10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!
Z OSTATNIEJ CHWILI
Prezydent Andrzej Duda podpisał budżet na 2025 r. oraz przesłał część przepisów do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli następczej • • •

Świat na zakręcie

Świat dawno nie znajdował się na takim zakręcie historii jak obecnie. Ubiegłe stulecie doprowadziło do dwóch gigantycznych wojen, w których zginęło przynajmniej 100 mln ludzi.

Epidemie, głód, rewolucje w poszczególnych krajach, zwłaszcza w Rosji, przyniosły kolejne 100 mln ofiar. Z tego powodu budowano równowagę opartą na strachu, który przez pół ubiegłego wieku wywoływany był zagrożeniem katastrofą nuklearną. Warunki tej równowagi były istnie hazardowe. Po pierwsze, żadna ze stron potencjalnego konfliktu nie mogła zdobyć zdolności unicestwienia przeciwnika bez ogromnych strat własnych. Po drugie, unikano dużych konfliktów w Europie i przy granicach dwóch największych mocarstw. Po trzecie, budowano jakieś środki alarmowej reakcji w razie zagrożenia eskalacją. Nie zmienia to jednak faktu, że Sowieci cały czas planowali atak na Zachód, nawet z użyciem broni masowego rażenia, a Amerykanie pilnowali gotowości do takiej odpowiedzi, by Sowietom wybić atak z głowy. 

Koniec lat 80. przyniósł upadek czerwonego imperium. Oderwały się kraje zależne (Polska, Rumunia, Węgry, Czechy, Słowacja itd.) i zaczęły odrywać się kraje całkowicie inkorporowane, jak na przykład Ukraina, Gruzja, Kazachstan itd. Gospodarka Rosji po prostu runęła. Skurczenie się terytoriów zależnych i inkorporowanych miało też wielki wpływ na rosyjską armię. Znaczna część sił ofensywnych ZSRS znajdowała się na Ukrainie. Jej odłączenie natychmiast spowodowało skurczenie się potencjału Rosji. Ubyło w sumie ponad 100 mln ludności byłego imperium, skurczyła się kluczowa infrastruktura przemysłowa i logistyczna. Jedyne, co Rosja w pełni zachowała, to siły nuklearne. Coraz szybciej upadającą Rosję kraje Zachodu postanowiły podtrzymać przy życiu. Panowało przekonanie, że chaos na terenach posowieckich doprowadzi do wielkich konfliktów.

Dlatego przymknięto oczy na szybkie odradzanie się imperialnej myśli, a nawet na brutalne tłumienie wolności narodów, które chciały oderwać się od zależności rosyjskiej. Wiele korporacji i państw widziało w Rosji łatwe pieniądze, a Berlin, niezauważalnie dla opinii publicznej, wrócił do polityki podziału stref wpływów, czym wywindował konające imperium z powrotem do pierwszej ligi. Poza polskimi elitami z obozu patriotycznego nikt nie ostrzegał, że karmi się w ten sposób potwora, który w zachowaniu nie różni się od swojego poprzednika, czyli ZSRS. Dobitnie się o tym właśnie wszyscy przekonali. 

Rosja ani gospodarczo, ani militarnie nie odbudowała swojej potęgi. Odziedziczyła wiele wad po ZSRS, nie mając nawet połowy jej potencjału. Widać to na Ukrainie. W doktrynie militarnej Moskwy od 1945 roku nie ma miejsca na cofnięcie się. Jest za to eskalacja. Właśnie ją widzimy. Jeżeli mobilizacja Kremlowi nie pomoże, niewykluczone, że spróbuje sięgnąć po broń masowego rażenia. Można temu zapobiec, stawiając potencjał Zachodu na nogi. Polska musi mieć, i to jak najszybciej, własną broń nuklearną. Tylko potężna demonstracja siły może zapobiec kolejnym nieszczęściom. Czasu już jest bardzo mało. 
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Tomasz Sakiewicz