Budowanie wspólnoty na podstawach kolektywistycznych okazało się katastrofą. Czy wobec tego należy się oprzeć na indywidualizmie, egalitaryzmie i selfizmie – „systemie rozjątrzającym miłość własną” (Gabriel Marcel) – i bałwochwalstwie „ja”? Czy anarchia na ulicach naszych miast nie jest konsekwencją praktyczną tej filozofii?
Marcel uważa, że fundamentem wspólnoty powinna być idea braterstwa. I uzasadnia, dlaczego właśnie ona, a nie idea równości: „Równość jest egocentryczna: twierdzę, że jestem mu równy. Braterstwo jest heterocentryczne: pozdrawiam cię jako mojego brata, a jeśli ty jesteś moim bratem, nie tylko uznaję twoją różność ode mnie, ale jeszcze mogę się cieszyć twoją wyższością, przynajmniej w tym, co nas dotyczy. W ten sposób oszczędzone mi jest egalitarne swędzenie”. Uzupełniłbym myśl Marcela: wspólnota powinna być oparta na braterstwie i kierować się zasadą solidarności, również z nienarodzonymi. Czy nie o taką Polskę nam właśnie chodzi?