Obojętne „sąsiad” wyparło gorące „brat”. „Jesteśmy jak rodzina…” – śpiewamy w piosence, która powstała w dniu inwazji Rosji. Co musiało się stać, by nastąpiła zmiana słownictwa i postaw? Bez wątpienia – niezgoda na napaść Putina, współczucie, poczucie solidarności i wspólnoty. Ale najważniejszy jest wspólny u Polaków i Ukraińców zanik lęku przed totalitarną bestią.
Chwycenie za broń Ukraińców, ogromna liczba ochotników, zaangażowanie w czynną walkę prawie całego społeczeństwa, łącznie z diasporą (przyjmowanie „swoich” na całym świecie to też forma uczestnictwa w walce), oznaczają, że tu definitywnie przestał rządzić strach. Proroczo zapowiedziała to Oksana Zabużko, ukraińska pisarka, która już katastrofę czarnobylską w 1986 r. (przeżyła ją w Kijowie) nazwała w eseju „Planeta Piołun” końcem imperium sowieckiego. W obliczu tamtego kataklizmu i nieprawdopodobnej traumy, jaką spowodowała wśród Ukraińców, wszechpanujący strach przed wszechwładną Moskwą skurczył się w jej ojczyźnie nieomal do rozmiarów groteskowego łaskotania. To wtedy tak naprawdę narodziła się jej zdaniem pomarańczowa rewolucja, a wkrótce po niej kijowski Majdan.