W najbliższy wtorek na dodatkowym posiedzeniu Sejm zajmie się projektem ustawy w sprawie ratyfikacji decyzji o zwiększeniu zasobów własnych UE, która dotyczy Funduszu Odbudowy. Głosowanie przeciw temu rozwiązaniu zapowiada Solidarna Polska – jeden z ważnych elementów składowych Zjednoczonej Prawicy. Czy jest jeszcze szansa na zmianę zdania? Jak cała sytuacja wpłynie na koalicję rządzącą? Rozmawiamy z Sebastianem Kaletą, wiceministrem sprawiedliwości, politykiem Solidarnej Polski.
4 maja w Sejmie głosowanie w kwestii Funduszu Odbudowy. W rozmowie z naszym portalem Niezalezna.pl poseł PiS Arkadiusz Czartoryski stwierdził, że myśli, iż Zjednoczona Prawica w całości poprze Fundusz, bo co innego krytyka, a co innego odrzucenie tak ważnego projektu. Pytam pana, jako polityka Solidarnej Polski: czy jest choć cień szansy na to, że SP zagłosuje we wtorek „za”?
Sebastian Kaleta: Patrzę na to z ubolewaniem, bo lepiej, jeżeli Zjednoczona Prawica w pełnej zgodzie ocenia konkretne propozycje. Muszę powiedzieć, że konsekwentnie jesteśmy przeciw wynikom negocjacji budżetowych i dokumentów okołobudżetowych. Od lipca sygnalizowaliśmy ryzyko związane z ograniczeniem polskiej suwerenności i rozporządzeniem warunkującym wypłaty. Komisja będzie mogła blokować nam wypłaty, szantażować nas permanentnie. Z drugiej strony, pamiętajmy, że ta część budżetu unijnego, o której aktualnie dyskutujemy, czyli Fundusz Odbudowy, to jest kredyt, który zaciągamy. W naszym imieniu zaciąga go Unia Europejska i będziemy musieli co do jednej złotówki to spłacić. Dochodzi do pogłębienia integracji europejskiej. Stoimy na swoim stanowisku, że powinniśmy ten model przyjęty zakończonymi negocjacjami odrzucić i wrócić do stołu negocjacyjnego.
Ta różnica zdań w kwestii Funduszu Odbudowy będzie miała jakiś wpływ na koalicję rządzącą? Pytam, bo Jarosław Gowin mówił ostatnio: "Nikt z nas nie myśli o przedterminowych wyborach". A jakie zdanie ma Solidarna Polska?
Mamy zobowiązania wyborcze, zatem zasadnym jest szukanie sposobu realizacji naszego wspólnego programu wyborczego, tak jak się zobowiązaliśmy. Niemniej jednak, kwestie relacji z Unią Europejską, kierunku integracji europejskiej już na samej prawicy od kilkunastu lat rodzą spory. Przypomnę tylko, że kiedy głosowano Traktat Lizboński, klub Prawa i Sprawiedliwości wówczas był bardzo podzielony, ze 160 posłów aż 70 nie poparło traktatu i PiS się nie rozpadło. Dyskusja w tej właśnie sprawie jest też elementem powracającym co kilka lat, w momencie, w którym dochodzi do kolejnych przełomowych decyzji w Unii Europejskiej, a takim właśnie momentem jest przyjęcie możliwości zadłużania się przez Unię i uwspólnotowienie długów, nałożenie podatków unijnych czy też większa kontrola KE nad wydatkami z unijnego budżetu.
Czy paradoksalnie, mimo tej różnicy zdań w obozie rządzącym, cała sytuacja nie wyjdzie na plus dla Zjednoczonej Prawicy? Między Koalicją Obywatelską a Lewicą doszło do otwartej wymiany ciosów. Opozycja jest podzielona, jak nigdy.
Przede wszystkim spór, który toczy się wewnątrz prawicy, dotyczy pryncypiów. Oceny kluczowych, fundamentalnych zagadnień z perspektywy polskiej suwerenności. Natomiast opozycja próbuje cynicznie szukać dla siebie szansy, pomimo tego, że popiera tego rodzaju rozwiązania. Dlatego też kłopot opozycji polega na tym, że pomimo, że ten model integracji europejskiej, który w tym budżecie jest zaplanowany popiera, to myśli, że zmieniając zdanie doprowadzi do przesilenia rządowego. Lewica, wiedząc o tym, że ich partnerzy w Europie i ich wyborcy nie zrozumieją głosowania przeciw w tej sprawie, szukała wyjścia z twarzą i zostawiła Platformę Obywatelską samą na tym dziwnym placu boju z perspektywy PO. To pokazuje zagubienie opozycji i cynizm w prowadzonych sporach politycznych.