Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Wyjście awaryjne

Coraz większa presja polityczna ze strony Niemiec stawia Polskę w szachu. Jedynym wyjściem jest budowanie silnych struktur współpracy politycznej i gospodarczej w ramach Trójmorza, które stanie się ważną kartą przetargową w Unii Europejskiej.

Grozi nam utrata niepodległości. Sprawa jest śmiertelnie poważna” – powiedział w jednym z ostatnich wywiadów jeden z europosłów. Można by było przejść obok tych słów obojętnie, gdyby autorem powyższej tezy nie był prof. Ryszard Legutko, wybitny filozof i przedstawiciel Polski w europarlamencie, który prezentuje bardzo wnikliwe i szerokie spojrzenie na sprawy polityki międzynarodowej. 

Ku utracie niepodległości?

− Stoimy przed sytuacją możliwej niemal całkowitej utraty niepodległości, ponieważ tak działa system europejski i zmiany, jakie są planowane, jeszcze bardziej to pogłębią. Wszelkie decyzje będą podejmowane poza nami, a nasza rola będzie tylko taka, żeby to popierać – mówi europoseł Prawa i Sprawiedliwości. Wskazuje na ostatnie kroki podejmowane przeciwko naszemu krajowi − domaganie się przez Komisję Europejską wstrzymania wypłat samorządom, które podejmują uchwały chroniące rodzinę, czy sprawa skazania ks. Oko w Niemczech pod zarzutem mowy nienawiści. To oczywiście nie wszystko, Parlament Europejski chce wstrzymać środki z Funduszu Odbudowy przeznaczone dla Polski pod pretekstem nieprzestrzegania zasad praworządności. Widać, że nawet rząd premiera Morawieckiego jest w tej kwestii gotowy na kapitulację i pewne ustępstwa. 

Jest to postawa, przed którą ostrzega prof. Legutko, prezentowały ją bowiem poprzednie gabinety, m.in. Donalda Tuska, które godziły się na wszystkie rozwiązania forsowane przez Brukselę, także te wybitnie niekorzystne dla Polski, jak np. pakiet klimatyczny. Teraz sytuacja jest jeszcze gorsza, UE bowiem przymierza się do takich zmian prawno-instytucjonalnych, że większość decyzji nie będzie podejmowana na zasadzie jednomyślności, tak jak do tej pory, lecz na podstawie zwykłej większości. − Jeżeli w UE przejdzie np. system większościowy, wszystkie decyzje w Radzie będą podejmowane przez większość, to praktycznie jest koniec – nie jesteśmy w stanie niczego zrobić bez zgody silnych podmiotów, bez zgody instytucji unijnych i najsilniejszych państw. Tak to w praktyce wygląda. I niech nikt nie bajdurzy o tym, że można wynegocjować jakąś większość, żeby się przeciwstawić, bo nie da się takiej większości wynegocjować w obecnym układzie sił, w tym stanie, jaki jest – konkluduje profesor Legutko. 

Innymi słowy oznaczałoby to całkowitą wasalizację Polski − nie mielibyśmy wpływu na podejmowanie niekorzystnych dla nas decyzji w żadnej dziedzinie, od spraw dotyczących rodziny po energetykę. Dla naszego kraju byłaby to katastrofa. 

Mitteleuropa 2.0

Jednym z głównych elementów budowania gospodarczej dominacji Niemiec na arenie międzynarodowej jest polityka wobec zmian klimatu. Polityka energetyczna naszego zachodniego sąsiada – Energiewende, reguluje i podporządkowuje stworzonemu systemowi gospodarki słabszych państw, które muszą dostosować się do modelu stworzonego w Unii Europejskiej i narzuconego innym krajom. Mowa oczywiście o europejskim systemie handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych (ETS), który rozdziela, kto i ile może produkować w ramach przysługujących mu limitów. System ten został ostatnio zradykalizowany przez pakiet „Fit for 55”, który wlicza do limitów transport czy budownictwo. Oznacza to jeszcze bardziej przykręconą śrubę ekologiczną wobec poszczególnych krajów. 

Warto zaznaczyć, że dla Niemiec wciąż najważniejszym źródłem pozyskiwania energii jest spalanie węgla kamiennego, głównie brunatnego, a Chiny potroją produkcję energii z węgla i wciąż jako największy emitent gazów cieplarnianych będą odpowiadały za blisko 30 proc. globalnych emisji. UE koszty środowiskowe bierze więc na siebie, bez żadnego wpływu na ochronę klimatu. Nawet w epoce lockdownu, gdzie praktycznie transport się zatrzymał, a produkcja w wielu obszarach stanęła, globalna emisja gazów cieplarnianych się zwiększyła. Cały system, z punktu widzenia ekologii, jest oczywiście fikcją. 

Według ekspertów banku Goldman Sachs wskutek przyjęcia pakietu „Gotowi na 55” w ciągu kolejnych dwóch lat ceny pozwoleń na emisję CO2 zwiększą się o co najmniej 7 proc. Oznacza to skokowy wzrost cen węgla, gazu i energii elektrycznej, co odczują szczególnie konsumenci detaliczni. Wzrostu cen należy się spodziewać we wszystkich obszarach gospodarki. Z kolei według ekspertów Ernst & Young zmiany są tak drastyczne, że cały system wymaga reformy. Niemcy grają tutaj pod siebie, albowiem cała energetyka ma bazować na odnawialnych źródłach energii. Uderzy to szczególnie w kraje Trójmorza, których gospodarki są uzależnione od pozyskiwania energii ze spalania paliw kopalnych. Co z tego, że Polska zbuduje elektrownię jądrową, skoro za kilka lat Niemcy będą domagali się jej zamknięcia, ponieważ w ramach Energiewende sami rezygnują z atomu. Wymarzoną sytuacją dla Berlina jest, aby kraje ościenne zrezygnowały z suwerenności energetycznej i kupowały od nich zieloną energię. Już teraz, dzięki umowie z Rosją, Niemcy staną się europejskim hubem gazowym.

Kolejnym krokiem będzie wdrażanie paliw wodorowych. Niemcy przygotowani są już nie tylko do importu surowca z Rosji, lecz także do jego samodzielnego wytwarzania za pomocą elektrolizy zasilanej OZE. Jak ostrzegają eksperci, przygotowane są także ramy prawne uznające tylko strategię niemiecką za ekologiczną i ograniczającą powstawanie innych rozwiązań.   

Trójmorze szansą dla Polski

Trudno sobie wyobrazić, aby rodzime auta produkowane przez państwową firmę konkurowały na rynku globalnym z Teslą, Toyotą czy BMW. Mieliśmy już doświadczenia i wiemy, że polonez czy syrena nie zawojowały świata. Warto jednak urealnić strategię energetyczną w perspektywie tego, co dzieje się w Brukseli oraz za naszą zachodnią granicą. Może się jednak okazać, że zarówno ramy prawne tworzone przez UE, jak i strategia Niemiec wobec sąsiadów oznaczają faktyczne podporządkowanie Polski i innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Wówczas staniemy przed koniecznością wymuszonego polexitu, który będzie jedynym rozwiązaniem dla obrony niepodległości naszego kraju. Choć z punktu widzenia strategicznego jest to krok ryzykowny, wystawia nas bowiem na polityczne oddziaływanie Rosji, istnieje wiele przesłanek, które mogłyby owo ryzyko zniwelować. 

Pierwszym jest nasza pozycja w NATO i wywiązywanie się z zobowiązań sojuszniczych. Budowa baz Sojuszu Północnoatlantyckiego nad Wisłą wzmocniłaby naszą pozycję militarną. Drugim elementem jest silna gospodarka oparta na złotym. Zachowanie narodowej waluty bowiem zawsze daje pole do manewru i to w rękach Narodowego Banku Centralnego pozostawia prowadzenie polityki skarbowo-fiskalnej. 

Trzecim i w mojej ocenie najważniejszym elementem jest projekt Trójmorza. Trójmorze to 112 mln konsumentów, stanowiących blisko 1/4 ludności całego kontynentu. Wkrótce gospodarka naszych krajów będzie odpowiadała za 20 proc. całego unijnego PKB. 12 krajów Europy Środkowej. To region dynamicznie rozwijający się w tempie kilku procent rocznie. Trójmorze jest już dziś liderem europejskiego transportu oraz największym partnerem gospodarczym Niemiec. 

Dlatego rozwijanie współpracy gospodarczej, energetycznej oraz politycznej w ramach inicjatywy Trójmorza jest kluczowe z punktu widzenia przyszłości. Może się okazać, że za dekadę będzie to realna alternatywa dla UE zdominowanej przez omnipotentne Niemcy.


Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org) 

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Tomasz Teluk