Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Ks. prof. Waldemar Cisło dla Niezalezna.pl: Na Ukrainie powtarzane są metody z Syrii

W rozmowie z naszym portalem dyrektor polskiego oddziału organizacji „Pomoc Kościołowi w Potrzebie” ksiądz profesor Waldemar Cisło zauważył, że na Ukrainie używane są metody walki znane z Syrii: bombardowanie szkół i szpitali oraz ludności cywilnej, a nawet zakręcanie wody w dzielnicach miast. Ksiądz profesor zaakcentował także fakt, że już na samym początku konfliktu do Polski przybyło ponad 2 miliony emigrantów. A jeśli wojna rosyjsko–ukraińska przeciągnie się (jak to się stało w Syrii), to będzie ich jeszcze więcej.

Sillmarillion at Polish Wikipedia, Public domain, via Wikimedia Commons

Chciałbym dzisiaj z księdzem profesorem porozmawiać o kraju dalekim od Polski, ale księdzu dobrze znanym, czyli o Syrii. Ksiądz przecież zajmuje się uchodźcami. Też z Syrii. Oni uciekają do Libanu i innych krajów z powodu wojny domowej, która tam się toczy. Dużą rolę w tej wojnie odgrywają Rosjanie. Co oni tam właściwie robią? 

Wie Pan, my z zasady nie mieszamy się do polityki. Wiemy jednak, jaka jest generalnie sytuacja. Każdy zresztą może się dowiedzieć tego, który kraj jest strefą wpływów czyich interesów. Wiadomo więc, że Syria to kraj, który od lat jest w sferze wpływów rosyjskich. Jest tam - na przykład – duża rosyjska baza wojskowa w Tartus i tak dalej.
Natomiast my nie wchodzimy w te detale, ponieważ udzielając pomocy humanitarnej tam na miejscu, nie zajmujemy się polityką. 

Mogę panu opowiedzieć o efektach tego, że Syria jest pogrążona w wojnie domowej. Według danych różnych organizacji międzynarodowych, Syria przed wybuchem wojny liczyła około dwudziestu dwóch milionów mieszkańców. Teraz zaś, około osiem milionów to tak zwani „przesiedleńcy wewnętrzni” z takich miast, jak bardzo zniszczone Homs, Damaszek czy Aleppo. Poszukując sobie schronienia, ludzie ci przenieśli się tam, gdzie nie prowadzono silnych działań wojennych. Na przykład do wspomnianego już przez mnie Tartus.

A oprócz tych ośmiu milionów, kilka milionów wyemigrowało. Najbliższą destynacją był dla nich Liban. I Liban, który liczy sobie cztery i pół miliona mieszkańców, przyjął dwa miliony Syryjczyków i pół miliona Palestyńczyków. Te dane mogą się zmieniać. Ale generalnie przyjmuje się, że około dwóch milionów Syryjczyków zamieszkało w Libanie.

Wygląda więc na to, że sytuacja z Syrii powtarza się teraz na Ukrainie, gdzie też mamy uchodźców: zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych; jest oczywiście wojna, są Rosjanie…

Rzeczywiście, jest tak, jak pan mówi. Mieszkańcy Kijowa i innych miejsc, w których toczy się wojna, uciekają tam, gdzie jest troszeczkę spokojniej, czyli na zachodnią stronę, do Lwowa.

A duża część Ukraińców ucieka za granicę. W Polsce mamy ich już ponad dwa miliony. W innych ościennych krajach Ukraińców jest trochę mniej. Ale to dopiero początek.

Jeśli więc działania wojenne będą prowadzone dalej, to napływ emigrantów będzie większy. A przypomnę, że niedawno obchodziliśmy dziesiątą rocznicę wybuchu wojny w Syrii.

Porównując zatem sytuację w Syrii i na Ukrainie, czy ksiądz widzi niebezpieczeństwo tego, że wojna na Ukrainie przedłuży się i upodobni do ciągnącego się już dziesięć lat konfliktu w Syrii?

Oby tak się nie stało! Ale wiele na to wskazuje, że musimy uzbroić się w cierpliwość. Bardzo dużo zależy od tego, jak się zachowają organy międzynarodowe. Takie jak NATO.

Ale wie pan: bardzo rozczarowała mnie obecna postawa Niemiec czy Francji.

Zwłaszcza jestem zażenowany Niemcami, które roszczą sobie pretensje do tego, żeby być przywódcą Europy. Słyszeliśmy też, że pomimo embarga wprowadzonego w 2014 roku zarówno Francja, jak i Niemcy sprzedawały Rosji broń. Francja bodajże za sto pięćdziesiąt milionów euro, a Niemcy za sto dwadzieścia milionów. To dyskredytuje te kraje. Nie mówiąc już o tym, że „twarzą” i zdrady, i pewnego typu kolaboracji jest były kanclerz Niemiec Schroeder. To przykre!

A wracając do Rosjan: słyszałem opinie, że to, co się dzieje - na przykład - w Mariupolu, to powtórka Aleppo. Poza tym na Ukrainie dowodzą generałowie, którzy wcześniej walczyli w Syrii…

Powiem panu tyle: będąc w szpitalach w Damaszku i Aleppo, mieliśmy do czynienia z dziećmi, które były ranne z powodu ostrzału. Bo ostrzeliwano miasta, szkoły. I dodam, że pierwszy nasz projekt - robiony jeszcze z rządem pani Szydło - to były protezy dla dzieci z Aleppo. Bo podczas tej wojny dokonano ponad dwudziestu tysięcy amputacji.

Widać, jak wielkie były potrzeby, jeżeli chodzi o leczenie Syryjczyków!

Warto też pamiętać, że jako broni używano nawet wody. Bo niektórym dzielnicom syryjskich miast zakręcano wodę po to, żeby ludzie szybciej się poddawali. Na Ukrainie te metody są po prostu powtarzane. To się zgadza.

A jakby ksiądz profesor skomentował - wspomniany zresztą już przez siebie - fakt ogłoszenia przez Rosjan tego, iż będą rekrutować bojowników właśnie w Syrii…

Zwrócę uwagę na jedno: Syria jest krajem pogrążonym w wojnie od ponad dziesięciu lat. Żeby utrzymać rodzinę w Syrii, potrzeba około dwustu dolarów. A bezrobocie wynosi od 70 do 90 procent!

Syryjczycy szukają zatem pracy. Tak! Dla nich bycie najemnikiem to jest jakaś forma pracy.

I na koniec: wiem, że polski oddział organizacji „Pomoc Kościołowi w Potrzebie” działa nie tylko w Syrii i w Libanie. Pomaga też ofiarom wojny na Ukrainie! W jaki sposób?

Pierwszy przykład, to nasze biuro na dworcu kolejowym we Wrocławiu czynne - dzięki setce wolontariuszy i naszym pracownikom - dwadzieścia cztery godziny na dobę! I w takim najbardziej gorącym okresie przez to biuro co dzień przechodziło kilka tysięcy osób. Teraz przechodzi kilkaset dziennie.

Dodam jeszcze, że mieszkańcy Wrocławia są bardzo hojni: przynoszą dużo rzeczy typu żywność, odzież. Dzięki temu ci, którzy przychodzą do nas po pomoc, dostają ją. A nadwyżkę wysyłamy tirami. Już kilka pojechało do miejsc, gdzie ta pomoc jest najbardziej potrzebna.

Zebraliśmy również 200 tysięcy euro na projekty, o których realizację prosili nasi misjonarze. I te pieniądze też już przesłaliśmy na Ukrainę. Głównie chodzi o pomoc w zakupie leków i żywności albo o jakieś inne sprawy, gdzie są potrzebne pieniądze.

 



Źródło: niezalezna.pl

Eryk Łażewski