To szokująca propozycja – tak o przedstawionych przez rząd zmianach w systemie emerytalnym mówi "Gazecie Polskiej Codziennie” prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów. Jego zdaniem, w sytuacji, gdy ukryte zobowiązania państwa wobec przyszłych emerytów wynoszą obecnie już 3 bln zł, likwidacja OFE grozi demontażem systemu, który miał zwiększyć bezpieczeństwo Polaków.
Zakaz inwestowania przez otwarte fundusze emerytalne w obligacje skarbu państwa, dobrowolność uczestnictwa w OFE oraz możliwość podzielenia składki między ZUS i fundusz emerytalny, ale do OFE mogłoby trafić tylko 2 proc. z liczącej w sumie 19,54 proc. składki – to trzy warianty zmian w systemie emerytalnym, jakie przedstawili wczoraj minister finansów i wicepremier Jacek Rostowski oraz minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz.
Najbardziej zaskakuje propozycja likwidacji tzw. części obligacyjnej OFE. Do tej pory fundusze – w trosce o bezpieczeństwo składek przyszłych emerytów – tylko część aktywów mogły inwestować na giełdzie. Resztę pieniędzy lokowały w mniej ryzykowne inwestycje, głównie w państwowe papiery dłużne, czyli obligacje. Proponowana przez rząd zmiana w rezultacie oznacza, że
100 proc. kapitału OFE będzie inwestowane w ryzykowne instrumenty finansowe, m.in. w akcje spółek giełdowych.
– To dziwna, wręcz szokująca propozycja. Normalnie ministrowie finansów są zadowoleni, że ktoś chce kupować skarbowe papiery. Nasz rząd zamierza jednak wprowadzić zakaz ich kupowania przez OFE. To stawia fundusze w roli ryzykownych graczy, przez co składki przyszłych emerytów mogą być zagrożone – komentuje dla „Codziennej” prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów, obecnie główny ekonomista Business Centre Club.
Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Marek Michałowski