Stwórca nigdy nie zostawił swojego stworzenia. Gdy Ewa w Raju została zwiedziona przez demona, sprowadziła na człowieka grzech i śmierć. Jednak Pan nie potępił nawet Kaina. Noemu obiecał, że już nigdy nie zetrze ludzkości z powierzchni Ziemi. Dał światu Abrahama jako ojca wiary, potem Mojżesza, aby wyprowadził lud z niewoli.
Szukał grzesznika przez proroków, wzywał do przyjęcia Mesjasza. W końcu Mesjasz przyszedł, dzięki postawie Maryi. Pokornej, poddanej woli Boga i męża, gotowej na wyrzeczenia i cierpienie. Bóg przychodzi jako człowiek, zniża się do naszej nędzy, dzieląc z nami znój życia codziennego, pracę, troski. Bardzo mnie wzrusza pytanie, które zadał św. Karol de Foucauld: „Co robił Chrystus przez 30 lat swojego życia? Był poddany Józefowi i Maryi”. Bóg wszechmogący, Pan wszechświata. Posłuszny rodzicom i pracujący w pocie czoła. Anonimowy.
Trudno to zrozumieć w świecie, w którym każdy chce błyszczeć, głównie tym, czego należałoby się wstydzić. Radujmy się! Jest nadzieja! Sam Bóg przychodzi, by nas zbawić. Chwała na wysokościach!