Paulo Sousa zawiódł na całej linii. W decydującym meczu o rozstawieniu w barażach, które zawsze daje większe szanse na wygraną i trafienie na słabszego rywala, pozwolił sobie poeksperymentować. Nie wiadomo, dlaczego Robert Lewandowski opuścił spotkanie z Węgrami, a zagrał ze słabiutką Andorą.
Kibice nie rozumieją, dlaczego w tak istotnym meczu nie wystąpił również znajdujący się w znakomitej formie Przemysław Frankowski. Czy Zieliński, podobnie jak Glik, też musiał odpoczywać przez większą część tego kluczowego starcia? Na te pytania Sousa nie odpowiedział, mało tego – nie ma sobie nic do zarzucenia. Polscy kibice mają prawo być wściekli, bo reprezentacja na własne życzenie skomplikowała sytuację – na dodatek tracąc kuriozalne bramki. Za kadencji nowego trenera potrafiliśmy wygrać tylko z Albanią, Andorą i San Marino – to poważny dzwonek alarmowy.