Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Piotr Sierzputowski, trener Igi Świątek, specjalnie dla Niezalezna.pl: Sufit możliwości Igi jest bardzo wysoko!

Współpracownicy mówią o nim – mistrz motywacji. Pierwsze trenerskie kroki stawiał w wieku 13 lat, kiedy szkolił swoją siostrę Alicję. Dziś Piotr Sierzputowski to najlepszy trener w kobiecym tenisie na świecie i szkoleniowiec 2020 roku w Polsce. To on doprowadził Igę Świątek do triumfu we French Open.

Iga Świątek,
Iga Świątek,
twitter.com/@iga_swiatek

„Niezależna.pl”: Najlepszy szkoleniowiec minionego roku w kobiecym tourze, trener roku w Polsce. Od zaszczytów i nagród może zakręcić się w głowie?

Piotr Sierzputowski: - Ciężko powiedzieć, ale... mnie raczej to nie grozi. Może dla tego, że nie jest to dla mnie najistotniejsze. Najważniejsze są wyniki zawodniczki. A od ostatniego, tego najbardziej spektakularnego, rzeczywiście może się zakręcić w głowie.

To co Iga osiągnęła pod pana nadzorem, to Mont Everest kobiecego tenisa. Mówi się, że łatwiej wejść na szczyt niż na nim pozostać. Ma pan receptę na to, żeby Iga zachowała miejsce w ścisłej światowej czołówce?

Nikt nie ma takiej recepty, bo ona nie istnieje. Największe znaczenie ma praca. Jeśli Iga zdoła utrzymać obecny poziom, to będziemy dążyć do tego, żeby rywalizowała z najlepszymi i wygrywała. Będziemy się ocierać o półfinały mniejszych turniejów, a w wielkich szlemach docierać do drugiego tygodnia rywalizacji. Przy tym nie należy zapominać, że na sukces zawodniczki składa się praca całego sztabu.

Pańska podopieczna przeszła do historii polskiego tenisa jako pierwsza Polka, która wygrała turniej wielkoszlemowy. Jaki był dla pana najbardziej nerwowy moment podczas Rolanda Garrosa?

Przy piłce meczowej finału z Sofią Kenin. Bardzo nerwowo było również, gdy doszło do deficytu naciągu, a dostawa nowego się spóźniała. Na każdy kolejny mecz zakłada się bowiem nowy naciąg dla komfortu i wyrównania warunków. Dlatego musiałem szybko zamówić sprzęt w trzech różnych miejscach. Cała akcja kosztowała trochę zdrowia.

Jak spisuje się motocykl KTM, który Iga podarowała panu w podziękowaniu za awans do czwartej rundy Australian Open?

Pięknie wygląda w garażu. O tym, jak radzi sobie na drodze, przekonam się, kiedy zrobię prawo jazdy.

Powtórzenie ubiegłorocznego wyniku z Melbourne, w tym roku będzie sukcesem panny Świątek, czy też na Antypodach celujecie w coś więcej?

Z przepisów wynika, że czwarta runda zostaje do przyszłego roku, dlatego nie mamy wielkiego ciśnienia na wynik. Wiadomo, że wychodzi się na kort po zwycięstwo, ale do turnieju w Australii podchodzimy spokojnie. Bez stresu i niepotrzebnej napinki.

Ludzie z pańskiego otoczenia twierdzą, że jest pan mistrzem od budowania atmosfery w teamie. Podnosi pan temperaturę rywalizacji przez wprowadzanie różnego rodzaju zakładów. Który z nich był najdziwniejszy?

Ten, który został najbardziej nagłośniony. Kiedy Iga wygrała French Open musiałem wydepilować klatkę piersiową i brzuch.

Szkoli pan Igę już cztery lata. Były chwile, gdy chciał pan to wszystko rzucić w diabły? Wiadomo – nastolatka to humory, marudzenie, dąsy...

Tak. I to jest normalne. Zresztą, to działa w obie strony. Jak w każdej pracy, są wzloty i upadki. Sztuką jest je rozwiązywać z pożytkiem dla teamu.

Gdzie jest sufit możliwości Igi?

Myślę, że bardzo wysoko. Trzeba pamiętać, że ona dopiero drugi rok występuje w „dorosłych” turniejach, z czego ostatnie starty miały miejsce w okolicznościach odbiegających od normy, czyli w erze pandemii. Iga musi się jeszcze dużo nauczyć. Ale jeśli będzie regularnie grać na obecnym poziomie, to powinna się bić o miejsce w pierwszej piątce na świecie.

 



Źródło: niezalezna.pl,

Piotr Dobrowolski