Gdzie są ekolodzy? – pytają internauci jeden przez drugiego. Szczerze powiedziawszy, nikogo to nie obchodzi. Jak mawiają poeci, „nie czas żałować róż, kiedy płoną lasy”. To nie oznacza bynajmniej, że ludzie w Polsce, niezachęcani przez aktywistów, zaczną żyć mniej eko. Myślę, że będzie dokładnie odwrotnie. Za chwilę oszczędzanie będzie nie tyle wyborem, ile koniecznością. Konflikt na Ukrainie uderzy w nasze społeczeństwo ekonomicznie, a to oznacza, że trzeba będzie się przeprosić z zapomnianym ostatnio słowem „oszczędność”.
Paliwo po 7 zł sprawi, że częściej będziemy rezygnowali z samochodu. Ceny gazu sprawią, że częściej będziemy zakładali sweter, zamiast rozgrzewać pomieszczenie do 24 stopni. Z pewnością oszczędności nauczą nas również ceny żywności, które już zapowiadają się rekordowo. Młodsze pokolenie będzie musiało nauczyć się od starszego, jak oszczędnie gospodarować. Ekonomiczne skutki wojny w regionie zrobią w rok to, czego ruchy „zero waste” nie zrobiły przez dekadę. To nie będzie nic przyjemnego, ale urealni wiele postaw Polaków. Wskaże też ścieżkę. I skończy z durnymi ekologicznymi biznesami, których celem było wyciągnięcie pieniędzy i wykreowanie potrzeb.