Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Marek Kuchciński: Inicjatywa Borisa Johnsona może być alternatywą dla dążeń do europejskiego superpaństwa

Podoba mi się ta inicjatywa, to jest nowa jakość, wzmacniająca wschodnią flankę NATO i strategiczną współpracę, a także mogąca uratować samą UE przed dezintegracją wywołaną dążeniem do jednego superpaństwa. W tym układzie widziałbym też całą V4 i Rumunię, a szczególnie Węgrów, bo to nasz od tysiąca lat najbliższy przyjaciel – mówi w wywiadzie dla Niezalezna.pl szef sejmowej  Komisji Spraw Zagranicznych Marszałek Marek Kuchciński, oceniając pomysł premiera Wielkiej Brytanii Borysa Johnsona, który zaproponował utworzenie nowego sojuszu politycznego, gospodarczego i wojskowego w Europie.

Marszałek Marek Kuchciński
Marszałek Marek Kuchciński
Fot. Marta Olejnik


Przemysław Obłuski: Rosyjska agresja na Ukrainę paradoksalnie (zapewne wbrew intencjom Kremla) zjednoczyła UE i NATO, ale szczególnie potwierdziła konieczność ścisłej współpracy państw Europy Środkowo-Wschodniej, która już przed tą wojną osiągnęła dość znaczący poziom. Jak pan marszałek ocenia perspektywy zacieśniania tej współpracy w kolejnych latach?

Marszałek Marek Kuchciński: Współpraca Europy Środkowo-Wschodniej jest jak najbardziej konieczna. Ten kierunek jest jednym z głównych, obok euroatlantyckiego, kierunków polskiej polityki zagranicznej sformułowanej przez Lecha Kaczyńskiego wiele lat temu: im Europa Środkowo-Wschodnia będzie lepiej współpracować, im będzie silniejsza i bardziej niezależna od sił zewnętrznych, tym silniejsza będzie Polska. I każdemu państwu między Niemcami i Rosją powinno na tej współpracy zależeć, bo to jest gwarancja jego suwerenności. Z tego m.in. powodu obszar ten nazywamy czasem wspólnotą Środkowoeuropejską, wschodnia to Rosja. Po agresji Rosji kierunek na zjednoczenie następuje niejako naturalnie, szczególnie u tych, którzy dobrze odczytali plany Putina, czyli odbudowa imperium. Jakim kosztem – widać to na Ukrainie. Dlatego umacnianie współpracy jest konieczne: wojskowej, gospodarczej, infrastrukturalnej itp. Możemy czerpać przykłady sprzed 500 lat, z czasów Rzeczypospolitej Obojga/Trojga narodów: wtedy byliśmy razem, byliśmy mocni i liczył się z nami cały ówczesny świat, a Kłuszyn i wcześniejsze wojny Batorego z Rosją są symbolem naszej potęgi w Europie Środkowej.

Kwestią, której sens zrozumiała już chyba większość elit europejskich, jest energetyczne uniezależnienie Zachodu od Rosji, a ten proces wymaga wysiłku i wielkich inwestycji. Podczas 33. edycji międzynarodowej konferencji Europa Karpat, której jest pan inicjatorem, usłyszeć można było o zalążkach planu odbudowy Ukrainy. Jak pan ocenia te wstępne na razie (bo trwa przecież wojna) pomysły? Czy odbudowa infrastruktury energetycznej, a być może jej przebudowa, uwzględniająca nowe kierunki transferu ropy i gazu powinna być w tym planie punktem kluczowym?

Plany odbudowy Ukrainy już ruszyły. Oczywiście, najpierw trzeba wroga pokonać i przepędzić. To jest sprawa najważniejsza. I tu widać wyraźnie, że zachodnie państwa UE nie kwapią się z tym, nie pomagają Ukrainie – finansują armię Putina, kupując od Rosji za dziesiątki miliardów euro gaz i ropę (43 mld euro w kwietniu i maju – dla porównania UE dała Ukrainie wsparcie w wysokości 2 mld). Ale przy pomocy głównie USA i Polski odbudowa rusza, szacowane potrzeby są olbrzymie, na pewno przekroczą 500 mld euro. Następuje też wielkie przeorientowanie gospodarki ukraińskiej ze wschodu i południa na zachód, głownie przez Polskę, w komunikacji i przepływie towarów. Warto wiedzieć, że pomagamy środowiskom ukraińskim nie tylko w odbudowie tysięcy konkretnych szkół, szpitali, instytucji, infrastruktury, ale też w przygotowaniu całej strategii tej odbudowy, planów wydawania takich wielkich pieniędzy i zarządzania tym procesem. Mowa jest też o wielkiej transformacji państwa ukraińskiego, by szybko dostosować je do standardów europejskich. Także i w tym względzie doświadczenia polskie są najlepsze do wykorzystania, łącznie z przejrzystością struktur i przetargów. To jest kolosalne wyzwanie i o tym mówiliśmy w Krasiczynie na Europie Karpat. Droga do UE jest skomplikowana, my nią szliśmy kilkanaście lat, ale Ukraina nie ma tyle czasu, bo nie wiemy, czy społeczeństwo tak długo będzie tym zainteresowane. Jednym z pomysłów jest powołanie w Przemyślu międzynarodowego ośrodka edukacyjno-szkoleniowego związanego z działającym już Collegium Carpathicum, na którym międzynarodowa kadra dzieliłaby się z Ukraińcami wiedzą dot. transformacji i wpierała też urzędującą kadrę w nabywaniu wiedzy nt. praktycznego funkcjonowania państw europejskich.

Udział w odbudowie Ukrainy (obwodu charkowskiego) będzie też miała Polska, co zadeklarowano podczas międzyrządowego spotkania najwyższych władz Polski i Ukrainy w Kijowie. Z jednej strony może to być szansa na modernizację tego kraju, a z drugiej na znaczne zacieśnienie relacji gospodarczych między oboma państwami, ale też szerzej – między Ukrainą i Europą Środkowo-Wschodnią.  Czy w proces odbudowy Ukrainy może zapoczątkować trwałą, ścisłą i długofalową współpracę państw naszego regionu i jakie ew. będą tej współpracy efekty?  
 
To są bardzo ważne decyzje. Można rzec, niezwykle odważne i wręcz historyczne, bo na taką skalę zostały podjęte chyba po raz pierwszy od kilkuset lat. Zwrócę uwagę na dwie okoliczności: po pierwsze, od ponad 3 miesięcy mamy do czynienia z dotąd niespotykaną nigdzie w świecie wielką pomocą udzielaną uchodźcom wojennym z Ukrainy przez Polaków (ponad 2 mln przyjęli we własnych domach, nie w obozach!), a jednocześnie na Ukrainie tworzy się nowy etos bohaterów narodowych – walczących z moskalami. I ta sprawa może odmienić zasadniczo nasz wzajemny stosunek do siebie: znamy się, mieszkamy obok siebie, wspieramy w potrzebie. A drugą kwestią jest olbrzymie wsparcie udzielane przez Polskę Ukrainie: wojskowe, humanitarne i włączenie się w proces odbudowy – wspólne spotkanie rządów Polski i Ukrainy w Kijowie podsumowuje ten niezwykły i dotąd niespotykany czas w stosunkach polsko-ukraińskich. Jest szansa na wspólne działanie na dłużej.

Ukraina wyraziła oficjalnie gotowość przystąpienia do Unii Europejskiej; 23 czerwca na szczycie Unii mają zapaść w tej sprawie pierwsze decyzje. Rysuje się więc obecnie nowa perspektywa polityczno-gospodarcza i być może w proces transformacji i odbudowy Ukrainy zostaną włączone jakieś fundusze wspólnotowe. Czy dostrzega pan realne szanse na taki właśnie obrót spraw? Czy UE może być tutaj pomocna i przede wszystkim skuteczna?

Trzeba mieć nadzieję i naciskać. Bo to zależy głównie od nacisków i dyplomatycznych starań wielu państw. Trzeba też włączyć całą społeczność państw unijnych, by przekonywała swoich polityków, tak jak to zrobiono w Ameryce. Ważne jest, żeby sankcje były szczelniejsze, a Rosja coraz słabsza. Tym bardziej, że Rosja niszczy teraz głownie infrastrukturę ukraińską, żeby zagrozić międzynarodowemu bezpieczeństwu żywnościowemu. Putin używa broni do wywołania globalnego głodu, by szantażować społeczność międzynarodową. Ważne jest, żeby Ukraina wygrała nie tylko wojnę, ale po wojnie, przezwyciężyła też wewnętrzne słabości wynikające choćby z oligarchicznego systemu partyjnego. Ważny jest proces transformacji, równoległy do odbudowy. Jeśli Ukraina tego dokona, to byśmy wówczas mogli zupełnie inaczej rozmawiać z niektórymi siłami w UE, które są zainteresowane bardziej współpracą z Rosją.

Tydzień temu pojawiła się informacja, że premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson proponuje utworzenie nowego sojuszu politycznego, gospodarczego i wojskowego, w skład którego oprócz Wielkiej Brytanii miałyby wejść Polska, Ukraina, kraje bałtyckie i być może Turcja. Nowy alians miałby być alternatywą wobec UE pod kątem bezpieczeństwa, ale także suwerenności narodowej, z czym Bruksela ma spory problem. Czy uważa pan tę inicjatywę za realną?

Tak, podoba mi się ta inicjatywa, to jest nowa jakość, wzmacniająca wschodnią flankę NATO i strategiczną współpracę, a także mogąca uratować samą UE przed dezintegracją wywołaną dążeniem do jednego superpaństwa. W tym układzie widziałbym też całą V4 i Rumunię, a szczególnie Węgrów, bo to nasz od tysiąca lat najbliższy Przyjaciel.

Czy sądzi pan, że w obliczu coraz bardziej widocznych różnic w postrzeganiu sojuszy przez UE i państwa Europy Środkowo-Wschodniej do inicjatywy Johnsona włączą się także Stany Zjednoczone? Zabezpieczają wschodnią flankę NATO militarnie, ale mają też w regionie swoje interesy. 

USA są gwarantem bezpieczeństwa na całym świecie, jako główna siła w NATO, a w naszej części Europy to gwarant zasadniczy, jego udział powinien zwiększyć się i przerodzić w stałą obecność wojsk Sojuszu przy granicy z Rosją i Białorusią. A jeżeli firmy amerykańskie zwiększą swoje aktywa w Europie Środkowej, to będą to dodatkowe gwarancje. Niemniej my – państwa Europy Środkowej – powinniśmy polegać głównie na sobie i szybko umocnić swoje wojsko i możliwości obronne, jak to za sprawą Jarosława Kaczyńskiego zrobił polski parlament i rząd. Silna armia, silne państwo i dobry rząd to jest główny warunek bezpieczeństwa, ochrona przed agresją kogokolwiek. 


AKTUALNY NUMER "GAZETY POLSKIEJ" DO KUPIENIA ONLINE I W KIOSKACH. 

Tygodnik "Gazeta Polska" dostępny w wygodnej prenumeracie cyfrowej
Sprawdź ofertę prenumeraty cyfrowej TUTAJ » prenumerata.swsmedia.pl oraz pod numerem telefonu 605 900 002 lub 501 678 819 

 



Źródło: niezalezna.pl

Przemysław Obłuski