Ci, którzy potępiają śp. ks. bp. Czesława Kaczmarka, czcząc jednocześnie pamięć Prymasa Tysiąclecia, zapominają, że ten drugi, tak w życiu, jak i w nauczaniu stosował się do ewangelicznej zasady: nie sądźcie, żebyście nie byli sądzeni.
20 stycznia 1951 roku aresztowano biskupa kieleckiego ks. Czesława Kaczmarka. Razem z nim uwięziono kilkunastu księży, kilka zakonnic i osób świeckich. W tym samym czasie komuniści usunęli z diecezji ziem odzyskanych apostolskich administratorów.
Nie trzeba być wnikliwym obserwatorem sceny politycznej, by stwierdzić, że bezpardonowa walka komunistycznej władzy z Kościołem nasiliła się.
Zarzut wobec uwięzionego hierarchy był tyleż absurdalny, co dla ówczesnego systemu (nie)bezpieczeństwa typowy: kolaboracja z Niemcami i działalność przeciwko Polsce Ludowej. Przez dwa lata izolowano go od jakichkolwiek kontaktów ze światem zewnętrznym. Stosowano przeciw niemu wymyślne tortury, w tym pozbawianie snu czy głodowe racje żywności. Oprawcy nie dopuszczali do niego lekarzy, także więziennych. W taki sposób biskup był, według komunistycznych bezpieczniaków, „preparowany”, czyli szykowany do pokazowego procesu. Po dwóch latach załamał się i przyznał do niepopełnionych czynów, oskarżając jednocześnie episkopat polski, Stolicę Apostolską i Ojca Świętego o „działalność wrogą wobec Polski Ludowej”. W końcu października 1953 roku postawiono go przed Wojskowym Sądem Rejonowym.
- Oskarżenie – czytamy w szkicu biograficznym pt. „Wypadło mu cierpieć ponad miarę” pióra ks. Jana Pałygi – mówiło, że ksiądz biskup Kaczmarek otworzył antyludowy ośrodek i stał na jego czele. Mowa oskarżycielska była typowym dla tego typu procesów stekiem kłamstw i pomówień, tak przeciwko biskupowi, jak i Episkopatowi Polski. Proces zakończył się […] skazaniem bpa Kaczmarka na dwanaście lat więzienia oraz utratę praw publicznych, obywatelskich i honorowych na pięć lat. Przeszło trzy lata ksiądz biskup spędził w więzieniu a od maja 1956 roku był internowany w klasztorze oo. kapucynów w Rywałdzie.
W marcu 1957 roku Naczelna Prokuratura Wojskowa w Warszawie wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa wobec hierarchy i współoskarżonych z powodu: braku dowodów winy. - O fakcie bezpodstawnych oskarżeń – czytamy w cytowanym już źródle – nie powiadomiono szerzej opinii publicznej. Tylko w niektórych czasopismach ukazały się krótkie wzmianki. Biskupa nie przeproszono i nie naprawiono wyrządzonych mu krzywd.
Przyszły biskup urodził się w diecezji płockiej we wsi Lisewo Małe 14 kwietnia 1895 roku. Ukończył seminarium nauczycielskie i przez dwa lata pracował jako pedagog. Wtedy dojrzewało w nim powołanie. W 1916 roku wstąpił do płockiego seminarium duchownego. Musiał wyróżniać się zarówno walorami intelektualnymi, jak i etycznymi, skoro zaraz po święceniach (marzec 1922 r.) wysłano go do Instytutu Nauk Społecznych i Politycznych w Lille (Francja). Doktorat uzyskał 8 grudnia 1927r. na podstawie rozprawy „Emigracja polska we Francji”.
- Jej tezy – podkreśla biograf – miały na gruncie francuskim zupełnie pionierski i nowatorski charakter. Postulowały bowiem uwzględnienie rodzimej kultury i psychologii w duszpasterstwie emigrantów. Myśl tę dopiero po Soborze Watykańskim II zaczęto podnosić we Francji. Dotychczas do sprawy emigrantów pochodzono czysto prawniczo i zmierzano do tego, by ich jak najszybciej włączyć w struktury duszpasterstwa miejskiego, bez uwzględnia właściwej im specyfiki religijnej, kulturalnej i narodowej.
Ksiądz Kaczmarek już w czasie studiów posługiwał jako duszpasterz objazdowy, także jako proboszcz w Bruay-Artois. Wśród podopiecznych dał się poznać jako gorliwy kapłan i patriota. Biednych wspierał, nie żałując osobistego majątku. Do kraju wrócił w 1928 roku a sakrę biskupią wobec sprzeciwu komunistycznych władz przyjął dopiero dziesięć lat później z rąk nuncjusza apostolskiego abpa F. Cortezi.
Rządy w diecezji rozpoczął pod hasłem „Wszystko dla Chrystusa Króla”. Ci, którzy się z nim zetknęli, zauważali, że nie należy on do tych, którzy w obliczu tragedii załamują ręce. Podczas okupacji utrzymywał seminarium duchowne w warunkach wręcz nielegalnych. Opiekował się nie tylko swoimi klerykami. Przyjął osiemdziesięciu sześciu alumnów z innych diecezji i zakonów. Ofiarował schronienie i utrzymanie dwustu dwudziestu kapłanom zagrożonym w swoich parafiach. Dużą wagę przykładał do nauki, nie tylko kleryków. W latach 1943-1945 dzięki niemu w Kielcach podjął nauczanie okupacyjny Uniwersytet Poznański.
Po umorzeniu śledztwa w 1957 roku biskup wrócił do swojej diecezji. W więzieniu stracił zdrowie, ale nie energię i aktywność. Prężnie włączył się w zainicjowany przez Księdza Prymasa program Wielkiej Nowenny. Opiekował się sanktuariami Pana Jezusa i Matki Bożej na terenie swojej diecezji. Erygował nowe parafie. Zwołał i przeprowadził II synod diecezjalny. Ponownie powołał niższe seminarium duchowne zamknięte w okresie stalinowskim. Wydał do wiernych czterdzieści dwa listy pasterskie. Jego kazania wypływały z głębokiej wiary, miłości do ludzi i Kościoła i patriotyzmu.
To nie mogło nie spotkać się z reakcją komunistów. 5 czerwca 1959 roku zażądali oni od episkopatu usunięcia niewygodnego kapłana nie tylko z biskupiej posługi, ale także z Kielc. Cofnęli też zgodę na zarządzanie diecezją. A jednak pełnił on służbę do końca swoich dni. Władze nie ustawały w nagonce za pomocą uzależnionej od siebie prasy. Nie chciały udzielać pozwoleń czy to na budowę świątyń, czy na działalność religijną. W końcu musiało się to odbić na jego zdrowiu.
Podczas obrad konferencji episkopatu polski 10 czerwca 1963 roku w Warszawie doznał poważnego ataku serca. Przewieziony do Nałęczowa na kurację przeszedł rozległy zawał. Zmarł 6 sierpnia 1963 roku w klinice w Lublinie.
W testamencie zamieścił zapis: moim wrogom, którzy nieustannie przydawali mi tyle krzyży, mimo wszystko przebaczam, starając się naśladować Chrystusa Miłosiernego i dziękuję im za daną mi okazję przejścia przez próbę i czyściec na ziemi.