Antyrasistowska organizacja FARE przejawy faszyzmu na trybunach tropi nie tylko w Polsce, ale także na Ukrainie. O ile jednak nasze kluby cierpią przez kompletnie wyimaginowane wykroczenia, o tyle u naszych wschodnich sąsiadów na trybunach dzieją się dość dziwne rzeczy.
Podczas wygranego 9:0 meczu z San Marino część kibiców zamiast cieszyć się z gola strzelonego przez naturalizowanego
Brazylijczyka Edmara, zaczęła naśladować odgłosy wydawane przez małpy. Oprócz tego obserwator FIFA wypatrzył na trybunach flagę zbrodniczej formacji SS Galizien. Tej samej, która odpowiada za ogromną liczbę zbrodni wojennych głównie na obywatelach Polski. To właśnie żołnierze tej dywizji wymordowali w lutym 1944 r. 868 mieszkańców Huty Pieniackiej i 862 Chodaczkowa Wielkiego. Na trybunach wywieszono też kilka czarno-czerwonych flag UPA, a także portrety jej dowódców Stepana Bandery i Romana
Szuchewycza – odpowiedzialnego za rzeź wołyńską.
FIFA przyczepiła się także do flagi „Good Night Left Side”, kuriozalnie nazywając ją… neonazistowską. Wypatrzyła też kibica w koszulce z numerem 88, czyli kodem oznaczającym „Heil Hitler”.
W efekcie na stadionie Lviv Arena nie odbędą się żadne mecze międzynarodowe aż do końca eliminacji mundialu 2018.
Dodatkową karą jest zamknięcie dla kibiców trybun stadionu Metalista w Charkowie na najbliższy mecz eliminacyjny. Ukraińcy muszą też zapłacić 45 tys. franków szwajcarskich kary.
– Wśród fanów reprezentacji nie ma miejsca dla rasizmu, faszyzmu ani innych przejawów radykalizmu. Potępiamy takie zachowania na ukraińskich trybunach. To, co niektórzy nazywają patriotyzmem, szkodzi krajowi, któremu kibicujemy. Stadion jest areną piłkarską, a nie polityczną – takie oświadczenie wydał prezes FFU (piłkarska federacja Ukrainy) Anatolij Końkow.
Nie wszyscy Ukraińcy myślą jednak tak, jak on. Wiele mediów krytykuje decyzję FIFA i nazywa ją „zbyt surową”. Przy okazji pojawiło się ciekawe zestawienie skandalicznych incydentów z udziałem kibiców z Rosji, za które w żadnym wypadku nie ponieśli oni kary. Bloger portalu Tribuna.com przypomniał, jak rok temu podczas Euro 2012 rosyjscy kibice rozłożyli ogromną sektorówkę z Dymitrem
Pożarskim, który w XVII w. stał na czele antypolskiego powstania. Ani FARE, ani Seppowi Blatterowi nie przeszkadzała też wielka flaga z carem Piotrem I, która miała sprowokować Szwedów podczas meczu Euro 2008 w Innsbrucku. Polityczne oprawy – a na te, jak podkreśla Blatter nie ma miejsca na stadionach – pojawiły się też podczas meczu Rosja–Niemcy w Moskwie w eliminacjach mundialu 2010.
Wielu osobom nie podoba się także to, że Końkow bez słowa sprzeciwu przyjął sankcje od FIFA. Mer Lwowa Andrij Sadowyj wręcz żąda, aby szef FFU odwołał się od kary.
– Lwów gościł Euro 2012 i przyjechali tu kibice z całego świata. Żaden z nich nie skarżył się na rasizm, a wszyscy podkreślali naszą gościnność. Teraz chcemy zrobić wszystko, żeby nasze miasto odzyskało swoją cześć. Wykorzystamy wszystkie możliwości, łącznie z drogą sądową. Apeluję do prezesa Końkowa, aby odwołał się w od kary – mówił Sadowyj.
Dodatkowym smaczkiem w tej awanturze jest dziwne zachowanie prezesa FFU w stosunku do wiceprezesa UEFA Ukraińca Hryhorija Surkisa. Kiedy zaoferował on swoją pomoc, usłyszał od Końkowa, że jej nie potrzebuje. Surkis był prezesem FFU jeszcze w zeszłym roku. Choć jest jednym z najbardziej wpływowych ludzi w światowej piłce, to na skutek nacisków prezydenta Wiktora Janukowycza po Euro 2012 odszedł z federacji. Zastąpił go działacz z Doniecka, z którego pochodzi też Janukowycz i najbogatszy Ukrainiec Rinat Achmetow, który jest także właścicielem Szachtara Donieck. Brat Hryhorija Ihor jest natomiast prezesem Dynama Kijów.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Artur Szczepanik