Rolnik to ma trudne życie. Wstaje wcześnie rano, aby być w Warszawie na wywiadzie w Tok FM. Później w programie Onet Rano musi się gnieść w jednym aucie z Tomaszem Sekielskim. W tzw. międzyczasie udziela wywiadu w Radiu Łódź. Kiedy już prawie nie ma siły gadać, musi się jeszcze zmobilizować, aby błyszczeć w „Szkle kontaktowym” w TVN24. Co ja bredzę?
To przecież wymarzony kalendarz dla medialnej gwiazdki, a nie dla ciężko pracującego polskiego chłopa. Tymczasem tak wczoraj wyglądał dzień Michała Kołodziejczaka, lidera Agrounii. Ten wiejski watażka jest już dzisiaj na wszystkie sposoby promowany w antypisowskich mediach. Wydaje się, że to próba szybkiego stworzenia alternatywy dla PiS na wsi. Chyba anty-PiS nadal spodziewa się wyborów w perspektywie kilku miesięcy. Adrenalina Agrounii jest potrzebna, bo ruch próbowano budować oddolnie, ale okazało się, że rolnicy dość szybko się na Kołodziejczaku poznali. Potrzeba więc zbudować partię chłopską odgórnie. Oczywiście nie będzie to byt trwały. Może nawet nie uda się mu wejść do Sejmu. Jednak każdy głos odebrany na wsi działa na korzyść salonu i powrotu do tego, aby było tak, jak było.