Operacja „Mejle Dworczyka” jest dziś w pełnym rozkwicie i należy się spodziewać, że Moskwa będzie ją tylko radykalizować, bo jej hybrydowe przekazy ujawniane w ramach tej operacji traktowane są przez opozycję i sprzyjające jej media jak prawda objawiona i bezwzględnie wykorzystywane polityczne.
Wojna na Ukrainie wkracza w decydującą fazę – bynajmniej nie stricte militarną, ale polityczną i propagandową. Widać, że Moskwa będzie chciała przechylić szalę na swoją stronę, wykorzystując aktywa na Zachodzie.
Niemcy już odpowiadają pozytywnie na to oczekiwanie. Konieczność zawarcia pokoju za wszelką cenę, nawet poprzez pacyfikację Ukrainy (co należy odczytywać jako odcięcie jej od pomocy) i przymuszenie jej do uległości, jest już stałym elementem debaty publicznej za Odrą. Pomoc ze strony instytucji Unii Europejskiej, choćby w sprawie eksportu zboża, pozostaje na poziomie deklaracji.
Polityka współpracy z Rosją wyłazi na powierzchnię nie dlatego, że Moskwa wygrywa wojnę, odnosząc sukcesy na froncie. Jest dokładnie odwrotnie. Przegrywa i dlatego musi otrzymać wsparcie swoich zagranicznych sojuszników. Oni na początku wojny musieli udawać twardy kurs wobec Kremla – zbrodnie popełniane na Ukrainie widział każdy posługujący się smartfonem obywatel zachodniego świata. Po ludzku współczuł ofiarom, chciał sprawiedliwości dla oprawców. Ale czas robi swoje. Emocje opadają, pojawia się zobojętnienie. Właśnie dlatego miesiąc temu pierwsza dama Ukrainy apelowała do świata, prosząc, by nie przyzwyczajał się do tej wojny. Sęk w tym, iż nieustanna napaść na naszego wschodniego sąsiada z tygodnia na tydzień powszednieje, co więcej, z tygodnia na tydzień także coraz bardziej uszczupla portfele całego Zachodu.
W takich okolicznościach propaganda rosyjska ma ułatwione zadanie, rośnie jej siła oddziaływania. Sojusznicy Putina z wielu stolic Unii Europejskiej mogą być dziś znacznie bardziej ofensywni, i będą. Tym bardziej że Moskwa ma jeszcze wiele narzędzi wspierania ich w tym procesie, choćby kolejną odsłonę kryzysu energetycznego. Jednego możemy być pewni: ewentualna pacyfikacja Ukrainy doprowadzi do wybuchu wojny domowej w tym kraju. Chaos będzie niewyobrażalny, bo ogromna część tamtejszych obywateli nigdy nie zaakceptuje układu z Rosją. Nawet wtedy, gdy będzie on udekorowany fałszywym podziwem Berlina, Paryża i kilku innych unijnych stolic. I trzeba powiedzieć jedno – jeśli taki scenariusz zostanie zrealizowany, to stworzy on zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa, jakiego dawno w naszym kraju nie widzieliśmy. Środowisko międzynarodowe stanie się niebywale groźne, a dodatkowo przeciwko naszej suwerenności jeszcze mocniej zostanie użyta totalna opozycja.
Widać gołym okiem, z jaką ochotą wchodzi ona w każdą antypolską prowokację raz Berlina, raz Kremla. Operacja „Praworządność” nie miałaby nawet połowy siły rażenia, gdyby nie aktywny udział w niej polskich polityków. Operacja „Granica” zakończyłaby się tak szybko jak na Litwie, gdyby nie zaangażowanie w nią polityków Platformy – niekiedy wręcz sprawiające wrażenie współdziałania z białorusko-rosyjskimi służbami. Operacja „Mejle Dworczyka” jest dziś w pełnym rozkwicie i należy się spodziewać, że Moskwa będzie ją tylko radykalizować, bo jej hybrydowe przekazy ujawniane w ramach tej operacji traktowane są przez opozycję i sprzyjające jej media jak prawda objawiona i bezwzględnie wykorzystywane polityczne. Rozpoczynająca się kampania wyborcza będzie zapewne frontem rosyjskiej wojny hybrydowej przeciwko Polsce. I z tego choćby względu należy ją oceniać jako najważniejszą w historii III RP.