Jak wiadomo, są wdowy równe i równiejsze - pisze na łamach "Gazety Wyborczej" Monika Olejnik. W swoim tekście ubolewa, że nie da się zlikwidować zespołu parlamentarnego badającego sprawę smoleńską i atakuje Ewę Błasik. Pretekst? Wdowa po gen. Błasiku zażądała dymisji Ewy Kopacz i ujawnienia rozmowy Donalda Tuska z Władimirem Putinem o organizacji wizyty w Katyniu.
"Deresz może tylko wyłączyć telewizor. Zespół Macierewicza będzie trwał" - to tytuł tekstu dziennikarki TVN24, Radia Zet i publicystki Gazety Wyborczej. Monika Olejnik
nie ukrywa wściekłości faktem, że nie można zlikwidować zespołu smoleńskiego. "
Dopóty, dopóki Antoni Macierewicz będzie chciał, komisja będzie istniała, bo regulamin Sejmu nie pozwala na ograniczenie praw posłów" - pisze. Niedoszła absolwentka zootechniki bez skrępowania zaatakowała również naukowców, którzy mają czelność
podważać rządową wersję zdarzeń.
Siląc się na ironię Olejnik kpi ze słów naukowców:
"Ktoś powiedział, że pewien procent ludzi wierzy w to, że Ziemia jest płaska. (...) Profesorowie mogą mówić różne rzeczy, choć prawica twierdzi, że to wymaga wielkiej odwagi i na szali stawiają swój cały dorobek naukowy, bo przecież to jest wielkie wyzwanie przeciwstawić się establishmentowi, który wierzy w brzozę. Tak naprawdę wszyscy zapominają, jakie są przyczyny wypadku" - pisze dziennikarka i szybko wyjaśnia kto je zna: rządowa komisja Jerzego Millera i prokuratura.
- Prokuratura dysponuje zdjęciami, na których widać całą brzozę tuż przed katastrofą - podkreśla Olejnik. Ale to - czego pewnie redaktor Monika nie wie - nieprawda.
Prokuratura nigdy nie stwierdziła, że takie zdjęcie posiada. Jednocześnie, jak
pisaliśmy na portalu niezalezna.pl, śledczy powołują się na ekspertyzę o brzozie... która - oczywiście opinia - nie istnieje.
Atak na wdowę
Monika Olejnik brutalnie atakuje również wdowę po generale Andrzeju Błasiku.
Ewa Błasik, żona generała Błasika, krzyczy: "Nie kneblujcie nam ust, chcemy dojść do prawdy!". Pani generałowa wie, jaka jest prawda, wie, jak rozwiązać zagadkę smoleńską, według niej kluczem jest rozmowa premiera Tuska z premierem Putinem. (...) jak wiadomo, są wdowy równe i równiejsze - pisze dziennikarka TVN24.
Co ją tak rozwścieczyło? Olejnik sama cytuje trzy zdania z wywiadu Ewy Błasik dla "Naszego Dziennika", które tak ją wytrąciły z równowagi:
"Mam wrażenie, że polski premier obiecał Putinowi, że wszystko weźmie na siebie, że to polska strona będzie obwiniona. Z moich obserwacji wynika, że w raportach MAK i Millera nie chodziło o wyjaśnienie przyczyn, tylko o zatarcie śladów. (...) To coś niebywałego, by w wolnej Polsce państwo nie upominało się o swoich poległych żołnierzy i nie dbało o ich rodziny"
Jak podkreśla sama Olejnik, nie podoba jej się również, że Ewa Błasik zażądała dymisji Ewy Kopacz. Chodzi o słowa by Paweł Deresz zamiast wzywać marszałek do rozwiązania zespołu parlamentarnego, wezwał ją do dymisji po tym, jak
"wyszły na jaw kłamstwa o udziale polskich lekarzy w sekcjach zwłok". - To niegodne, żeby ona teraz, po tym jak oszukiwała rodziny i całą Polskę, nadal była na tak wysokim stanowisku - powiedziała wdowa po dowódcy sił powietrznych.
Słowa prawdy u Olejnik
W pewnym momencie, po raz kolejny siląc się na ironię, Monika Olejnik niechcący napisała prawdę na temat stanu swojego warsztatu pracy:
Należy wierzyć prof. Cieszewskiemu, który mówi o polskich mediach, że są nieetyczne i kłamliwe.
Dziś Michał Rachoń na antenie Telewizji Republika odniósł się również do ataku Moniki Olejnik i zadał jej bardzo konkretne pytanie:
O sprawie rozmowy Donalda Tuska i Władimira Putina oraz ustaleniach na sopockim molo
pisaliśmy na portalu niezalezna.pl
4 lutego 2010 r. rzecznik premiera Tuska Paweł Graś
przyznał, że tematem rozmowy premierów Polski i Rosji podczas ich wrześniowego spotkania w Sopocie z 2009 r. były uroczystości katyńskie 2010 r. „Te ustalenia, te rozmowy, które miały miejsce, w ten sposób się zmaterializowały (...) to była inicjatywa obu panów premierów” podkreślił Graś. Sam premier Donald Tusk
odmówił udostępnienia nawet notatek ze spotkania z premierem Rosji.
Źródło: niezalezna.pl,Gazeta Wyborcza
Samuel Pereira