Służby białoruskie porządkują miejsce po opuszczonym koczowisku w pobliżu przejścia granicznego w Bruzgach. Poinformowała o tym polska Straż Graniczna, publikując nagranie z polsko-białoruskiej granicy. Ponadto Mińsk chce… wznowienia ruchu na przejściu granicznym Kuźnica-Bruzgi. A sam Alaksandr Łukaszenka przyznał publicznie, że jest „absolutnie możliwe”, iż jego wojska pomagały migrantom przedostać się do Polski.
Straż Graniczna opublikowała na swoim profilu na Twitterze materiał wideo pokazujący miejsce, w którym jeszcze wczoraj koczowała duża grupa migrantów. Na filmie widać ciężki sprzęt, którzy uprząta gruz. Obok stoi samochód ciężarowy załadowany kłodami i konarami drewna.
Materiał filmowy jest opatrzony wpisem: „Służby porządkują dziś miejsce po opuszczonym koczowisku w pobliżu przejścia granicznego w Bruzgach”.
Służby białoruskie🇧🇾 porządkują dziś miejsce po opuszczonym koczowisku w pobliżu przejścia granicznego w Bruzgach.#zgranicy pic.twitter.com/eHLeWqJts1
— Straż Graniczna (@Straz_Graniczna) November 19, 2021
Ponadto dziś białoruska strona stwierdziła oficjalnie, że chce… przewrócenia ruchu na przejściu granicznym gdzie toczyły się walki migrantów z polskimi służbami.
Dziś polska Straż Graniczna opublikowała na swojej stronie komunikat, z którego wynika, że gen. dyw. Praga uzyskał odpowiedź ze strony Białorusi. „Strona białoruska chciałaby wznowienia ruchu w przejściu granicznym Bruzgi - Kuźnica Białostocka. Równocześnie deklaruje, że nie ma już tam osób, które mogłyby stanowić zagrożenie dla polskich służb” - wskazano.
Szef białoruskich służb granicznych gen. Anatolij Lappo podkreślił, że większość obcokrajowców rozmieszczono w centrum transportowo-logistycznym „Bruzgi”, a pozostali wylecieli w czwartek lotem ewakuacyjnym z Mińska do Iraku. Zadeklarował jednocześnie, że białoruscy pogranicznicy podejmują wszelkie niezbędne środki, aby uregulować sytuację z obcokrajowcami w rejonie drogowego przejścia granicznego. Jednocześnie strona białoruska zaznaczyła, że jest gotowa do wznowienia na tym przejściu ruchu.
O dziwo „olśnienia” dostał nawet sam dyktator Białorusi, publicznie stwierdzając, że „jego wojska pomagały migrantom przedostać się do Polski”.
- Myślę, że jest to absolutnie możliwe. Jesteśmy Słowianami. Mamy serca. Nasi żołnierze wiedzą, że migranci jadą do Niemiec. Może ktoś im pomagał. Nawet nie będę się temu przyglądał
- powiedział Łukaszenka w wywiadzie na wyłączność udzielonym brytyjskiej stacji BBC w pałacu prezydenckim w Mińsku.
Zaprzeczył jednak, by zapraszał tysiące migrantów na Białoruś, by sprowokować kryzys graniczny. - Powiedziałem im, że nie zamierzam zatrzymywać migrantów na granicy, przetrzymywać ich na granicy, a jeśli od teraz nadal będą przyjeżdżać, to i tak ich nie zatrzymam, bo oni nie przyjeżdżają do mojego kraju, oni jadą do waszych. To właśnie miałem na myśli. Ale ja ich tu nie zapraszałem. I szczerze mówiąc, nie chcę, żeby jechali przez Białoruś - przekonywał Łukaszenka.