Po wielu perturbacjach, dwukrotnych konkursach we Wrocławiu miała się rozpocząć budowa zwycięskiego projektu pomnika Żołnierzy Wyklętych. Potrzebna jest jeszcze pozytywna decyzja rady miasta, ale na razie nie wiadomo, czy tak się stanie - czytamy w dzisiejszym Dodatku Dolnośląskim "Gazety Polskiej Codziennie".
Okazało się, że podczas ostatniego spotkania Klubu prezydenta Jacka Sutryka radny Dominik Kłosowski związany z Lewicą zakwestionował tę wydawało się, że już formalną decyzję. Jak można dowiedzieć się z różnych przekazów medialnych, tenże radny miał powiedzieć: „Nie wyobrażam sobie, żeby w pięknym, otwartym Wrocławiu upamiętniać ludzi, którzy w latach 1945–1949 zamordowali ok. 5 tys. cywili, w tym blisko 200 dzieci do lat 14. Te ofiary wyklętych wołają o pamięć i szacunek”. Takie wątpliwości wyrażali też radni związani z Nowoczesną.
– Wydawało mi się, że okres komunistyczny już minął, ale okazuje się, że chyba nie do końca! Wrocław był miastem, do którego uciekali prześladowani przez PRL-owski system nasi bohaterowie. Było ich tutaj bardzo wielu, ginęli okrutnie mordowani w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej, a później potajemnie chowani wśród śmieci na cmentarzu Osobowickim. Na zawsze mieli być wymazani z naszej pamięci. Ten pomnik im oraz ich rodzinom i kolejnym pokoleniom absolutnie się należy!
– uważa Andrzej Kofluk, wrocławski przewodnik, podróżnik i działacz społeczny.
Podobnie sądzi Krzysztof Kunert, dziennikarz, reżyser filmów dokumentalnych, autor książki „Wrocławskie Rodziny Wyklęte”.
– Bardzo przykro jest usłyszeć takie słowa z ust wrocławskich radnych. Niech ci radni, którzy wyrażają takie zdanie, powiedzą to prosto w oczy wtedy pięcioletniej Marcie Ziębkiewicz, która straciła pamięć, bo była świadkiem morderstwa swojego wujka w mieszkaniu przy ul. Komuny Paryskiej przynoszącego wiadomości od ojca. Niech powiedzą wówczas 10-letniemu Krzysztofowi Olechnowiczowi, który stracił ojca i do dzisiaj nie wiadomo, gdzie pochowano jego ciało. Niech powiedzą też czteroletniemu Krzysztofowi Marszałkowi, który nie został dopuszczony do ojca oczekującego na wyrok śmierci. Niech powiedzą wprost tym wszystkim ludziom!
– Od 10 lat środowiska patriotyczne toczą bój o ten pomnik, bo potrzeba upamiętniania tych ludzi i ich rodzin jest ogromna, a takie słowa radnego ze środowiska prezydenta uważam za skandal i jak widać, nadal jest potrzebna edukacja historyczna, żeby takie opinie z ust osób publicznych nigdy już nie padły
– mówi nam Ilona Gosiewska, prezes Stowarzyszenia Odra Niemen.