Azowstal przez 82 dni był twierdzą nie do zdobycia. Ponad 200 bohaterskich obrońców Mariupola, by ratować ich życie, ewakuowano na tereny kontrolowane przez Rosjan. Agresor już wykorzystuje ten fakt do siania zamętu i propagandowej nagonki na ukraińskie wojsko. Czy ranni żołnierze Pułku Azow i 36. Samodzielnej Brygady Piechoty Morskiej wrócą bezpiecznie do swoich rodzin? To niebezpieczna gra, w której karty rozdaje niestety rosyjski okupant.
Obrońcy Mariupola wykonali rozkaz, mimo niezliczonych przeciwności powstrzymali przeważające siły wroga przez 82 dni i dali czas armii ukraińskiej na przegrupowanie, przeszkolenie większej liczby żołnierzy i przyjęcie dużej ilości broni z krajów partnerskich. Żadna broń nie zadziała bez profesjonalnie wyszkolonych żołnierzy, co czyni z nich najcenniejszy element armii – przekazał stanowczym tonem Denys Prokopenko, jeden z dowódców Azowa, na nagraniu.
Na jego twarzy widoczne są oznaki ogromnego zmęczenia i świadomość powagi sytuacji. W gigantycznym kombinacie Azowstal uwięzionych było ok. 1000 żołnierzy, którzy mimo fatalnych warunków – niedostatku żywności i ograniczonych zapasów wody – potrafili odpierać ataki wielokrotnie większych sił Rosjan. Aż 260 z nich przetransportowano do szpitali w asyście Rosjan, którzy najchętniej posłaliby ich pod lufy karabinów maszynowych.
Rosyjski agresor, zdając sobie sprawę z determinacji Ukraińców, nie ryzykował bezpośrednich konfrontacji z bliskiej odległości. W mediach społecznościowych znajdziemy filmy, na których widać, jak kilkuosobowa grupka najeźdźców ucieka od jednego do drugiego budynku w Mariupolu w popłochu przed kulami, posyłanymi przez Azow. Dlatego Rosjanie, by zemścić się na pułku, wykorzystywali samoloty i uderzenia rakietowe.
Na udostępnianych przez stronę ukraińską zdjęciach z wnętrza kombinatu widzimy wynędzniałych ludzi w różnym wieku, którym wojna zabrała trzy miesiące życia, zrujnowała zdrowie, okaleczyła, wielu pozbawiła życia. Mimo ogromu cierpień Azow się nie poddał. Żołnierze ukraińscy prowizorycznie opatrzeni, z pozszywanymi ranami – niektórzy bez nogi lub ręki – walczyli do ostatka. Przerażający był widok wywożonych obrońców Azowstalu do pobliskiego Nowoazowska w obwodzie donieckim. W obiektywy fotoreporterów Reutersa przeraźliwie smutno patrzyły postaci zapakowane do autobusów. Tak naprawdę nie sposób przewidzieć, jaki los czeka ich tam, gdzie będą w pełni zdani na łaskę agresora.
Ukraińskie władze zgodziły się na ryzykowną grę, w której przewagę mają Rosjanie. Azowstal stanął im ością w gardle. Dążyli do zniszczenia wroga, którego nazywają „nazistami” i „banderowcami”, obwiniając o ośmioletnią rzeź rosyjskojęzycznej ludności w Donbasie. W planach mieli połączenie lądowym mostem Krymu z samozwańczymi republikami separatystycznymi. Żołnierze z Pułku Azow przez prawie trzy miesiące to uniemożliwiali. Nie trzeba dodawać, że wokół Azowa agresor wykreował kłamliwy mit (naziści), mający być usprawiedliwieniem ostatecznej fizycznej rozprawy z przeciwnikiem.
Czy tym 260 śmiałkom nie grozi teraz śmierć? Co zrobią z nimi Rosjanie, gdy słuch o walkach w Mariupolu przeminie? Czy świat o nich zapomni? Co muszą czuć bliscy wywiezionych do okupowanych miejsc? Jeszcze kilka dni przed chwilowym zawieszeniem broni na terenie Azowstalu żony ukraińskich żołnierzy zorganizowały internetową konferencję prasową i rozpaczliwie błagały przywódców politycznych o pomoc dla mężów. Sprawy w swoje ręce musieli wziąć dowódcy w hucie, którzy negocjowali z potencjalnymi zabójcami i dopięli szczegóły niebezpiecznej ewakuacji, de facto bez stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa. Sytuacja jest tak napięta, że ukraińscy obrońcy kombinatu wielokrotnie dawali sygnały niezadowolenia z postawy swojego rządu, niewysyłającego posiłków. Należy jednak pamiętać, że w razie skierowania większych sił nad Morze Azowskie mogłaby pojawić się groźba powrotu, po przegrupowaniu, wojsk rosyjskich na wschód i północ Ukrainy. Dlatego uwięzieni w Azowstalu są niczym wojownicy Leonidasa pod Termopilami, dla których nie ma możliwości odwrotu.
Rosja wielokrotnie łamała cywilizowane reguły prowadzenia działań zbrojnych na Ukrainie, począwszy od rozpoczęcia inwazji. Coraz mniejsze wrażenie robią masowe groby w Buczy, Borodziance czy Mariupolu, ciała zabitych odnajdywane w piwnicach, ataki na budynki mieszkalne w Odessie czy Charkowie. Powoli my – cywilizowane społeczeństwa w Europie – przyzwyczajamy się do wojny, która toczy się ponad 1000 km od granic NATO z małymi wyjątkami w postaci wybuchów w Jaworowie czy we Lwowie. Pojawiają się w polskiej przestrzeni publicznej głosy, by jednak dogadać się z Moskwą w sprawie dostaw surowców oraz by rząd w Kijowie się „opamiętał” i zrezygnował z Donbasu i Krymu na rzecz Federacji Rosyjskiej. Rosyjski zbir nie kieruje się żadnymi zasadami, dlatego zachodzi poważna obawa o życie obrońców z zakładów w Azowstalu. Atakuje ludność cywilną zakazaną bronią, choćby amunicją kasetową. Ma zamiar zniszczyć Ukrainę – najpierw ją całkowicie osłabić gospodarczo i infrastrukturalnie, zagłodzić, a następnie nie ograniczać się tylko do Południa i Wschodu, tylko ruszyć dalej z „operacją specjalną”.
Gdy ewakuowano cywili z Azowstalu, rosyjskie „orki” wykorzystały ten moment do zabijania ukraińskich żołnierzy, pomagających swoim rodakom wydostać się z piekła. W wielu miejscach na Ukrainie ostrzeliwano konwoje humanitarne, rakiety spadły w okolicy dworca w Kramatorsku, gdzie uchodźcy czekali na pociąg do bezpiecznych miejsc. Słowem: los ewakuowanych bohaterów Mariupola wisi na włosku. Skoro Rosjanie setki razy udowodnili, że mają gdzieś cywilizowane normy, to niewykluczone, iż będą podbijali stawkę za ukraińskich żołnierzy albo ich wywiozą poza granice Ukrainy, tak jak robią to z dziećmi i kobietami z okupowanych terenów. Porażające wręcz dane wskazują, że już ponad pół miliona Ukraińców zostało wywiezionych w tajgę na daleką północ Federacji Rosyjskiej.
Pierwsze komunikaty rosyjskiego ministerstwa obrony brzmią niepokojąco: oto Azow się rzekomo poddał, złożył broń i „oddał” w ręce „wyzwolicieli”. Ma to być przekaz dla kilkuset obrońców Mariupola, by podjęli decyzję o kapitulacji. W założeniu chodzi również o psychologiczny wpływ, wywierany na cały naród ukraiński. Taki, który osłabia morale i zaufanie do własnej armii, znienawidzonej przez wojska Putina. Z kolei strona ukraińska przekonuje, że gdy ewakuowani dojdą do zdrowia, to zostaną wymienieni na rosyjskich jeńców w ciężkim stanie. Na razie dysponujemy tylko kilkoma zdaniami w suchych komunikatach, ale jedno jest pewne: istnieje spora rozbieżność w informacjach płynących z obu stron. W rosyjskiej narracji nie ma wzmianki o planowanej wymianie jeńców, co wzbudza dodatkowe podejrzenia co do intencji Rosjan.
Symboliczne było jedno ze zdjęć wykonanych wewnątrz Azowstalu, na którym promienie słoneczne sięgają ukraińskiego obrońcy portowego miasta. Jest w nim jakaś nadzieja, jakby samo słońce upominało się o bohaterów z pułku Azow, zapowiadało wydostanie się z mrocznych czeluści kombinatu do życia. Trzymajmy wszyscy kciuki za to, by tak się stało. Historia niesamowitego poświęcenia, przekraczania granic ludzkich możliwości i tak długa obrona przed wielokrotnie większymi siłami wroga zasługują na hollywoodzki film i wspaniałe upamiętnienie. A wcześniej – na zwycięstwo Ukrainy i wolnego świata nad rosyjskim imperializmem.