Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Taryfikator według Drakona

Wielka wojna z kierowcami wkracza w ostateczną fazę. Zapoznałem się z tzw. nowym taryfikatorem punktów karnych i dochodzę do wniosku, że kolejnym krokiem może już być tylko kompletny zakaz ruchu drogowego.

Rozmiar kar i ich dokuczliwość przekracza wszelkie wyobrażalne granice, a świadomość, że za półtora wykroczenia można stracić prawo jazdy, przejmuje grozą. Co gorsza, idę o zakład, że jeśli idzie o zmniejszenie liczby wypadków, efekty będą niewspółmierne do kar. Historia uczy, że po przekroczeniu granicy rozsądku strach przestaje działać. Jedyne zyski w sprawie odniosą być może samorządy. Reszta straci. Nie tylko ludzie pozbawiani prawa jazdy, często w efekcie ledwie dwóch pomyłek w ciągu dwóch lat, ale również ich rodziny, gdy samochód jest środkiem zarabiania pieniędzy. Nie trzeba mieć specjalnej wyobraźni, żeby przewidzieć też gwałtowny wzrost skali korupcji. Ludzie zamożni będą gotowi zapłacić KAŻDĄ sumę, żeby się wybronić. Zwiększy się także łamanie prawa. Masowe zabieranie prawa jazdy sprawi, że tysiące, a nawet miliony obywateli zaczną jeździć, nie oglądając się na dokument, wychodząc ze słusznego założenia, że wszystkich i tak nie skażą. Gdyby policji naprawdę zależało na ograniczeniu wypadków, to nie czaiłaby się w krzakach przy prostej drodze, gdzie noga kierowcy sama naciska gaz, a zajęła się profilaktyką. Np. tropieniem piratów chwalących się w sieci i wyłapywaniem ich na podstawie monitoringu, tymczasem nie sposób jest złapać jednego skazanego pirata i doprowadzić go do więzienia! Zagrożeniem nie jest facet po dwóch piwach, lecz zamroczony gość z 3 promilami i samochodem naładowanym po brzegi rówieśnikami. Ale to już wymaga wysiłku, a kto chce się wysilać? Cała nadzieja, że w Sejmie znajdzie się dość posłów trzeźwych – w najszerszym znaczeniu tego słowa – i uwalą projekt. Ze swojej strony w imieniu wyborców ostrzegam tych, którzy myślą, że eskalując bezmyślnie kary, dobrze przysłużą się komukolwiek.

 



Źródło: Gazeta Polska

Marcin Wolski