Święci – jak poucza Jan Paweł II w przemówieniu do młodych wygłoszonym Lucce 28.09.1984 roku – są widzialnymi, autentycznymi świadkami świętości Kościoła. […] To oni ukazują czym jest Kościół w swojej najgłębszej istocie, a jednocześnie chronią go przed miernością, kształtują od środka, pobudzają do tego, aby był oblubienicą Chrystusa bez skazy i zmarszczki. Takim niewątpliwie był redemptorysta Sługa Boży, ojciec Bernard Łubieński (1846 – 1933).
- Umarł jeden z najstarszych zakonników w Polsce, umarł najbardziej zasłużony misjonarz, umarł mąż boży, czcią całej Polski otoczony, umarł ojciec Bernard – mówił w czasie mszy pogrzebowej ksiądz kanonik Zygmunt Choromański kanclerz Kurii Warszawskiej – na miarę Pawłową apostoł Chrystusowy, gorliwy łowca dusz dla Pana Jezusa, […] o. Bernard najszczęśliwiej czuł się na ambonie i w konfesjonale. […] Miał trzy miłości – a tymi był Bóg, Matka Najświętsza i Polska nasza.
Skończył 85 lat, gdy stan jego zdrowia gwałtownie się pogorszył. Doznawał tak silnego drżenia rąk, że przy celebracji musiał mu asystować któryś ze współbraci. Sparaliżowane częściowo nogi pozwalały mu na poruszanie się tylko o kulach. Dopiero krótko przed śmiercią pozwolił, by wozić go na wózku. Decyzję tę podjął z powodu gwałtownego upadku na drodze z refektarza do kaplicy. Wkrótce potem w kronice warszawskiego klasztoru redemptorystów pojawił się wpis: od kilku dni o. Łubieński znacznie gorzej się czuje i z dnia na dzień coraz bardziej z sił opada. Zaczynamy się obawiać, że to już może być początek końca. Nie trzeba było już długo czekać. Bracia nie zostawiali go samego nawet na chwilę. Na cztery dni przed śmiercią nie mógł już jeść, a co dotknęło go o wiele bardziej, komunię świętą przyjmował leżąc. 10 września nie był w stanie już mówić, jednak na prośbę prefekta pobłogosławił zgromadzonych trzymanym z ogromnym wysiłkiem brewiarzem. Bracia myśleli, że zasnął. Tymczasem nastąpiła agonia. Dziesięć minut przed północą zakonnik już nie żył.
Bernard Łubieński urodził się 9 grudnia 1846r. w Guzowie pod Warszawą jako drugi z dwanaściorga dzieci Adelajdy i Tomasza. W rodzinie panowała prawdziwie chrześcijańska atmosfera. Przestrzegano wspólnych modlitw, postów i codziennych umartwień. Razem z starszym bratem Henrykiem kilkulatek klękał na wystających z podłogi gwoździach. Często tarli je kolanami aż do krwi.
Za wsparcie Powstania Listopadowego dziadek Bernarda stracił majątek i pracę. Wkrótce zwolniono też z pracy ojca. Rodzina przeniosła się do Szewna. Tamtejszy dwór nie nadawał się co prawda do zamieszkania, ale miejscowy proboszcz Ignacy Grinfeld użyczył im swoją obszerną plebanię. Bernard za najmilsze chwile dnia uważał te, w których służył jako ministrant. Jego bliscy nie zdziwili się więc, gdy w dziewiąte urodziny chłopiec wyznał, że pragnie zostać zakonnikiem. Nie zdziwili się ale też nie traktowali tego poważnie. Okazało się jednak, że bardzo się mylą.
Wysłany przez ojca na naukę w kolegium św. Cuthberta w Ushab (Anglia) przylgnął duchowo do zakonu redemptorystów. Jako postulant został przyjęty 7 września 1864 roku w wigilię święta narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Po roku już, co nie było zwykłą praktyką, złożył śluby wieczyste. Mistrz nowicjatu ojciec Stivens w relacji dla zarządu generalnego pisał: mając na względzie tak wiele dobrych przymiotów, jego naturę uległą i podatną, jego rozsądek i dobry osąd, dobrą wolę, którą okazuje w walce ze swoimi brakami i jego obecną gorliwość i wspaniałe postępowanie w czasie nowicjatu mam wszelką nadzieję, że stanie się dobrym zakonnikiem i że wytrwa.
W duchowości ojca Bernarda na pierwszy plan wysuwało się głoszenie dobrej nowiny za wzorem apostoła św. Pawła. Temu poświęcił całe swoje życie. Realizował w nim oddanie się Bogu przez miłość i pełnienie woli Stwórcy. - Z miłością – pisze biograf zakonnika o. Sławomir Pawłowicz – łączyła się bojaźń boża, poczucie własnej słabości i praktyka ascezy, stawiająca wielkie wymagania tak sobie, jak innym.
Środkiem pracy wewnętrznej, którego specjalną wartość o. Bernard często podkreślał, była modlitwa. Modlitwa prosta i zwyczajna. To właśnie dzięki niej uzyskiwał taki stopień zjednoczenia z Bogiem. Ci, którzy się z nim stykali zauważali, że odznaczał się głębokim odczuciem rzeczywistości nadprzyrodzonej i silnym dążeniem zarówno do własnego doskonalenia jak i doskonalenia otoczenia. To przyciągało wiernych, gdy pełnił misje, jeżdżąc po całym kraju.
Modlitwa o uproszenie łask za przyczyna sługi bożego ojca Bernarda Łubieńskiego i o jego beatyfikację
Boże, który sługę Twego Bernarda obdarzyłeś zapałem i mocą ducha w niesieniu krzyża, spraw, prosimy, aby ten, który dla prowadzenia ludzi do Królestwa Prawdy i Miłości oddał całe swoje życie, doznawał czci świętych wśród wiernych Twojego Kościoła i był naszym orędownikiem u Ciebie.