Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

III RP zbrodniarzami stoi

Wciąż nieukarany mord na Pyjasie i salon „autorytetów dziennikarskich”, pokroju Paradowskiej, powtarzający esbeckie kłamstwa w tej sprawie. Uniewinnienie krwawego Kociołka. Istny festiwal ocieplania wizerunku komunistycznego dyktatora Jaruzelskiego.

Wciąż nieukarany mord na Pyjasie i salon „autorytetów dziennikarskich”, pokroju Paradowskiej, powtarzający esbeckie kłamstwa w tej sprawie. Uniewinnienie krwawego Kociołka. Istny festiwal ocieplania wizerunku komunistycznego dyktatora Jaruzelskiego. W końcu – bezkarność za korupcję. Oto krajobraz Polski. A gdy trzecia władza III RP zajmuje się tropieniem totalitaryzmu opozycji, obywatel dostaje od niej jasny sygnał. Trzymanie z możnymi postkomunistycznego systemu zapewni bezkarność każdemu.

We wtorek minęła 36. rocznica zamordowania studenta Stanisława Pyjasa. Jest to zbrodnia wciąż nierozliczona, w sprawie której w wolnej Polsce wciąż się mataczy i zaciera ślady. Na jej przykładzie widać niezdolność instytucji państwowych do właściwego osądzenia PRL oraz to, że wciąż reprodukują się sitwy z czasów komunizmu, gotowe z prawa uczynić groteskę – byle chronić swoich. System III RP ukrywaniem zbrodni stoi.

Salon powtarza esbecką propagandę

Stanisław Pyjas był działaczem opozycyjnym, studentem filologii polskiej i filozofii. Na kilka dni przed juwenaliami znaleziono jego ciało przy ul. Szewskiej 7 w Krakowie. Szybko okazało się, że student został zakatowany przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa. W niewyjaśnionych do dziś okolicznościach zginęło kilku kluczowych świadków mogących naszkicować przebieg całego zdarzenia. W wolnej Polsce sprawcy zbrodni nie zostają ukarani. Więcej, w 2011 r. zespół biegłych pod przewodnictwem Barbary Świątek wydaje ekspertyzę oględzin ciała Pyjasa (mimo że po tak długim czasie właściwie nie zachowują się ślady pobicia), która powtarza esbeckie fałszywki, odrzucone jako nie do obrony nawet przez organa sądownicze PRL – o śmierci z powodu upadku. Co symptomatyczne, salonowi dziennikarze z radością podchwytują ten „news”. Janina Paradowska, autorytet dziennikarski III RP, z radością wracając do znanych sobie czasów, powtarza esbeckie wrzutki i nie omieszkuje stwierdzić, że nareszcie znamy prawdę o śmierci Pyjasa. Cezary Michalski, w tym czasie wysługujący się postkomunistycznym oligarchom, uderza w podobne tony.

Podczas gdy wciąż nikt nie odpowiedział za morderstwo Stanisława Pyjasa, inni mordercy PRL są uniewinniani w majestacie prawa, mimo że ich udział w zbrodniach jest niepodważalny.

Pobici na śmierć za pomocą czołgów

Po 18 latach od skierowania aktu oskarżenia Sąd Okręgowy w Warszawie ogłosił wyrok wobec trzech osób (początkowo było ich 12) w sprawie masakry robotników w roku 1970 na Wybrzeżu. Ówczesny wicepremier PRL Stanisław Kociołek (zwany „katem Trójmiasta”) został uniewinniony. Dwóm wojskowym Mirosławowi W. i Bolesławowi F. zasądzono symboliczne kary. Dochodzi do kuriozalnej sytuacji – najpierw w orzeczeniu sąd uznaje, że Kociołek nie nakłaniał robotników do „przyjścia” do pracy podczas wydarzeń Grudnia’70 (była to wojskowa prowokacja – do udających się do zakładów pracy ludzi wojsko otworzyło ogień), ale jej „podjęcia”. Więc o co się czepiać Kociołka? Wątek zgody Kociołka na strzelanie do robotników nie został właściwie podjęty. Jeszcze bardziej groteskowo potraktowani zostali jego pomocnicy. Okazało się, że odpowiadają oni za pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Sądowi nie przeszkadzał fakt, że pobicie to dokonało się za pomocą czołgów i karabinów.

Można jednak stwierdzić, że jak na standardy III RP „kat Trójmiasta” i jego pomocnicy mają pecha. Nie udało im się jednak osiągnąć statusu celebrytów i mężów stanu – jak ma to miejsce w wypadku PRL-owskiego dyktatora, Wojciecha Jaruzelskiego.

Jaruzelski lubi małe kotki

Ostatnio nasze media serwują nam istny festiwal ocieplania wizerunku Jaruzelskiego. Na pierwszy front wysunięto jego córkę. Gości ona właściwie we wszystkich mainstreamowych mediach. Ostatnio np. u Tomasza Lisa. Wiele mogliśmy się o Jaruzelu dowiedzieć. Że tatuś się męczył, że tatuś był przytłoczony brzemieniem, że tatuś jest źle osądzany. A jego kochająca córka, mimo ciężkiego startu i nienawiści nienawistników, którzy nie chcą się od tatusia odczepić, wybiła się na swoje i robi karierę. Zapewne, gdyby program potrwał trochę dłużej, niezawodny Tomasz Lis i jego dociekliwe dziennikarstwo odkryłoby przed nami także tak fundamentalne fakty jak to, że Jaruzelski lubi małe kotki i pieski, i dzieci, i kwiatki.

Jest to typowe rozmywanie odpowiedzialności zbrodniarza poprzez pokazywanie jego „prywatnej strony”. Toć to taki człowiek jak my, zdaje się krzyczeć Tomasz Lis, salon i córka Jaruzela. Popełnił błędy, ale bez przesady. Któż ich nie popełnia? A przy tym jaki kompetentny – zaprasza go w końcu sam Komorowski na posiedzenia BBN jako eksperta. I przy tym szykowny – te czarne okulary i garnitur, nie przypadkiem znalazł się na okładkach lifestyle’owych magazynów dla mężczyzn. A że przy okazji ten sowiecki żołdak, by zachować władzę i zrobić dobrze swoim panom z Moskwy, zamordował dziesiątki istnień ludzkich? Lis, wymiar sprawiedliwości III RP i Komorowski nie przejmują się takimi szczegółami.

Jakie państwo, taki obywatel

Większość filozofów politycznych uznaje system sprawiedliwości danej zbiorowości za konieczne dopełnienie człowieczeństwa jej członków. Już od czasów Platona czy Arystotelesa prawo postrzegane jest jako niezbędny element systemu politycznego, tworzący przestrzeń, w której człowiek staje się, w relacji do tego, kto rządzi, bądź niewolnikiem, pseudoobywatelem, bądź jednostką pewną i świadomą swoich praw. Dlatego wraz z degeneracją prawa następuje też, przynajmniej w części, degeneracja obywatela. Każde państwo tworzy bowiem obywatela na swój obraz i podobieństwo. A złe państwo usiłuje stworzyć złego obywatela.

Mimo absolutnie różnej kwalifikacji czynów popełnionych przez krwawego Kociołka, Jaruzelskiego, morderców Pyjasa, czy Sawickiej , której wina na ich tle jest znikoma, państwo wysyła ten sam sygnał. Społeczeństwo ma nie tylko zrozumieć, że PRL nie był taki zły. Ma zrozumieć, że istnieją grupy bezkarnych, którzy mogą wszystko. W tym momencie spotyka się niesprawiedliwość systemu Platformy ze źródłowymi grzechami transformacji ustrojowej, która stworzyła III RP – czyli brakiem dekomunizacji. Tak oligarchowie postkomunistyczni, jak i nowy, dokooptowany narybek beneficjentów obecnego obozu władzy chcą wtłoczyć do głów obywateli jedno. Wrażenie, że nikt ich nie ochroni, gdy grupa bezkarnych ich okradnie, a nawet zamorduje. Że bezkarni mogą liczyć na wsparcie autorytetów i mediów. Że wymiar sprawiedliwości to kumple i znajomi rządzących Polską sitw. A jedyne, co pozostaje obywatelowi, to albo z nimi nie zadzierać, albo do nich dołączyć. W tym kontekście wręcz opłaca się zbrodniarzy stawiać na widoku. Niech obywatel widzi tę nietykalność. Niewiele się więc nie zmieniło od czasów transformacji. Władza i wymiar sprawiedliwości, reprodukując patologie z czasów PRL, stwarza przestrzeń do rozwoju w społeczeństwie najgorszych zachowań: konformizmu, tchórzostwa, brutalności, cwaniactwa. Państwo wciąż przypomina obywatelowi jedno – III RP na zbrodni jest ufundowana i jej sprawców jest gotowa chronić. Mimo że minęło ponad 20 lat od momentu transformacji, nadal ten sam PRL-owski bagaż ciągnie nas w stronę wschodniego rozumienia relacji władza–obywatel.

Jednak każda akcja wywołuje reakcję. Widać to szczególnie po masowym oburzeniu w internecie ostatnimi wyrokami sądów III RP, czy to w sprawie Kociołka, czy Sawickiej. Jak widać, im bardziej system III RP będzie się oddalał od elementarnej moralności naszej wspólnoty, od jej tradycyjnych cnót, im bardziej jego wyroki będą ostentacyjne i godzące w elementarny zdrowy rozsądek, tym bardziej będzie rosnąć wspólnota ludzi nieutożsamiających się z tym państwem. Rozumiejących też, że każdy taki wyrok nie przybliża nas, ale oddala od standardów europejskich i życia w normalnym, dostatnim kraju. I nie daruje ani zbrodniarzom, ani ich pomagierom.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Dawid Wildstein