Przez przypadek natrafiłem na rozmowę z wybitnym polskim filozofem, logikiem i sowietologiem o. Józefem M. Bocheńskim (1902–1995), rektorem Uniwersytetu we Fryburgu, autorem m.in. „Stu zabobonów” czy „Katastrofy pacyfizmu”, przeprowadzoną niedługo przed jego śmiercią, w której stawia diagnozę cywilizacji zachodniej. Mówi: „Nasza cywilizacja żyje, ale jest bardzo ciężko, śmiertelnie chora”. Jaki jest przebieg tej choroby?
Najpierw pojawia się kryzys religii. Następuje po nim sceptycyzm teoretyczny – powątpiewanie w istnienie i poznanie prawdy. Kolejnym etapem jest rozkład moralny. A wreszcie dokonuje się dezintegracja społeczna. Czy nie jesteśmy świadkami trwającego na Zachodzie od dziesiątków lat takiego właśnie procesu cywilizacyjnego? Ojciec Bocheński uważa, że cywilizacja zachodnia musi umrzeć. Czy rzeczywiście musi? Poeta Friedrich Hölderlin pisze: „Jednak tam, gdzie jest niebezpieczeństwo, rośnie także to, co niesie ratunek”. A może ratunek przyjdzie z naszej części Europy, z Trójmorza?