Mało kogo zdziwiło, że sędzia Igor Tuleya jest synem funkcjonariuszki SB – która pracując przez 30 lat w resorcie, prowadziła wartościowych dla PRL-u agentów – oraz przeszkolonego w Moskwie funkcjonariusza MSW Witolda Tulei.
Po prostu mało kto pomyślał, że sędzia, który wykorzystał proces doktora G. do ataku na legalnie działającą dla kraju instytucję, a który teraz zdecyduje o losie działaczki PO figurującej w archiwach służb PRL jako TW „Akne", może być osobą przypadkową.
Na kluczowych dla III RP pozycjach
zawsze odnajdziemy ludzi z korzeniami tkwiącymi w komunistycznej glebie, którzy w kryzysowym momencie bez skrupułów zaatakują IV RP. Ta zasada obowiązuje niezależnie od sfery życia, szczególnie w wymiarze sprawiedliwości i mediach.
Figurscy, Wojewódzcy, Sianeccy i Tuleye nieprzypadkowo rozkwitają w czasach rządów Tuska. Tam, gdzie wydaje się wyroki, system pookrągłostołowy musi mieć wszystko pod kontrolą.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas