Dążymy do szczęścia. Czy istnienie w pełni szczęśliwe jest możliwe dopiero w wieczności, czy już tu, w doczesności? Od czasów nowożytnych nasila się wiara w ziemski raj, a za drogę do niego uznaje się hedonizm – pogoń za przyjemnościami i ich absolutyzowanie.
Również w naszej ojczyźnie bożek przyjemności detronizuje, także wśród konserwatystów i katolików, Najwyższe Dobro. Przyjemność jest bowiem blisko i jest smakowana, a Bóg jest daleko i jest niewidzialny. Przejawem kultu tego bożka jest m.in. rozpowszechniające się wychowanie bezstresowe. Ilu jest jeszcze rodziców, pedagogów i katechetów, którzy wychowują dzieci i młodzież do hartu ducha, ucząc ich panowania nad sobą, samodyscypliny, wyrzeczenia i poświęcania się oraz wielu innych cnót? A dlaczego młodzi coraz mniej chętnie zakładają rodziny i decydują się na potomstwo? I dlaczego tak szybko pustoszeją seminaria? Przybywa bowiem wyznawców bożka przyjemności oraz uciekinierów przed odpowiedzialnością i gotowością do poświęcania się.