Oni tylko chcieli, by było, jak było. Trudno przecież przypuszczać, by Stanisław August marzył o likwidacji własnego państwa, dla którego kultury naprawdę dużo zrobił, a magnaci sądzili, że w ramach rosyjskiego imperium będę mieli tak dobrze, jak mają, albo lepiej. Toż to nawet oligarchowie postsowieckich republik zrozumieli, że we własnych państwach będzie im się żyło nieporównanie korzystniej niż pod wielkoruskim butem. Głupota współczesnych targowiczan polega jeszcze m.in. na kompletnym braku pomysłu na to, co będzie potem. Załóżmy, że zdobędą władzę, odsuną PiS, i co dalej? Przecież nie zasypią przekopu Mierzei, nie zniszczą Via Carpatia i nie przetną Baltic Pipe – co najwyżej przywłaszczą sobie osiągnięcia poprzedników. Reset z Rosją też będzie trudno zrobić, a kraść, jak się kradło wcześniej, też nie będzie łatwo. Zresztą samo odsunięcie dotychczasowej ekipy, nawet w przypadku zwycięstwa w wyborach, też sprawi wiele trudności – kadencja Dudy będzie trwała, podobnie prezesa Banku, Trybunału Konstytucyjnego czy KRS-u. Jak to rozwiążą? Wprowadzą stan wojenny? Jakimi siłami? Przy pomocy Bundeswehry? I jak osiągną consensus potencjalnych koalicjantów? Dziś mogą oczywiście śnić o zemście, napawać się wizją Ziobry w więzieniu, Czarnka w obozie pracy, a Macierewicza w zakładzie psychiatrycznym, jednak prawda jest taka, że bez zgody urzędującego prezydenta nie opanują nawet TVP. A przez następne dwa lata kryzys ekonomiczny ujawni się w pełni, lud zażąda obiecanych podwyżek... Koalicja się posypie. I trzeba będzie szybko uciekać. Bo społeczeństwo może w akcie rozpaczy dokonać tego, czego nawet nie próbowali zrobić „straszliwi dyktatorzy” z Nowogrodzkiej.
Ustawić szubienice dla tych wszystkich Kossakowskich, Ankwiczów, Zabiełłów, jak to pięknie opisał w swoim „Wieszaniu” Jarosław Marek Rymkiewicz.