Podczas obecnych antykomunistycznych protestów na Kubie zatrzymano już ponad 140 osób, z których wiele znikło bez śladu. Tymczasem Demokratyczni Socjaliści Ameryki (DSA) wydali oświadczenie, w którym poparli reżym w Hawanie i oskarżyli o te protesty USA.
Protesty na Kubie wybuchły w poniedziałek. Erika Guevara-Rosas z Amnesty International ujawniła, że komunistyczny reżym zatrzymał już ponad 140 ich uczestników, aktywistów i dziennikarzy. Niektórzy z nich przepadli bez śladu i nikt nie wie co się z nimi dzieje. Wśród zatrzymanych znalazła się też Camila Acosta, kubańska korespondentka hiszpańskiego dziennika ABC. Rząd Hiszpanii domaga się jej niezwłocznego uwolnienia.
Administracja Joe Bidena wyraziła już solidarność z protestującymi, chociaż jak informowała „Codzienna” i portal Niezalezna.pl wielu przedstawicieli amerykańskiej prawicy jest oburzonych tym, że starannie starają się nie wspominać o antysocjalistycznym charakterze tych protestów. DSA tymczasem wydała oświadczenie, w którym stanęli po stronie komunistycznego reżymu. Ich Komitet Międzynarodowy zadeklarował solidarność z Rewolucjonistami – jak nazywają siebie kubańscy komuniści - „w tych niespokojnych czasach”. Obwinili też za kubański kryzys gospodarczy, który był bezpośrednim powodem tych protestów, amerykańskie embargo.
DSA to blisko związana z Demokratami organizacja non-profit zrzeszająca ich lewe skrzydło, od bardziej radykalnych socjaldemokratów po komunistów. W ostatnich latach znacznie się rozrosła i obecnie z ponad 94 tysiącami członków i 181 oddziałami lokalnymi jest największą socjalistyczną organizacją w USA. Mocno się również odmłodziła – obecnie średnia wieku jej członków wynosi ok. 30 lat, podczas gdy jeszcze w 2013 roku wynosiła niemal 70. Zdaniem licznych komentatorów ma obecnie ogromny wpływ na Partię Demokratyczną i sprawia, że ta dryfuje coraz szybciej na lewo.
Obecnie już czterech członków DSA jest kongresmanami: Alexandra Ocasio-Cortez, Rashida Tlaib, Jamaal Bowman i Cori Bush. Nikt z tej grupy nie odważył się jeszcze na poparcie reżymu w Hawanie, ale również go nie potępilł. Jak na razie udają, że te protesty nie mają miejsca i nie odpowiadają na liczne pytania dziennikarzy w tej sprawie. Milczenie przerwał za to socjalistyczny senator i kandydat w prawyborach Demokratów Bernie Sanders. W przeszłości wielokrotnie chwalił Fidela Castro i jeszcze w zeszłym roku twierdził, że Kubańczycy nie buntują się przeciwko komunistom, ponieważ dali im darmowe studia i służbę zdrowia. W napisanym późno w nocy tweecie stwierdził, że „wszyscy ludzie mają prawo do protestów i życia w demokratycznym społeczeństwie” i wezwał reżym do powstrzymania się od przemocy, ale równocześnie stwierdził, że trzeba zlikwidować embargo na Kubę, które „tylko szkodzi a nie pomaga Kubańczykom”.
Stanowisko DSA to duży problem dla Bidena. Demokraci potrzebują bowiem ich poparcia, jednak w obecnej sytuacji trudno sobie wyobrazić, żeby Biden miał podjąć jakiekolwiek kroki w stronę rapprochementu z Hawaną, które obiecywał w czasie kampanii wyborczej – a to może się przełożyć na problemy podczas przyszłorocznych wyborów.