Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

NASZA RELACJA Z KIJOWA! „Ludzie są zdeterminowani bardziej niż na Majdanie, a dzisiaj mają broń”

Ludzie są zdeterminowani i widać u nich ogromną wolę walki. To nie będzie tak, że oni się poddadzą. Widzę to bardzo wyraźnie, tak jak widziałem to 8 lat temu na Majdanie; ich upór i ich wolę walki. Teraz widzę, że są zdeterminowani jeszcze bardziej. Tylko, że 8 lat temu, to oni mieli tylko kamienie i jakieś butelki z koktajlami mołotowa, a dzisiaj mają broń – mówi Konrad Falęcki, nasz reporter, który przebywa obecnie w Kijowie.

Spalone i ostrzelane samochody grupy Wagnera w dzielnicy Nivki w Kijowie
Spalone i ostrzelane samochody grupy Wagnera w dzielnicy Nivki w Kijowie
Konrad Falęcki

W obliczu rosyjskiej agresji, mieszkańcy stolicy Ukrainy przeżywają obecnie bardzo trudne chwile, bo zdobycie Kijowa jest jednym z głównych celów Putina. Podziemia budynków mieszkalnych, sklepów, gmachów instytucji oraz metro, stały się schronami, do których po usłyszeniu alarmu udają się mieszkańcy. 

Jak relacjonuje nam nasz reporter Konrad Falęcki, który przebywa obecnie w dzielnicy Nivki, położonej ok. 10 km na zachód od centrum Kijowa, wczoraj, po 48 godzinach kijowianie mogli wyjść z domu, ponieważ do tego czasu obowiązywał zakaz. - Masowo udali się do sklepów po żywność. W kolejkach było nie 100-200 osób, ale po tysiąc. Stali po kilka godzin, żeby cokolwiek kupić, uzupełnić zapasy - tłumaczy.

Podkreśla, że sytuacja jest bardzo napięta, a w blokach na osiedlu tworzą się grupy samoobrony, które z bronią w ręku w nocy patrolują okolice bloków i swoich posesji. - Rozdano bardzo dużo broni. Do wczoraj to było 28 tys. sztuk - dodaje.

Dziennikarz mówi nam, że widać dużo punktów kontrolnych złożonych z cywili. - To ta samoobrona z żółtymi opaskami na ramionach. Wojsko jest na linii frontu – wskazuje.

- Jesteśmy często kontrolowani, praktycznie na każdym takim kontrolnym punkcie, bo zwraca się uwagę na mężczyzn

- tłumaczy.

Jak mówi, w dalszym ciągu ludzie się zapisują do obrony terytorialnej. - Idzie syn z ojcem i stoją w kolejkach, żeby się zapisać. Stoją też w kolejkach rekruci i rezerwiści, którzy wracają do wojska - opowiada nam Konrad Falęcki.

- Ruscy są obecnie ok. 25 km od nas. W tym bloku, w którym my jesteśmy (to jest duży ośmiopiętrowy blok z kilkoma klatkami) jest ok. 300 mieszkań; tu na miejscu jest teraz ok. 200 osób. W nocy schodzą do piwnic i tam nocują, bo co jakiś czas są alarmy przeciwrakietowe. My też schodzimy, ale jesteśmy na parterze, gdzie jest zorganizowany punkt medyczny

- wyjaśnia nasz rozmówca.

- Do naszego gospodarza przyjechali bracia z Zakarpacia, żeby też walczyć. Jeżeli tutaj przyjeżdżają, żeby tu być, żeby walczyć, rzucać koktajlami mołotowa, czy strzelać, to bardzo dużo znaczy. Ludzie są zdeterminowani i widać u nich ogromną wolę walki. To nie będzie tak, że oni się poddadzą. Widzę to bardzo wyraźnie, tak jak widziałem to 8 lat temu na Majdanie; ich upór i ich wolę walki. Teraz widzę, że są zdeterminowani jeszcze bardziej. Tylko, że 8 lat temu, to oni mieli tylko kamienie i jakieś butelki z koktajlami mołotowa, a dzisiaj mają broń

- przyznaje Konrad Falęcki, dodając, że kijowianie mają też przygotowane koktajle mołotowa, w niemal każdym bloku na osiedlu. 

Niespełna kilometr od miejsca gdzie mieszka, wczoraj została rozbita grupa sabotażystów, prawdopodobnie „Wagnerowców”., którzy jechali autobusem, bo jak twierdzi, „oni, ale także rosyjscy żołnierze, takimi autobusami się przemieszczają”. - Tak podawała strona ukraińska. Kilku z nich zginęło i bardzo wielu rannych zostało wziętych do niewoli. Ze względu na różnego rodzaju sabotaże ta atmosfera tutaj jest napięta - dodaje.
Pytany jak wygląda kwestia mediów, mówi, że tam gdzie przebywa „woda jeszcze jest”, ale w dzielnicy obok już jej nie ma. - Więc wczoraj nalewaliśmy sobie wody do wanny na wszelki wypadek - opisuje nasz reporter.

- Wiemy, że armia rosyjska się zbliża. Niby jest cały czas w tej samej odległości 20-25km od Kijowa, ale warto zwrócić uwagę, że teraz wchodzą już doborowe jednostki, a nie jak na początku, gdzie byli młodzi rekruci, 18-20-latkowie, jak w Chersonie. Teraz już wchodzi regularna armia i to widać

- przyznaje.

- Nasz gospodarz twierdzi, że to taka taktyka. Najpierw się wysyła jednostki słabsze, żeby rozpoznać bojem, a teraz to się zmienia, więc będzie coraz bardziej gorąco - dodaje dziennikarz.

Podkreśla, że mimo iż wokół trwa wojna, Ukraińcy są „na ogół spokojni”. - Widać tu spokój i upór. Oni nie są nerwowi. Jak przyjdzie walczyć, to po prostu staną i zginą na rogu swojego bloku, strzelając do piechoty, czy rzucając butelkę z benzyną - ocenia.

- Ruskie uderzenie idzie z północnego zachodu od strony Buczy. Nivki są dzielnicą Kijowa, która leży 15-16 km za Buczą. Droga żytomierska, ewentualnego naszego odwrotu jest chyba odcięta, więc w razie ewakuacji będziemy musieli znaleźć jakieś inne rozwiązanie 

- kończy swoją relację nasz reporter.

 



Źródło: niezalezna.pl

Przemysław Obłuski