Zmanipulowane, w niektórych aspektach wręcz całkowicie nieprawdziwe dzieje naszego narodu służyły Moskwie dwojako: po pierwsze jako element wychowujący pokolenia posłusznych, skomunizowanych Polaków, po drugie by wypaczać wizerunek naszej ojczyzny na arenie międzynarodowej. Upadek PRL nie oznaczał odkłamania historii najnowszej RP, ale także nie uruchomił polityki historycznej mającej na celu obronę interesów naszego kraju. Bo polityka historyczna to dziś nie sentymenty czy opowieść o przeszłości, a narzędzie do realizacji celów państwa, które są kluczowe dla jego przyszłości, bezpieczeństwie i zamożności. Najważniejsi gracze na arenie międzynarodowej właśnie w taki sposób prowadzą swą politykę historyczną. My niestety nadal mamy z tym problem. Z jednej strony na polskiej scenie politycznej są mocno obecne siły, które z jakiegoś powodu są zainteresowane blokowaniem odkłamywania naszych najnowszych dziejów, by przy ich pomocy realizować strategiczne cele Rzeczypospolitej. Trudno wytłumaczyć to osobliwe stanowisko jedynie niewiedzą i brakiem rozeznania. Część sił postkomunistycznych zapewne wrogo podchodzi do prawdy o czasach komunistycznych, bo stawia ich ona w bardzo niekorzystnym świetle, a część tego środowiska po prostu osobiście kompromituje. Z kolei część elit politycznych wywodzących się z Solidarności poświęca politykę historyczną na ołtarzu zależności od współpracy z niemieckimi instytucjami. Polityka historyczna w wykonaniu rządu na przestrzeni ostatnich lat – mówiąc delikatnie – nie zwalała z nóg. A Instytut Pamięci Narodowej, potężna polska instytucja mająca szereg narzędzi do jej wspierania i współtworzenia, kompletnie się nie sprawdził.
Najskuteczniej radził sobie ośrodek prezydencki, albowiem głowa państwa potrafiła bardzo sprawnie połączyć swą aktywność międzynarodową z budowaniem wizerunku naszego państwa w kontekście naszych dziejów. Musimy mieć jednak świadomość, iż uporanie się z zaniedbaniami w budowaniu opowieści o naszej przeszłości, prostowanie utrwalonych kłamstw na jej temat wymagają zdecydowania, pomysłu, a przede wszystkim koordynacji pomiędzy wszystkimi ośrodkami władzy i najważniejszymi instytucjami.
Musi zagrać orkiestra, a nie kilku rozproszonych po różnych salach muzyków, prezentujących na dodatek kompletnie odmienny repertuar. Czas zatem najwyższy zmobilizować wszystkie siły, by polityka historyczna zaczęła działać na korzyść dzisiejszej i przyszłej Rzeczypospolitej. Nadzieją na nową jakość jest także wybór (na razie dotyczy to tylko Sejmu) nowego prezesa IPN. Doktor Karol Nawrocki po pierwsze rozumie potrzebny państwa i toczącą się wokół przeszłości geopolityczną grę, a podczas pracy w Muzeum II Wojny Światowej udowodnił także, że potrafi skutecznie zmieniać to, co szkodzi wizerunkowi Polski. Instytut pod jego rządami ma szansę odbudować dawne znaczenie i zacząć w pełni wykorzystywać swój potencjał. Ale na rywalizację między państwami na polu opowieści o przeszłości należy również patrzeć jak na grę, w której poza wiedzą i techniką liczą się również mocne nerwy i umiejętność rozpoznania pułapek, w jakie chcą nas wprowadzić rywale. Relacje polsko-ukraińskie poddawane są stałej presji ze strony Federacji Rosyjskiej, która wykorzystuje wszystkie ciemne strony naszej wspólnej historii. Rzecz jasna czyni tak nie po to, by wesprzeć w tym sporze którąkolwiek ze stron – o zgrozo są w Polsce środowiska dające wiarę takim opowieściom – ale by jątrzyć i niszczyć sojusze postrzegane przez Kreml jako zagrożenie. Warto o tym pamiętać, wspominając Ofiary ludobójstwa na Wołyniu i nie dać się wyprowadzić w pole różnej maści prowokatorom.