Po pierwsze, chodzi o odcięcie społeczeństwa i wojska od dostaw energii. Po drugie, chodzi o przejęcie źródeł energii – to jest jednak atom. Po trzecie, jest to już poważna prowokacja. Gdyby zakomunikowano światu, że doszło do jakiegoś uwolnienia materiału radioaktywnego, to ludność mieszkająca w promieniu kilkuset kilometrów byłaby jeszcze bardziej wystraszona niż jest teraz – mówi w rozmowie z Niezależna.pl Artur Dubiel ekspert ds. bezpieczeństwa i politolog z Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie.
Wojska rosyjskie ostrzelały (prawdopodobnie z czołgów) elektrownię jądrową w Zaporożu na Ukrainie. Jest to największy tego typu obiekt w Europie. Niezależna.pl zwróciła się do Artura Dubiela, eksperta ds. bezpieczeństwa i politologa z Wyższej Szkoły Bankowej w Chorzowie, autora podcastu „Na celowniku”, z pytaniem, czy jeśli doszłoby do poważnej awarii w elektrowni atomowej i nastąpiłoby uwolnienie materiału radioaktywnego do atmosfery, to czy NATO powinno stanowczo zainterweniować.
- Myślę, że w tych działaniach chodzi o coś innego niż prowokacja NATO. Widać wyraźnie, że Rosjanie atakują infrastrukturę, która może być używana przez wojsko, ale przede wszystkim służy społeczeństwu. To jest kolejny etap gwałtu, agresji na tym społeczeństwie. Wojska rosyjskie starają się odcinać dostęp do bieżącej wody, dostęp do gazu oraz do prądu. To jest druga elektrownia atomowa, która została zaatakowana
– mówi nam ekspert.
Artur Dubiel zaznacza też, że w jego opinii są trzy podstawowe założenia tego typu ataków.
- Po pierwsze, chodzi o odcięcie społeczeństwa i wojska od dostaw energii. Po drugie, chodzi o przejęcie źródeł energii – to jest jednak atom. Po trzecie, jest to już poważna prowokacja. Gdyby zakomunikowano światu, że doszło do jakiegoś uwolnienia materiału radioaktywnego, to ludność mieszkająca w promieniu iluś set kilometrów byłaby jeszcze bardziej wystraszona niż jest teraz. To też byłaby forma pewnego odstraszenia dla różnych wojsk. Niestety moim zdaniem plan Rosjan właśnie tak wygląda. Używają państwowego terroru
– wskazuje nasz rozmówca.
Dodaje również, że już wcześniej spodziewał się podobnych prowokacji, w momencie gdy atakowana była elektrownia w Czarnobylu.
- To są działania wymierzone w ludność na Ukrainie, ale też w społeczeństwa Zachodu, które będą czuły się coraz bardziej zagrożone. Powiem więcej – moim zdaniem dojdzie do takiej sytuacji, w której Rosjanie dokonają uwolnienia pewnej ilości materiału radioaktywnego, tak aby czujniki, które znajdują się w państwach sąsiadujących z Ukrainą wykryły jakieś zagrożenie. Wówczas do społeczeństw pójdzie informacja o niebezpieczeństwie i najprawdopodobniej wywoła to panikę i niepokój – mówi Artur Dubiel.