NASZA KORESPONDENCJA Z NIEMIEC! Dopiero po kilkudziesięciu latach niemiecka opinia publiczna dowiaduje się prawdy o obliczu lewicowego guru Daniela Cohn-Bendita. Opiniotwórcze media, pomimo ciągłych prób utajnienia, po raz pierwszy informują o jego wywodach dotyczących skandalicznych kontaktów z dziećmi.
Ujawnienie wielu wypowiedzi Daniela Cohn-Bendita z lat 70-tych, które uprawdopodobniają jego skłonności pedofilskie, spowodowały w Niemczech ostrą falę krytyki. Atmosfera wokół lewicowego guru staje się gęsta, padają coraz odważniejsze pytania o jego skłonności seksualne w stosunku do dzieci. Sam Cohn-Bendit zdaje sobie sprawę z atmosfery i rezygnuje z występów publicznych. Najpierw odwołał przyjazd do Polski na konferencję do Wrocławia, później odmówił odebrania medialnej francusko-niemieckiej nagrody, bowiem – jak tłumaczył – nie chce, aby jego osoba była wykorzystywana w najbliższej kampanii wyborczej w Niemczech.
- Mogę żyć również bez tej nagrody, ja wiem co tak naprawdę zrobiłem dla Niemiec i Francji – powiedział Daniel Cohn-Bendit.
Czas na prawdę
Znana dziennikarka Bettina Roehl w rozmowie z portalem niezalezna.pl przyznaje, że debata o pedofilskich skłonnościach Cohn-Bendita staje się faktem, a niemiecka prasa, co prawda dopiero teraz, ale na poważnie zaczęła zajmować się jego kontrowersyjnymi wypowiedziami. Artykuły w niemieckim „Frankfurter Algemeine Zeitung”, „Der Spiegel”, „Die Welt” i innych są pierwszą próbą zajęcia się podejrzanymi kontaktami z dziećmi, o których sam opowiadał.
- W niemieckiej prasie już od dziesiątków lat obowiązuje zasada, że lewicowe ikony takie jak Cohn-Bendit, czy Joschka Fischer są nietykalni – powiedziała nam Roehl, dodając, że jeżeli pojawi się o nich jakikolwiek negatywny materiał prasowy, to zaraz mainstreamowi dziennikarze rozpościerają nad ich głowami aureolę świętości, która ma przykryć ciemne strony. Jej zdaniem niemieckie media i większość tutejszych dziennikarzy nie musi być nawet proszona o ochronę lewaków, bowiem robi to z własnej woli.
Czy uda się ukryć prawdę?
Dziennik FAS ujawnił, że
na polecenie partii Zielonych zablokowano dostęp do archiwów z dokumentami o przeszłości Cohn-Bendita i to aż do 2031 roku. Dla Bettiny Roehl nie jest niczym dziwnym, że podjęto takie decyzje.
- Nikt nie byłby zainteresowany ujawnieniem spraw, które mogą mu po prostu zaszkodzić. Poza tym dla lewicowych partii, skąd wywodzi się Cohn-Bendit, oraz dla mainstreamowych mediów, kwestia pedofilii nie jest tematem ani tak istotnym, ani tak kryminalnym – powiedziała Roehl i dodała że jednak przyznanie się do kontaktów z dziećmi, nawet dla liberalnego środowiska lewackiego, jest powodem do wstydu, czego dowód dał
prezydent Federalnego Trybunału Konstytucyjnego Andreas Vosskuhle z SPD, który odmówił wręczenia Cohn-Benditowi nagrody Theodor Heussa i wygłoszenia laudacji. Bettina Roehl ma nadzieję, że być może już nadszedł czas, aby partia Zielonych poważnie zajęła się kwestią pedofilii we własnych szeregach.
Hamburski tygodnik „Der Spiegel” pisząc o Danielu Cohn-Bendit twierdzi, że jego ostatnie decyzje o rezygnacji z wystąpień publicznych, jak odmowa przyjęcia niemiecko-francuskiej nagrody medialnej, powodują jeszcze większe medialne zainteresowanie jego osobą.
Przyjaciele w Polsce?
Daniel Cohn-Bendit ma zwolenników także wśród części polskich mediów, np. w Gazecie Wyborczej, której redaktor naczelny Adam Michnik jest – według ogólnie znanej wiedzy – jego przyjacielem.
I nie znajdziemy na łamach GW kompromitujących tego lewackiego polityka stwierdzeń napisanych przez Daniela Cohn-Bendita w 1976 roku:
„Długo miałem ochotę pracować z dziećmi. W 1972 roku złożyłem podanie o pracę w alternatywnym przedszkolu we Frankfurcie nad Menem. Pracowałem tam ponad dwa lata. Mój nieustanny flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały, jak mnie podrywać. Rzecz jasna niejedna z nich przygląda się rodzicom, kiedy się pieprzą. Kilka razy zdarzyło się, że dzieci rozpięły mi rozporek i zaczęły mnie głaskać. Ich życzenie było dla mnie problematyczne. Jednak często mimo wszystko i ja je głaskałem”.
Internet pełen jest także innych jego wypowiedzi, ale nie wszystkie nadają się do powtórzenia.
Źródło: niezalezna.pl
Waldemar Maszewski,Hamburg