W rozmowie z naszym portalem profesor Zdzisław Winnicki z Uniwersytetu Wrocławskiego wskazuje, że w swym ostatnim artykule Władimir Putin tylko przypomniał starą rosyjską koncepcję trójjedynego ludu ruskiego składającego się z Rosjan, Ukraińców i Białorusinów. Nasz rozmówca dodaje, że do tego prawosławnego narodu nie mogą być przyłączeni Czesi, Słowacy ani Polacy. Tych ostatnich zresztą Putin wymienia jako tych, którzy knuli antyrosyjską intrygę.
12 lipca bieżącego roku na internetowej stronie prezydenta Rosji Władimira Putina opublikowano artykuł „O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców”. Tekst jest podobno jego autorstwa. Prezentuje pewną wizję przeszłości obu narodów. Ale także ich przyszłości. W Polsce pojawiły się zaś opinie, że ów tekst stanowi zapowiedź ekspansji na Ukrainę, jej wchłonięcia. Pan profesor zgodziłby się z tak daleko idącymi przypuszczeniami?
Po pierwsze trzeba stwierdzić, że koncepcja, którą przedstawił Władimir Putin, to nie jest nic nowego w doktrynie i historiografii zarówno Rosji carskiej, jak i Rosji sowieckiej.
To już w wieku XVIII, w momencie, gdy następowały rozbiory Polski, w rosyjskiej doktrynie państwowej była obecna tak zwana „koncepcja zbierania ziem ruskich”. Oznaczała ona tyle, że po rozpadzie dawnej starej Rusi Kijowskiej oraz po pokonaniu Tatarów. Ruś Moskiewska objęła kierownictwo w obrębie księstw ruskich i stała się księstwem wiodącym w zbieraniu ziem ruskich. Czyli wszystkie ziemie dawnej Rusi Kijowskiej, wszystkie księstwa ruskie (nie rosyjskie, tylko ruskie, bo pojęcia „rosyjski” wtedy nie znano), powinny się zjednoczyć jako jednolite w języku, wierze, historii i tradycji. Stąd też zdziwienie taką koncepcją, na przykład w polskich komentarzach, świadczy o tym, że po prostu komentatorzy nie znają trwałości doktryny rosyjskiej. Ta doktryna o trójjedynym narodzie ruskim składającym się z Rusinów – Rosjan, Rusinów – Białorusinów i Rusinów – Ukraińców, jest trwała w systemie doktryn rosyjskich od caratu po dzień dzisiejszy.
A sprawa wcielenia Ukrainy do Rosji? Ona jest cały czas żywa i może być przeprowadzona na przykład siłą?
W tej wypowiedzi Putina, czy rzekomo Putina, jest mowa o potrzebie wzajemnych regulacji narodu ukraińskiego i narodu rosyjskiego na takich zasadach, na jakich istnieje solidarność narodu niemieckiego i narodu austriackiego, który de facto był przecież kiedyś po prostu częścią narodu niemieckiego. Podobnie, w tym wystąpieniu jest mowa o relacjach kanadyjsko-północnoamerykańskich. Chodzi tu o to, że funkcjonujące w odrębnych państwach podobne narody żyją w zgodzie i symbiozie. W tym przypadku jest to coś w rodzaju propozycji, aby Ukraińcy przyjrzeli się genezie swojego losu i nie odwracali się od Rosji, która generalnie nie uznaje przynależności Krymu do Ukrainy.
Natomiast w odniesieniu do innych obszarów ukraińskich, wyraża życzenie – jak to oni nazywają - „powrotu do podobnej historycznej kolebki”.
O ile pamiętam, w artykule była mowa o granicy z 1921 roku.
No tak! Tą wypowiedź Putina należy rozumieć w taki sposób, że granica z 1921 roku, czyli po polsko-sowieckim Traktacie Ryskim i polsko-sowiecko-ukraińskim zawarciu pokoju, była granicą częściowo przywracającą jedność ziem ruskich. Za wyjątkiem tych, które - jak powiada Putin – przypadły Polsce. Mowa tutaj oczywiście o tym, co oni nazywali i nazywają „Zachodnią Białorusią” i „Zachodnią Ukrainą”. A co w naszym przypadku, oznacza Kresy Północno-Wschodnie i Małopolskę Wschodnią ze stolicą we Lwowie. W związku z tym Putin sugeruje, że przyłączenie ziem dawnego Imperium Rosyjskiego po wojnie polsko-bolszewickiej w roku 1920 było pierwszym krokiem zbierania ziem ruskich. Ciąg dalszy nastąpił w 1939 roku, gdy obszary, zwane przez nich „Zachodnią Białorusią” i „Zachodnią Ukrainą”, „wróciły” do jedynego, a właściwie trójjedynego ruskiego narodu.
Można więc stwierdzić, że Putin jest kontynuatorem tego zbierania ziem ruskich i chce je doprowadzić do końca?
Może inaczej: zbieranie ziem ruskich, jak to wynika z omawianego tekstu, ma polegać przede wszystkim na jedności wschodnich Słowian. Jeżeli Pan bywał na Białorusi, to tam bardzo często widać przy drogach symbol trójjedynego narodu ruskiego: trzy łączące się koła Rosjan, Białorusinów i Ukraińców jako elementy jednego ruskiego (nie rosyjskiego!) narodu. Narodu podzielonego na te trzy części, które są sobie wzajemnie bliskie. W związku z powyższym Putin sugeruje, że niczego, co zdobyto w wyniku wojny na Ukrainie, Rosja nie odda. Natomiast reszcie Ukrainy proponuje przyjazne stosunki z narodem rosyjskim (to trzeba podkreślić – narodem rosyjskim!), a jednocześnie państwem rosyjskim. Jednocześnie – jak on to nazywa – „ciągoty banderowców do opanowania Ługańska i Doniecka” są nierealne, ponieważ Moskwa nigdy do tego nie dopuści.
A czy my jako Polacy, ale też jako Europa, mamy się czym niepokoić?
Myślę, że bezpośredniego powodu do niepokoju nie ma. Bo to, co w omawianym tekście powiedział Putin, to nie jest nic nowego. Nowe natomiast jest to, że przypomniane zostały zasady trójjedynego ludu ruskiego, o czym komentatorzy po prostu nie wiedzą. I dlatego sądzą, że to jest jakaś nowa teoria. A to jest teoria stara. Trwająca od czasów Iwana Kality i cara Iwana Groźnego i niezależnie od ustroju politycznego niezmienna. Zgodnie z nią carat, Związek Sowiecki i współczesna Rosja to jest jeden ciąg koncepcji „trójjedyny naród ruski”. Oczywiście, pod przewodnictwem najstarszego brata, czyli Rosji!
Ta koncepcja może być rozciągnięta na wszystkich Słowian? Na przykład poprzez panslawizm?
Nie, nie! To się nie da. Ponieważ – na przykład – Polacy, Słowacy i Czesi to są katolicy. A katolików do trójjedynego prawosławnego ludu ruskiego włączyć się nie da. W związku z tym, teoria zbierania ziem ruskich poprzez teorię panslawizmu jest nieaktualna. I dodam, że Polacy są w tym wystąpieniu wymienieni jako ci, którzy knuli antyrosyjską intrygę.