W bólach rodzi się kompromis w sprawie Sądu Najwyższego. Niestety dla polskiego rządu alternatywa jest diabelska i nie ma dobrego rozwiązania. Jest oczywiste, że Komisja Europejska posługuje się szantażem ekonomicznym. Wbrew umowom, traktatom i zdrowemu rozsądkowi chce Polskę zmusić do podporządkowania się jej widzimisię. Z pewnością będą kolejne szantaże – tu minister Kaleta ma rację.
Tyle że jaka jest alternatywa? Otóż, rząd odcięty od funduszy będzie musiał mierzyć się w kampanii wyborczej z Tuskiem, który będzie miał te miliardy w kieszeni i już obiecuje palety z pieniędzmi. Sprawi to, że Polak zostanie postawiony przed wyborem: albo reformy Zbigniewa Ziobry, albo miliardy z UE. A niestety nie ma szczególnie czego bronić, bo sądy po 2015 r. nie stały się lepsze. Nie są sprawniejsze i sprawiedliwsze. Można powiedzieć, że reformy nadal są w pół kroku. W kozi róg zapędził się sam rząd, który mówił o nowym planie Marshalla, zanim miał pieniądze na koncie. Twarda jak cep polityka. Jedno jest pewne: urzędnicy unijni nigdy nie byli tak blisko obalenia PiS. Jeśli się tak zdarzy, to będziemy mieli pierwszy w pełni brukselski rząd. Który władzy nie otrzymał od Polaków, lecz od europejskich elit.