Stawianie tych granic to konieczność – Komisja Europejska próbowała przeprowadzić na Polsce test, czy uda się trwale wprowadzić podział na Europę dwóch jakości. Jednej – grupującej starych i najsilniejszych członków – wolno więcej, drugiej, tej traktowanej często z góry i nowej w strukturach EU – zdecydowanie mniej. Polska dobitnie powiedziała: „Nie pozwalam”. I mimo działań wewnętrznej targowicy, opozycji zdolnej w zamian za wysokie pensje i partykularne interesy działać z każdym wrogiem suwerennej i silnej Rzeczpospolitej – a przez to właśnie tak ustosunkowanej w środowiskach politycznych, którym silna Polska nieco przeszkadza – udało się to „nie pozwalam” przeprowadzić. Nikt nie ma już wątpliwości, że pieniądze z Krajowego Programu Odbudowy trafią do Polski, a groźby ich blokowania były elementem dyskusji w ramach sporu kompetencyjnego miedzy TSUE i KE a Polską. Z tym, że ta dyskusja nie była zwykłą debatą, lecz nadzwyczajnym sporem demaskującym role i intencje różnych jego uczestników. Decydujący moment w historii UE polega między innymi na tym, że chyba po raz pierwszy tak jednoznacznie zabrzmiała żądza podporządkowania sobie kraju członkowskiego i zneutralizowania w nim wyniku wolnych wyborów, wyrażona przez niemieckie elity polityczne. Do pewnego stopnia przerabiali to już Grecy i Włosi, ale zmiany polityki finansowej czy nawet rządów były w mniejszym lub większym stopniu skutkiem działań Brukseli i Berlina. Ale tak jasno zdefiniowanego celu, jaki przy okazji sporu z Polską został postawiony przez m.in. Ursulę von der Leyen czy Webera podczas debaty w Parlamencie Europejskim, chyba jeszcze nie było. Wprost sformułowano tezę (pod płaszczykiem haseł o „praworządności”), że Polska wchodząc do Unii zrzekła się suwerenności, zrezygnowała z tego, że o kierunku jej rozwoju będzie decydowało się na drodze demokratycznej – i że wolno jej drastycznie mniej niż innym krajom. Co więcej, to, co może jako kraj, ma być orzekane zewnętrznie, właśnie przez instytucje europejskie, kontrolowane przez najsilniejsze państwa. To, co zobaczyliśmy w zajadłych wystąpieniach parlamentarzystów w Brukseli, kilka dni wcześniej w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” przewidział Jarosław Kaczyński. Oto ich dalekosiężny cel – stworzenie superpaństwa, niedemokratycznego i z hierarchizacją narodów, gdzie Polakom można mniej. Cisza, jaka zapadła po cytatach z orzeczeń Trybunałów Konstytucyjnych różnych państw, przedstawionych przez premiera Morawieckiego i mówiących to samo, co orzekł ponownie polski Trybunał, była symboliczna.
Ta debata była też straszna przez wymiar naszej krajowej historii. Gdy byli działacze PZPR rzucali w twarz byłemu działaczowi Solidarności Walczącej zarzuty kłamstwa czy twierdzili, że wstyd im z jego powodu – i czynili to na forum Parlamentu Europejskiego wolnej Europy, do której tak bardzo chcieliśmy trafić w czasach, gdy Belka z Cimoszewiczem służyli moskiewskiej władzy. To jest dopiero chichot losu, wyśmiewający boleśnie nasze ówczesne, z lat upadającego PRL, marzenia. Pamiętam ten moment – 1 kwietnia 2004 roku – gdy na placu Piłsudskiego warszawiacy cieszyli się z wejścia Polski do UE. Byłam tam, obok spontanicznie zebranego tłumu, gdy za barierkami pilnowanymi przez służby świętowali i przemawiali politycy SLD. Był to już schyłek ich rządów i po aferze Rywina wydawało się, że idą w zapomnienie, więc nikt nie przywiązywał większego znaczenia do ich słów. Teraz, dzięki Platformie Obywatelskiej, reprezentującej te same co tamci interesy, która wprowadziła ich z niebytu na europejskie salony, mają czelność – proszę o wybaczenie, ale nazwę rzecz po imieniu – a zatem te stare komuchy mają czelność obrażać polskiego premiera, syna jednego z najbardziej wybitnych działaczy antykomunistycznej opozycji. Tym ma być ta nasza wyśniona Europa?
Wygląda na to, że – za sprawą taktyki, jaką obrali lider PiS Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki – uda się z tych opresji wyjść suchą nogą. Ale jeśli Niemcy będą nadal forsować projekt superpaństwa zbudowanego na ich modłę, to trzeba poważnie zacząć się martwić o los Unii Europejskiej. I tym szybciej i mocniej budować silną gospodarczo i militarnie Polskę.