Dążenie do samowystarczalności powinno być głównym celem strategicznym państwa. Nasz kraj posiada nadwyżki żywności. Pracujemy także nad suwerennością energetyczną. Sporo do zrobienia jest w kwestii obronności. W razie nagłego przerwania łańcuchów dostaw, w perspektywie globalnego kryzysu bądź wojny, nie powinniśmy obawiać się głodu poza okazjonalnymi deficytami. Jesteśmy eksporterami żywności, dlatego z pewnością akurat jej nam nie zabraknie.
Bezpieczeństwo żywnościowe jest kluczowe dla obywateli. Zapewnia jakość zdrowia i życia zarówno w czasie wojny, jak i pokoju. Ma cztery wymiary: jakościowy, stabilizacyjny, ekonomiczny i fizyczny, jeśli chodzi o dostępność.
W tym zakresie kluczowe są zarówno produkcja rolnicza, jak i handel. Dostępność determinują także warunki bytowe i kwestie ekonomiczne. Dla sprawnego funkcjonowania państwa jest nieodzowne, aby jego obywatele w każdym czasie mieli dostęp do niedrogiej żywności lokalnego pochodzenia. Pożywienie jest najważniejszym dobrem, determinowanym podstawowymi potrzebami egzystencjalnymi człowieka. Kraj jest bezpieczny, gdy jego obywatele mają dostęp do takiej ilości żywności, która zapewnia im wystarczający poziom aktywności życiowej. Krajowe pożywienie musi być dostępne dla jak najszerszej populacji. Żywność powinna być stosunkowo tania i dobrej jakości. Muszą być także zabezpieczone jej dostawy w długim okresie.
Nasz kraj na tle innych państw Unii Europejskiej zaliczany jest do bezpiecznych pod tym względem. Jeszcze lepiej wypadamy na tle świata. Według badań Światowego Indeksu Bezpieczeństwa Żywnościowego jesteśmy już na 22. miejscu najlepiej ocenianych krajów świata pod tym względem. Spośród krajów unijnych pod względem dostępności do żywności i jej jakości najlepiej oceniani są Irlandczycy i Brytyjczycy, a w dalszej kolejności Holendrzy, Niemcy i Francuzi. Gdy jednak pod uwagę weźmiemy własne zasoby naturalne oraz ich dostosowanie do swoich potrzeb, okazuje się, że najlepiej wypadają Duńczycy, Słowacy, Austriacy, Czesi, Węgrzy oraz Polska.
Samowystarczalność żywnościowa jest łatwa do określenia, występuje bowiem wówczas, gdy produkcja przewyższa potrzeby konsumpcyjne. Gdy poddamy ją analizie, okazuje się, że Polska jest samowystarczalna w większości sektorów rynku spożywczego, a tam, gdzie występują deficyty, można je łatwo zastąpić. Generalnie państwa UE są samowystarczalne, jeśli chodzi o zboża i warzywa oraz produkty pochodzenia zwierzęcego. Biorąc pod uwagę zboża, to najlepsza sytuacja jest w Bułgarii, gdzie produkuje się ponad trzykrotnie więcej zbóż, niż potrzebuje rynek. Podobnie na Litwie i Łotwie – nadwyżka jest dwukrotna. W naszym kraju nadwyżka produkcji nad krajowym zapotrzebowaniem pozostaje na bezpiecznym kilkunastoprocentowym poziomie, w zależności od plonów. W przypadku mięsa potentatem są z kolei Duńczycy (trzykrotna nadwyżka), Irlandczycy (ponaddwukrotna), Belgowie i Holendrzy. Duńczycy przodują także na rynku mleka. W przypadku warzyw najlepsza sytuacja jest w Holandii, która preferuje rolnictwo szklarniowe, oraz w Hiszpanii, na Węgrzech, we Włoszech, w Portugalii i Grecji. Z kolei najbardziej owocowymi krajami są: Grecja, Hiszpania, Cypr oraz Polska.
Nasz kraj ma istotne nadwyżki w najważniejszych sektorach rynku spożywczego. Kilkunastoprocentowe na rynku warzyw i mleka i ponad 30-proc. na rynku mięsnym i owocowym. Jesteśmy potentatem na rynku wołowiny, produkując dwu-, trzykrotnie więcej, niż jesteśmy w stanie skonsumować. Podobnie zresztą jak na rynku drobiu. Spore nadwyżki notujemy także na rynku mleka oraz cukru. Nie zabraknie nam też ani warzyw, ani wysokobiałkowych roślin strączkowych i ziemniaków.
Niewielkie deficyty, zasypywane importem, występują na rynku świeżych owoców, nasion i wieprzowiny. Importujemy także tłuszcze i rośliny oleiste oraz miód. Nie jesteśmy także samowystarczalni w przypadku ryb i owoców morza, gdyż nie mamy wystarczających warunków naturalnych do ich połowów czy hodowli. Nasza sytuacja jest jednak i tak lepsza niż w większości państw europejskich.
Według Polskiego Instytutu Ekonomicznego, bazującego na danych sprzed dwóch lat, w produkcji rolnej wskaźnik samowystarczalności to 118 proc. Oznacza to, że spokojnie możemy gromadzić zapasy, nie zmniejszając eksportu. W 2021 r. nasz kraj odpowiadał za 11 proc. całej produkcji spożywczej Unii Europejskiej. Bezpieczeństwo naszego kraju w tym zakresie nie jest zagrożone. To jednak, z czym będziemy musieli się zmierzyć i co bez wątpienia zakłóci równowagę na rynku spożywczym, to drastyczny wzrost cen spowodowany wojną na Ukrainie. Już teraz ceny pszenicy, kukurydzy, pasz są już o połowę wyższe niż rok wcześniej. Oznacza to zmniejszone możliwości nabywcze dla konsumentów. Jest to równocześnie szansa dla eksporterów.
Rolą państwa jest funkcja stabilizacyjna. Państwo odpowiada za rozwój bazy surowcowej, zapasów i uniezależnienie się od importu. Obecnie żaden kraj nie jest w pełni samo-wystarczalny, ale poszczególne sektory mogą się zbliżać ku minimalnym warunkom zapewnienia bezpieczeństwa narodowego. Podstawowym zaleceniem jest bazowanie na dostępie do lokalnych rynków, ich uniwersalność i zastępowalność. Wspomaganie rodzimych producentów kosztem zagranicznych i wspieranie patriotyzmu gospodarczego to właściwe działania dla dobra państwa.
Wskaźnik bezpieczeństwa żywnościowego w Polsce stale wzrasta. Nasz kraj dobrze dostosowuje się do zmian zasobów naturalnych, polityki rolnej UE i wyzwań środowiskowych. Należymy do trzydziestu państw świata, których systemy są odporne na sytuacje kryzysowe. Ma to związek z modernizacją i rozwojem produkcji rolnej. Stabilna sytuacja na rynku krajowym sprawia, że jesteśmy także bazą żywnościową dla UE. Innymi słowy, to Europie powinno zależeć na dobrych relacjach z Polską, bardziej niż nam, albowiem czy w sytuacji kryzysu, czy wojny będziemy pewnie poduszką bezpieczeństwa w tym zakresie.
Pandemia koronawirusa pokazała, jak ważna jest samowystarczalność gospodarcza w dobie globalizacji. Naturalnie otwartość na globalizację ma swoje dobre strony, ale poleganie wyłącznie na międzynarodowych łańcuchach dostaw może okazać się zawodne. Stąd działania rządów w zakresie zwiększenia bezpieczeństwa gospodarczego i zmniejszenia zależności od sytuacji międzynarodowej. Nie chodzi o całkowitą izolację, lecz o mądrą regionalizację i zmniejszenie ryzyka za pomocą dostaw według kryterium bliskości geograficznej.
Długoterminowa wizja przywództwa musi uwzględniać te założenia, dlatego Polska może być stawiana jako przykład w tym aspekcie. Według rządowych danych jesteśmy trzecim państwem w UE, jeśli chodzi o dodatni bilans handlowy. Wartość eksportu artykułów rolnych i spożywczych to ponad 170 mld zł, niemal o 10 proc. więcej niż rok wcześniej. Z tego, co wytwarzamy, jesteśmy eksporterem już 20 proc. zbóż, 40 proc. drobiu, 25 proc. wołowiny i 60 proc. cukru. A więc nie tylko zabezpieczamy rynek krajowy, lecz także rynek unijny. Na trudne czasy możemy więc gromadzić zapasy. Na wypadek zagrożenia bezpieczeństwa i obronności państwa strategiczne zasoby są w posiadaniu Agencji Rezerw Strategicznych. Dotyczą one zbóż, przetworów mięsnych, tłuszczów, mleka, cukru i wody pitnej. Odpowiednie służby prowadzą stały monitoring sytuacji.
Jeśli dodamy do tego działania w kierunku suwerenności energetycznej, dywersyfikację dostaw kluczowych surowców, możemy być zadowoleni. Dotychczas bezpieczeństwo energetyczne zapewniał nam węgiel. Jednak dzięki inwestycjom będziemy też niezależni w przypadku dostaw gazu ziemnego z kierunków innych niż Rosja. Pełną suwerenność w zakresie energetyki osiągniemy jednak dopiero ok. 2040 r.