Na ostatnim spotkaniu prezydentów Rosji i USA ustalono, że przywrócone zostaną pełne stosunki dyplomatyczne między tymi krajami – stwierdza politolog prof. Roman Bäcker z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Nasz ekspert dodaje, że jednocześnie Putinowi zakreślono „czerwone linie”, których nieprzekroczenie stanowi warunek utrzymywania przez Rosję jakichkolwiek relacji z Zachodem. Jedną z tych linii jest niedopuszczenie do zabójstwa w więzieniu Aleksieja Nawalnego – symbolu Rosji niechętnej Putinowi.
Eryk Łażewski: W Genewie spotkali się prezydenci USA Joe Biden i Rosji Władimir Putin. Czy to spotkanie było owocne? Prezydenci doszli do jakichś wspólnych ustaleń?
Prof. Roman Bäcker: Spotkanie było owocne głównie dlatego, że w ogóle się odbyło. Od wielu miesięcy relacje amerykańsko-rosyjskie są po prostu zamrożone: nie było jakiegokolwiek dialogu. Oba państwa natomiast najczęściej wypowiadały już obowiązujące porozumienia. Ten stan, jeżeli by się przedłużał, to groziłby przynajmniej ostrym stanem „zimnej wojny”.
W trakcie spotkania prezydentów uzgodniono, że ambasadorowie wrócą do Moskwy i Waszyngtonu. Oznacza to przywrócenie pełnych stosunków dyplomatycznych między oboma państwami. I to jest najważniejsze, i jedyne konkretne postanowienie. Wszystkie pozostałe uzgodnienia dotyczą przede wszystkim rozpoczęcia rozmów. Tak więc - na przykład – postanowiono, że rozpoczną się rozmowy na temat cyberterroryzmu.
O wiele ważniejsze jest zakreślenie Putinowi „czerwonych linii”, których on nie może przekroczyć. Nie może przekroczyć, jeżeli chce, aby relacje amerykańsko-rosyjskie (ale i w ogóle z Zachodem) odbywały się na jakimkolwiek poziomie. Jedną z tych „czerwonych linii” jest – jak to wyraźnie sformułowano – niedopuszczalność zabójstwa w więzieniu Nawalnego. Czegoś takiego nie było w wieloletnich relacjach rosyjsko-amerykańskich. Dlaczego? Ponieważ na tak niskim poziomie obrony elementarnych praw człowieka do tej pory z Rosją nie rozmawiano. Na spotkaniu Biden – Putin nie rozmawiano więc o aresztowaniach, o skazywaniu ludzi całkowicie niewinnych, tylko dlatego, że są przeciwnikami politycznymi. Rozmawiano tylko o tym, że nie wolno mordować najważniejszego opozycjonisty znajdującego się w więzieniu!
Jednakże jest to niewątpliwie kwestia symbolu. Nawalny symbolizuje w tej chwili Rosję, która jest niechętna Putinowi. Według wielu rozmaitych szacunków, ogromna większość Rosjan, gdyby tylko miała możliwość wyboru autentycznego, nieskrępowanego, bez jakiegokolwiek strachu i przymusu administracyjnego, to na pewno by nie wybrała Putina.
Tym samym Putin wie doskonale, że stąpa na bardzo „cienkiej linii” swojego panowania. W każdej chwili ono może się załamać. Wystarczy, by aparat przemocy przestał być tak skuteczny, jak do tej pory.
A jak pan sądzi: kto wyszedł zwycięsko z tego spotkania?
Zwycięsko wyszedł z tego spotkania cały świat. Dokładnie sformułowano to w rządowym dzienniku „Rossijskaja Gazieta”. Rosja i Stany Zjednoczone są mocarstwami posiadającymi ogromne potencjały nuklearne. Konfrontacja między nimi o charakterze nuklearnym skończyłaby się zniszczeniem całego globu. Stwierdzenie w czasie tego spotkania, że wojna atomowa jest niedopuszczalna i trzeba robić wszystko, żeby do niej nie doszło, jest takim bardzo malutkim krokiem w całkowicie odwrotną stronę, niż do tej pory zmierzały relacje między Zachodem a Rosją.
Wspomniał pan o „Rossijskiej Gaziecie”. Jaki przekaz o spotkaniu prezydentów jest serwowany Rosjanom w tym dzienniku i w innych mediach? Co Władimir Putin chce im przekazać na ten temat?
We wszystkich mediach podległych autorytarnym władcom przekaz zawsze i w każdym przypadku jest ten sam: to nasz narodowy lider zwyciężył w trakcie rozmowy, spotkania, czy starcia z jakimkolwiek innym politykiem. Nie może być inaczej, bo takie jest zadanie takich mediów.
Zastanawia mnie to, że „Rossijskaja Gazieta”, ale też telewizja RT przedstawiły spotkanie w sposób wyważony, dość umiarkowany i bez uszczypliwości wobec strony amerykańskiej. Oficjalny przekaz jest raczej pojednawczy.
A jednak media rosyjskie wyśmiewają prezydenta Bidena. Na przykład, z tego powodu, że w Genewie miał dużą ochronę, a prezydent Putin nie. Co pokazuje, że prezydent Putin niczego się nie boi.
Czymś innym jest wyśmiewanie Bidena, a czymś innym relacja, która jest przeznaczona dla urzędników – swoich i obcych. W Rosji zawsze mamy do czynienia z wielonurtowością przekazu dla poddanych. Mało kto z przeciętnych Rosjan czyta „Rossijską Gazietę”. Jest ona czytana przez urzędników, którzy wiedzą, co im się przekazuje, w jaki sposób i jak to należy interpretować. Natomiast dla tłumu, dla ludzi, którzy mają się ekscytować różnymi ciekawostkami, przeznacza się anegdoty o sklerozie starca Bidena; o tym, że nie potrafi się on utrzymać pionowo przy schodach do samolotu; czy o tym, że za bardzo dba o swoje bezpieczeństwo. Tego typu ciekawostki są typowe dla tabloidów.