnie tak, jak ma to dziś Ukraina. USA także zależy na tym, żeby w Europie mieć "stabilnego" sojusznika, który będzie stanowił dużą siłę militarną w Europie i zdolność do odstraszania wroga samą technologią, jaką dysponuje.

Jest jeszcze kwestia polskiego atomu. Mateusz Morawiecki w Stanach Zjednoczonych podjął temat finansowania elektrowni atomowej.

Opór niektórych państw UE, nawet pewnego państwa sąsiedniego w sprawie budowy w Polsce elektrowni atomowych jest duży. Wybór USA jako dostarczyciela technologii powoduje, że Amerykanom zależy na powstaniu elektrowni jądrowej i ewentualne protesty do KE czy nawet spory prawne z Niemcami będą przez nich systematycznie gaszone. Last but not least - dla nich to też nie lada wyzwanie technologiczne, ostatnie elektrownie zbudowali w swoim kraju kilka dekad temu, więc będą to zadanie traktowali jako wyzwanie.  

Czy Pana zdaniem w niedalekiej przyszłości osłabnie amerykańska pomoc dla Ukrainy na skutek kampanii wyborczej i ewentualnego znużenia wojną?

Nie jest to wykluczone. Pamiętajmy, że wojna wybuchła w Europie, a nie na kontynencie Ameryki Północnej - w pierwszej kolejności to państwom europejskim powinno zależeć na wygranej Ukrainy. Sami widzieliśmy przez ten rok, że niekoniecznie tak było, co pokazał przykład Niemiec. Wygrana Ukrainy z kolei niekoniecznie jest pierwszorzędnym celem dla USA - oni grają na maksymalne osłabienie Rosji, a nie powrót Ukrainy do granic sprzed 2014, na postawienie Rosji przed wyborem - albo zostaniecie (w perspektywie dekady) "dodatkiem" dla Chin albo będziecie budowali relacje z Zachodem, ale na naszych zasadach. Słaba Rosja już jest faktem, stąd możliwe, że pomaganie Ukrainie zostanie w jakiś sposób zmodyfikowane.

Mateusz Morawiecki wyraźnie podkreślił wagę trwania przy USA w relacjach międzynarodowych i w sojuszach militarnych. Czy to wyraźna odpowiedź dla Emmanuela Macrona w kontekście jego wypowiedzi odnośnie Europy, która powinna być bardziej neutralna ze względu na zagrożenie ze strony Pekinu?

Europa dzieli dużo wspólnych wartości z USA, dużo więcej niż z Chinami. I to jest fundament. Nawet za cenę jaką jest utrzymanie USA jako hegemona z czego to państwo czerpie dodatkowe korzyści, które dla nas sa niedostępne. Każdy, kto to podważa, jest albo głupcem, albo zwolennikiem nowego porządku, w którym wolność i demokracja będą jedynie hasłami w podręcznikach. Można zadać pytanie, gdzie dziś byłby Władimir Putin w Europie bez pomocy USA dla Ukrainy? Gdzie byłaby Europa dziś, gdyby nie udział USA w I i II wojnie światowej, czy w czasie agresywnych zachowań ZSRR?  Krótkowzroczność, sprzedajność, ale też i bierność w wielu kwestiach, to niestety cechy wielu europejskich polityków. Konsekwencje tego widzimy dziś w Ukrainie, dużo gorzej mogą one wyglądać w wypadku agresywnych działań Chin. Ten kraj też nie zatrzyma się na Tajwanie. 

Europa to duża gospodarka i ponad 500 mln ludzi - taki potencjał nie może być "neutralny". Europa "neutralna" to po prostu "tłusty kot". Jest to zbyt łakomy kąsek dla autokracji jak Chiny, by liderzy państw europejskich mogli zamknąć oczy, przesiąść się w wymarzone w UE elektryczne samochody i ogłosić "neutralność".   

Jak odczytać intencje Emmanuela Macrona? Czy w ślad za deklaracjami, które przyjęto z zadowoleniem w Chinach, Francja może wyłamać się z pomocy Ukrainie?

Ciężkie czasy rodzą wielkich polityków, dobre "tłuste" czasy rodzą takich jak Macron. Jego z Charlesem de Gaullem łączy jedynie nazwa urzędu jaki sprawuje. Chce być zapewne zapamiętany jako mąż stanu, ale przejdzie do historii jako jeden z najgorszych prezydentów Francji. Pomijając ich politykę wewnętrzną Macrona, to wojna na Ukrainie i wszystkie umizgi do Putina pokazują, że nie ma żadnego wyczucia chwili, w której dane mu było piastować takie stanowisko. Nie ma też żadnego wyczucia ws. rzeczywistych intencji dyktatorów. 

W USA politycy z którymi rozmawiałem rok temu śmiali się, że w ramach swojej taktyki negocjacyjnej z lutego 2022 Macron "przy 41 telefonie do Putina zaproponuje mu rabat na francuskie pralki i tym przekona go do odwrotu z Ukrainy". Jakkolwiek nie byłoby to uszczypliwe porównanie, to pokazuje doraźną logikę myślenia prezydenta Francji. Pojawia się natomiast pytanie, co on albo jego następca zaproponuje Xi Jinpingowi lub jego następcy za 5-10 lat?  Zresztą, jest to nie tylko jego domena - politycy tzw. starej Europy zapadają okresowo na jakąś dziwną amnezję, wyłączając przy tym myślenie, co by było z nami, gdyby nie "Wujek Sam". Jeżeli natomiast umizgi Macrona do Chin "w imieniu państw UE" są jedynie elementem nacjonalizacji pozycji Francji w UE i negocjacji z USA o warunki współpracy, to wybrał na to niewłaściwy moment. 

A co do Ukrainy, wygrana z Rosją jest zbyt blisko, a odbudowa napadniętego kraju to zbyt łakomy kąsek, żeby na tym etapie się wycofać. W końcu "coś tam dali", "za czymś tam zagłosowali" na różnych forach. I co najważniejsze - protestowali przeciwko rosyjskiej agresji.
Źródło: niezalezna.pl
 

 



Źródło: Niezalezna.pl

#Mateusz Morawiecki #USA

Gie