Donald Tusk liczy wagony z węglem, które to mógł zatrzymać już w 2014 roku, ale wtedy przekonywał – jak teraz PiS – że nie można tego zrobić bez porozumienia z UE. Wróciło również oskarżanie PiS-u o prorosyjskość, na co jest w zasadzie jeden dowód: zdjęcie Mateusza Morawieckiego z Marie Le Pen. O tym, że rozmowy z Francuzami są ciężkie, chyba można wywnioskować z wypowiedzi Emmanuela Macrona, który nazwał polskiego premiera „skrajnie prawicowym antysemitą, który wyklucza osoby LGBT”. Od razu przypomina się anegdota o Ignacym Paderewskim i ripoście, którą „zgasił” premiera Francji Georgesa Clemenceau podczas przyjęcia w trakcie obrad pokojowych w Wersalu.
Wtedy Francuz zażartował z pianisty trzymającego w ręku kieliszek z szampanem: „Wie pan, że u nas mówi się: pijany jak Polak?”. Na co, nie tracąc rezonu, nasz dyplomata miał odpowiedzieć: „Niech pan nie wierzy w stereotypy. U nas się mawia: taktowny jak Francuz”. Wracając do poważnych rzeczy, na dziś wygląda to tak, że Francuzi mają ciężki wybór między ruskim agentem a kretynem. Jakkolwiek by wybrać, będzie źle. Nie chciałbym być w ich skórze, bo sam nie wiem, na kogo bym postawił, mając do wyboru Grzegorza Brauna i Klaudię Jachirę. W każdym razie wróciło stare. Generałowie z PO narzekają, że armia kupuje. Tusk krytykuje samego siebie z 2014 roku. Leszczyna wieści załamanie budżetu. PSL straszy rolników. Nic nowego. Zapowiada się, że będzie jeszcze bardziej głupio.