W ciągu dekady przybyło ponad 1,8 mln osób w grupie wiekowej 60+, a tym samym już co piąty mieszkaniec naszego kraju ma powyżej 60 lat. Niestety, widać jednoznacznie, że nasz kraj się zwija, a my nie mamy wciąż planu na to, jak przełamać demograficzną niemoc. Ponoć za trzy dekady ma nas być o jedną trzecią mniej. Tymczasem hulają po kraju aborcjoniści i innej maści odrażające organizacje, które wmawiają, że dzieci to przeżytek albo że emitują CO2 do atmosfery. Ostatnio sięgnąłem po książkę Bernarda Newmana „Rowerem przez II RP”. To reportaż Anglika, który objechał Polskę w 1934 roku, obserwując codzienne życie i pokazując absurdy tamtejszych czasów. Książkę czyta się lekko i można się przerazić, jak zacofanym krajem byliśmy. Autor narzeka na nieprzejezdne drogi i wszędobylską biedę. Zauważa, że Polska ma 25 tys. samochodów w czasie, gdy w Anglii liczba ta przekracza już 1,6 mln. Z drugiej strony nie ma wątpliwości, że Polska stanie się potęgą. Uważa, że kluczem jest demografia. „Wskaźnik wzrostu populacji dla Francji wynosi tylko 1,5 na 1000 osób rocznie – i wkrótce zacznie się zmniejszać, póki nie stanie się wartością ujemną. Polski wskaźnik wzrostu wynosi 13,7 i prawdopodobnie się zwiększy. Ludność Polski licząca 34 mln osób zbliży się w 1950 roku do 60 mln. Do tego czasu Francuzów będzie znacznie mniej niż 40 mln, Anglików zaś tylko trochę więcej” – pisze Newman. Nic z tych prognoz się nie sprawdziło, bo nikt nie przewidział, że po hekatombie I wojny światowej ktoś zorganizuje drugą, jeszcze większą. Mam nadzieję, że i obecne zapowiedzi się nie sprawdzą, a my nie zwiniemy się tak szybko. Trzeba jednak stale myśleć nad polityką społeczną i przyjąć jasny plan ułatwień dla rodzin.
Najlepiej ponad podziałami politycznymi.