Nasza ojczyzna, obrzydzana nam przez część liberalno-lewicowych mediów i ojkofobów, przekształca się raz w roku w cudowny kraj, emanujący niespotykanym nigdzie na świecie altruizmem, czyli miłością. Czy jednak utożsamienie altruizmu i miłości jest zgodne z prawdą? Dlaczego nie ma w Biblii słowa „altruizm”? Dlaczego poddaje je krytyce jeden z największych etyków Max Scheler? I dlaczego o. Józef M. Bocheński uważa, że utożsamienie altruizmu z miłością jest przesądem?
Słowo „altruizm” wymyślił August Comte, który chrystianizm chciał zastąpić pozytywizmem, a miłość – właśnie tym słowem. W istocie jednak przeciwieństwem egoizmu nie jest altruizm, lecz miłość bliźniego. O ile bowiem przedmiotem altruizmu jest człowiek abstrakcyjny, nieokreślony, a właściwie jego potrzeby, o tyle miłość odnosi się do konkretnej, bliskiej osoby i jest jej afirmacją. Niestety altruizm bywa zamaskowaną formą narcyzmu i egoizmu. I bywa formą ucieczki od odpowiedzialności za siebie i bliźniego: „zbawiając” świat, altruista często zaniedbuje siebie i najbliższych.