Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Wyśpiewać tajemnicę Zbawienia. W drodze na Golgotę

„Chodźcie, córki, pomóc mi opłakiwać; Patrzcie! Na Kogo?... na Oblubieńca. Patrzcie na Niego... Jak?... jak na Baranka" – w „Pasji" Jana Sebastiana Bacha słyszymy nawoływania i wprowadzający nas w fabułę chór. Jesteśmy tam, w drodze na Golgotę. Potem

Malgorzata Armo/Gazeta Polska
Malgorzata Armo/Gazeta Polska
„Chodźcie, córki, pomóc mi opłakiwać; Patrzcie! Na Kogo?... na Oblubieńca. Patrzcie na Niego... Jak?... jak na Baranka" – w „Pasji" Jana Sebastiana Bacha słyszymy nawoływania i wprowadzający nas w fabułę chór. Jesteśmy tam, w drodze na Golgotę. Potem „So ist mein Jesus nun gefangen" – interwencje chóru jak cięcia sztyletu, budują napięcie do granic naszej percepcji. W arii „Oto stoi skrępowany Zbawiciel. O biczowanie, O uderzenia, O rany!" w orkiestrze niemal słyszymy świst spadających razów.
 
Muzyka pasyjna wpisana jest w kalendarz liturgiczny tak silnie, jak rozśpiewane kolędowanie w bożonarodzeniowy czas radości. Choć kompozycje opisujące Mękę Pańską mnogością nie dorównują frazom pisanym na okoliczność Bożego Narodzenia, artystycznie jednak znacznie je przewyższają.
 
Dowód na istnienie Boga
 
Przykładem na mistrzostwo utworów pasyjnych jest spuścizna po Janie Sebastianie Bachu. Dwie zachowane spośród pięciu „Pasji" uznaje się za tak genialne, że wielu traktuje je jako dowody na istnienie Boga. Nie bez znaczenia jest tu osobliwość tej muzyki – żarliwość religijnego przeżycia i prostolinijność przekazu. Zapisany w akordach chórów, pasażach smyczków i głosach solowych obraz ostatnich chwil życia Jezusa Chrystusa osiąga u Bacha wymiar artystycznego absolutu.
 
Na tle całego dorobku lipskiego kantora, „Pasja według św. Mateusza" jawi się jak ostateczne dotknięcie pędzla natchnionego malarza, które skryło ostatnie tchnienie Pana. Pasja ta to szczytowe osiągnięcie nie tylko kunsztu Bacha, ale w powszechnej opinii krytyków jedna z najwybitniejszych kompozycji wszech czasów.
 
Jej konkurentem jest jedynie... Bachowska „Pasja wg św. Jana". Moim zdaniem tak inna, że przy wnikliwszej analizie bezpośrednie porównania tracą sens.
 
Zauważył to o. Julian Mieczysław Śmierciak z Instytutu Muzykologii KUL: - Bach tworzył spontanicznie, mocą swojego geniuszu i nie trzymał się ściśle schematów muzycznych, nie kopiował i nie obliczał wg matematycznych proporcji, ale znając doskonale zasady muzycznej retoryki, wykorzystał je po mistrzowsku, aby tak ważne wydarzenia, jakie niesie ze sobą Męka Chrystusa, wyrazić jak najtrafniej, z taką siłą i z taką efektywnością jak tylko możliwe i przy użyciu najlepszych środków.
 
Św. Mateusz dla równowagi
 
Tę szczególną siłę „Pasji" należy przypisać charakterowi Ewangelii Mateuszowej, odmiennej od czwartej – Janowej, której mistycy zarzucają brak prostoty i naturalności, typowej dla Pasji Mateuszowej. U św. Jana opis ogranicza się w zasadzie do „fabularnego" przedstawienia scen sądu przed arcykapłanami i Piłatem.
 
Ten natłok patosu, atmosfera nieustającego dramatycznego wzburzenia musiała Bachowi przeszkadzać, skoro dla równowagi i tak wplótł kilka fragmentów z Ewangelii św. Mateusza. Dzisiaj słychać, jak bardzo opis św. Jana ograniczał Bacha, uniemożliwiając wkomponowanie niezbędnych w oratoryjnej pasji arii i chorałów. Tę swobodę formalną odnalazł Bach w Ewangelii Mateuszowej.
 
W niej to, czy raczej dzięki niej, Bach wyraził najlepiej swój geniusz. Wyraźnie rozgraniczył tekst biblijny – wypisując go w partyturze czerwonym atramentem – od tekstu oratoryjnego, dostarczonego przez poetę Picandera. To on dodał do tradycji w swojej prostej i naturalnej poezji (obok zasadniczych osób Ewangelii) także nierealną postać córy Syjonu i złączony z nią chór wiernych.
 
Stworzył dzieło życia, o którym Albert Schwei­tzer przed wiekiem napisał: „W skarbnicy wszystkich kościelnych pieśni niemieckich nie sposób znaleźć choć jednego wiersza, który lepiej wypełniłby dane miejsce niż ten, który wybrał Bach".
 
Całość Mistrz podzielił na trzy wielkie obrazy: Chrystus ze swoimi uczniami i Ostatnia Wieczerza; Chrystus na Górze Oliwnej; pojmanie, śmierć i złożenie do grobu. Zasłuchując się w tę muzykę, wchodzimy do niemal realnego świata, który Bach maluje, raz oszałamiając potęgą aparatu wykonawczego, kiedy indziej subtelnością arii z delikatnym, niemal ulotnym akompaniamentem.
 
Muzyka prowadzi nas przez Jerozolimę w pochodzie za idącym pod brzemieniem krzyża Jezusem. „Kommt, ihr Töchter helft mir klangen..." (zdwojony chór „Chodźcie, córki, pomóc mi opłakiwać; Patrzcie! Na Kogo?... na Oblubieńca. Patrzcie na Niego... Jak?... jak na Baranka"). Słyszymy nawoływania i wprowadzający nas niejako w fabułę chór.
 
Jesteśmy tam, w drodze na Golgotę. Środki wyrazu, jak choćby w arii z chórem „So ist mein Jesus nun gefangen", jak cięcia sztyletu budują napięcie do granic naszej percepcji. Bach w „Pasji" osiąga też mistrzostwo w czymś, co dzisiaj nazwalibyśmy ilustracyjnością motywów.
 
W „Oto stoi skrępowany Zbawiciel. O biczowanie, O uderzenia, O rany!" niemal słyszymy w orkiestrze świst spadających razów.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Piotr Iwicki