Marcin M. współpracował z organizacją popieraną przez ambasadę Rosji w Warszawie, brał udział w różnych inicjatywach prorosyjskich i pochwalał zbrodnie dokonywane na Ukraińcach. Niedawno wyjechał na Białoruś i w tamtejszych mediach reżimowych narzeka na nastroje rusofobiczne w Polsce. Wspiera go środowisko, opiekujące się w Mińsku polskim dezerterem Emilem Czeczką, który później został znaleziony powieszony.
Marcin M. w Polsce brał udział m.in. w organizacji marginalnych zgromadzeń poparcia dla Rosji. Działał m.in. w Świebodzicach, Świdnicy i Wrocławiu. Wielokrotnie wyrażał poparcie dla kontrolowanych przez Rosję nielegalnych republik w Doniecku i Ługańsku. Jak dowiedziała się „Gazeta Polska Codziennie”, współpracował on m.in. z Braterstwem Polsko-Rosyjskim, rozpowszechniał przygotowane przez nie materiały propagandowe z hasłem „Stop kłamstwom! Stop wrogiej polityce przeciwko Rosji!”. Działalność tej organizacji została opisana w tygodniku „Gazeta Polska”. Siedziba organizacji wspieranej przez Marcina M. mieści się w Liszkowie koło Bornego Sulinowa, gdzie w przeszłości działała baza wojsk sowieckich, a później rosyjskich. Wielu jej aktywistów wielokrotnie bywało na bankietach w ambasadzie Rosji. W Braterstwie aktywny jest m.in. Marcin Żółkowski, ps. Żółty, który w przeszłości działał w pruszkowskim gangu Jerzego Wieczorka, ps. Żaba. Na warszawskim Grochowie nadzorował handel m.in. kokainą i heroiną.
Marcin M. wyjechał na Białoruś i tam poprosił o azyl. Wystąpił m.in. w tamtejszej telewizji reżimowej. Narzekał m.in. na panujące w Polsce nastroje rusofobiczne. Wystąpił również na kanale YouTube Dmitrija Beliakowa, szefa reżimowego Centrum Systemowej Ochrony Prawnej (CSOP). Działalność tej organizacji została opisana przez „Codzienną” kilka miesięcy temu. CSOP opiekowało się polskim dezerterem Emilem Czeczką, który później został znaleziony powieszony w mieszkaniu w Mińsku. Aktywiści organizacji twierdzą, że to właśnie oni znaleźli ciało dezertera. Beliakow poinformował, że M. zwrócił się do CSOP z prośbą o wsparcie prawne. Prorosyjski aktywista stwierdził, że w Polsce dochodzi do prześladowań politycznych, a Polakom grozi do 5 lat więzienia za krytykę władz w sprawach dotyczących Ukrainy.
W rzeczywistości jednak nie chodzi o karanie za krytykę. Jak poinformował na Twitterze Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych, aktywista rozpowszechniał materiały, które fałszowały prawdę o rosyjskiej okupacji Krymu i wschodniej Ukrainy. Popierał działania rosyjskie przeciwko Ukrainie. Ukraina wydała wobec niego zakaz wjazdu na swoje terytorium za przekroczenie granicy ukraińskiej na przejściu kontrolowanym przez Rosję. M. zintensyfikował działalność po rosyjskim ataku na Ukrainę. Jak podkreśla Stanisław Żaryn, treści przez niego zamieszczane nosiły znamiona pochwały wojny napastniczej, co podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego skierowała do Prokuratury Okręgowej w Świdnicy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa pochwalania wszczęcia i prowadzenia wojny napastniczej. M. pochwalał również zbrodnie popełnione na ludności ukraińskiej. Aktywista usłyszał zarzuty 31 maja i przyznał się do publikowania wspomnianych treści. Później pojawił się w reżimowych mediach białoruskich. ABW w ostatnim czasie skierowała kilka innych zawiadomień w podobnych sprawach. Śledztwa prowadzone są przez różne jednostki prokuratury.