Stając w zadumie nad grobami, zapalając znicze i wspominając swoich bliskich zmarłych, zastanawiamy się nad życiem i śmiercią. Życie to cudowna i piękna rzecz. Niestety, jego końcem jest śmierć. „Śmierć człowieka – pisze Tadeusz Żychiewicz – jest podwójnym absurdem, jeśli się zważy, że poprzez śmierć świadomy siebie i refleksyjny podmiot staje się nagle rzeczą.
Jeśli śmierć jest sprawą ostateczną, wszystko na równi jest absurdem”. Czy jednak rzeczywiście do niej należy ostatnie słowo? Dlaczego więc buntujemy się przeciwko temu absurdowi? Również Biblia jest księgą wielkiego buntu przeciwko śmierci. W kondycję ludzką jest bowiem wpisana dziwna rzecz: „człowiek w gruncie rzeczy dąży do znalezienia sensu życia” (Viktor E. Frankl). I odkrywa jego okruchy. Widząc jednak, że śmierć i je unicestwia, pyta o sens absolutny i jego gwaranta. A gdzie powinien szukać odpowiedzi? W księdze, która „wieści przeminięcie śmierci i zmartwychwstanie człowieka; wyznaje wiarę w ostateczność życia, a nie śmierci. Wierzy w sens i mądrość, nie zaś w absurd i głupotę” (Żychiewicz).