Obecna czesko-rosyjska „wojna dyplomatyczna” to skutek zastosowania przez Rosjan nowej taktyki: ofensywnych działań asymetrycznych. W przeszłości bowiem stosowano tego typu działania tylko w obronie, a więc partyzantkę – jak wskazuje nasz rozmówca, doktor habilitowany nauk wojskowych Romuald Szeremietiew.
Rosjanie wycofują swoje wojska znad granicy Rosji i Ukrainy. Między tymi państwami nie mamy więc wojny, której niektórzy się spodziewali. Tymczasem jednak, wybuchła rosyjsko – czeska „wojna dyplomatyczna”. Ostatnio, Czesi zażądali tego, aby w Pradze Rosjanie posiadali tylko tylu dyplomatów, ilu jest dyplomatów czeskich w Moskwie. Powód wspomnianej wojny stanowi odkrycie, że za wybuchem składu amunicji na Morawach (2014 r.) stoją służby specjalne Rosji. Czy mógłby nam Pan przybliżyć sprawę tego wybuchu?
Wspomniany zamach jest elementem pewnej nowej taktyki, którą od pewnego czasu Rosjanie zaczęli stosować. Mianowicie: gdy Rosja zajmowała Krym, wtedy pojawiły się po raz pierwszy tak zwane „zielone ludziki”. Formacje uzbrojonych ludzi, niewątpliwie żołnierzy, ale nie posiadających żadnych odznak państwowych, nie wiadomo kogo reprezentujących.
Była to formuła działań, którą obecnie w sztuce wojennej określa się jako tak zwane „działanie asymetryczne”. Przy czym działanie asymetryczne w przeszłości to była sytuacja, kiedy ktoś, komu pokonano armię regularną, podejmował tak zwany „opór partyzancki”. W konspiracji. I to później, zostało zastosowane na szeroką skalę w ramach tak zwanych „walk narodowowyzwoleńczych” w różnych koloniach europejskich na terenie Azji i Afryki. A więc ten rodzaj działań, to były działania „defensywne”. Prowadzone na swoim terytorium. Rosjanie natomiast, wprowadzili „novum”. Bo przy pomocy takich działań asymetrycznych, zaczęli podejmować akcje ofensywne!
Wydaje mi się, że mogli uznać, że tutaj coś się zmieniło i tego typu uderzenia asymetryczne mogą być skuteczne po tym, jak terroryści dokonali ataku na World Trade Center w Nowym Jorku, wybierając niekonwencjonalne środki – porwane samoloty pasażerskie. I to ważne, że terroryści wykonali uderzenie w bardzo newralgiczny punkt, jeżeli chodzi o Stany Zjednoczone. Pokazując, że militarna potęga amerykańska jest bezsilna w obronie przed takim uderzeniem, I sądzę, że wtedy w Moskwie doszli do wniosku, że można uderzać w różne miejsca na świecie, nie wywołując wojny. I to, co się zdarzyło w Czechach jest - moim zdaniem -przykładem tego typu akcji. A dzisiaj wiemy, że działań tego typu było więcej.
A kiedy pojawiły się pierwsze informacje o koncentracji rosyjskich wojsk nad granicą z Ukrainą, wyrażałem opinię, że to nagromadzenie wojsk wcale nie oznacza, że będzie jakaś wielka wojna rozpętana przez Rosję. Bo Putinowi taka wojna do niczego nie jest potrzebna. Sądziłem, że co najwyżej, będzie to ograniczona akcja militarna polegająca na tym, aby zająć kolejny kawałek Ukrainy i włączyć go do Rosji. To jest kwestia umiejscowienia Krymu. Wiadomo, że Rosja ma dużo kłopotów z utrzymaniem na nim choćby zasobów wody. I tak dalej, i tak dalej.
A jaką rolę w polityce rosyjskiej odgrywa ta wspomniana przeze mnie „wojna dyplomatyczna”?
To jest element operacji, która ma na celu odbudowę rosyjskiego imperium. I żeby to osiągnąć, używane są różnego rodzaju niestandardowe środki,. Nie przywiązywałbym wagi do tego. Bo to nie jest jakiś specjalny rodzaj działań. Przy międzynarodowych sporach Rosjanie zazwyczaj tak postępowali.
A czy na tym nie stracą? Przecież nie tylko Czechy, ale również Polska, Litwa, Łotwa i Estonia postanowiły usunąć rosyjskich dyplomatów podejrzewanych o szpiegostwo.
To może prowadzić do bardzo ekstremalnych rozwiązań. Włącznie z wywołaniem wojny. Kierunek zmian, które następują, jest bardzo niebezpieczny.
Dlatego że Rosja może swoimi działaniami doprowadzić do tego, czego sama chyba nie chce. Rosja chciałaby osiągać swoje cele, nie stawiając ryzykownie wszystkiego na jedną kartę. A wojna z Zachodem byłaby właśnie takim bardzo ryzykownym krokiem.
A czy to usuwanie dyplomatów-szpiegów nie spowoduje, ze Rosjanom zawęzi się pole działalności wywiadowczej? Bo przecież na terenie Europy Środkowo-Wschodniej nie będzie już tylu rosyjskich szpiegów co wcześniej.
Na pewno troszkę ta działalność im się utrudni. Ale nie wiem, czy to akurat jest najistotniejsze, jeżeli idzie o cele, które Rosja zamierza osiągać. Bo gdyby to rzeczywiście miało negatywne skutki, to myślę, że oni działaliby z większą rozwagą, i nie ryzykowaliby aż tak bardzo. A może po prostu pomylili się w tym sensie, że sądzili, iż Zachód będzie to „łykał”. A i my już jesteśmy Zachodem. I sądzę, że przede wszystkim zawiedli się, jeśli chodzi o Czechy. Bo w Czechach nigdy nie było jakichś antyrosyjskich nastrojów. I relacje Czech z Rosją układały się dla tej ostatniej raczej korzystnie.