- Chcieliśmy dziś skorzystać z okazji, że pan Donald Tusk jest na Śląsku i może przeprosić górników za swoje słowa wypowiedziane w Płocku: "to słynne kłamstwo, że rząd Ewy Kopacz strzelał do górników", "jakoś ja nie zauważyłem żadnego rannego górnika". Chodziło o demonstracje pod siedzibą JSW w lutym 2015 r. Niestety lider PO nie porozmawiał z nami. Pan Borys Budka, przewodniczący klubu parlamentarnego "Koalicji Obywatelskiej", powiedział za to, żebyśmy poszli gdzie indziej - mówi nam Grzegorz Matusiak, poseł z Jastrzębia-Zdroju, który broni górników, którzy odnieśli obrażenia podczas demonstracji pod siedzibą JSW 8 lat temu, o czym pisaliśmy niedawno w "Niezależna.pl".
Poseł "Prawa i Sprawiedliwości" Grzegorz Matusiak, wieloletni pracownik JSW i ratownik górniczy, także uczestnik strajków w 1988 r., solidaryzując się z górnikami rannymi podczas manifestacji w 2015 r., złożył w 8. rocznicę tamtych tragicznych wydarzeń pozew do sądu przeciwko Donaldowi Tuskowi. Polityk zażądał przeprosin dla górników i zadośćuczynienia dla nich. Dziś poseł Matusiak wraz z grupą górników chciał porozmawiać z liderem PO, który przyjechał do Raciborza. Niestety, do rozmów nie doszło.
- Bardzo nam zależało na tej rozmowie. Przeszliśmy nawet do budynku administracyjnego, do którego udał się pan przewodniczący Tusk. Przy wyjeździe lidera PO z Raciborza pokazywaliśmy banery z hasłami. Przewodniczący klubu KO, pan Borys Budka skomentował, żebyśmy poszli z tym, gdzie indziej. Nie wiem, co miał na myśli. Zachowywaliśmy się bardzo kulturalnie, nie przeszkadzaliśmy w spotkaniu lidera PO. Nie było takich sytuacji, jakie mają miejsce ze strony przedstawicieli opozycji, wtedy kiedy przyjeżdża pan prezes Kaczyński, gdzie oponentom wyraźnie brakuje cywilizowanej dyskusji. My zapraszaliśmy do rozmowy, niestety pan Donald Tusk nie skorzystał z zaproszenia
- podkreśla poseł Matusiak.
Dzisiejsza wizyta lidera Platformy Obywatelskiej na Śląsku w Raciborzu jest związana ze sporem "Tauronu" i producenta kotłów energetycznych "Rafako" w sprawie wartego ponad 6 mld zł bloku energetycznego o mocy 910 MW w Elektrowni "Jaworzno III" (najnowocześniejszy w Polsce), którego spółka z Raciborza była wykonawcą.
Firmy spierają się, bo blok działa wadliwie. Gdy "Tauron" wezwał wykonawcę do zapłaty ponad 1,3 mld zł tytułem kar umownych i odszkodowań "Rafako" zakwestionowało je i zapowiedziało, że zamierza złożyć wniosek o upadłość.
- Swoją drogą to ciekawe, że gdy upadała w 2015 roku Jastrzębska Spółka Węglowa pan Donald Tusk nie reagował. Wysłano policję, żeby strzelać do górników, natomiast teraz, gdzie jest spółka prywatna "Rafako" (która rządzi się przecież innymi prawami) okazuje się, że lider PO tej firmy broni. Rozumiem potrzeby osób, które pracują w "Rafako" (z pewnością znajdzie się rozwiązanie dla pracowników), ale nie wiem czemu pan Tusk bierze odpowiedzialność za działalność firmy i próbuje winę przerzucić na "Tauron", który musi być w zgodzie z procedurami. Kluczowe decyzje dotyczące budowy bloku w Jaworznie, podejmowane były w czasach, gdy rządem kierował pan Donald Tusk. Teraz rząd Zjednoczonej Prawicy znajdzie wyjście z tej sytuacji, jestem tego pewien. Niestety osoby, które są winne nierzetelności muszą ponieść konsekwencje. Przypomnę, w Jastrzębskiej Spółce Węglowej jest opóźniona i dotąd nieukończona inwestycja w Radlinie (także realizowana przez "Rafako"), gdzie są kolosalne straty, a opóźnienia powodują, że rosną koszty materiałów i pracy. Takich nieukończonych inwestycji "Rafako" jest więcej
- powiedział nam Grzegorz Matusiak.